piątek, 28 sierpnia 2015
Rendirme En Tu Amor - Prolog
-Słonko przepraszam, taką mam pracę ale obiecuję że to ostatni raz - widać było, że starszy Pan Dawson nie ma już sił do swojej jakże źle wychowanej córki.
-Nie! Ja nie chce zrozum to! Niszczysz mi życie tymi przeprowadzkami - tak na prawdę młoda dziewczyna nie miała powodów do wyrzutów. W tym mieście także, nie miała przyjaciół. Całe dnie spędzała sama. Pewnie pomyślicie, czemu tak strasznie nie chce wyjeżdżać? Jej ojciec chce wrócić do Meksyku, do miasta w którym jej matka umarła rodząc ją. Niestety Dulce nie miała zbyt dużo do powiedzenia i po godzinnej kłótni stała naburmuszona przed domem z walizkami, czekając na szofera, który miał zabrać ją i jej ojca na lotnisko.
-Dziewczyny dziś zaliczacie bieg na 600 metrów - młody, przystojny mężczyzna. To ciśnie się na usta, gdy patrzy się na nauczyciela wf, matematyki i hiszpankiego Pana Uckermanna. Stał patrząc na swoje uczennice przez ciemne okulary. Krótkie spodenki idealnie ukazywały jego umięśnione nogi, a koszulka opinała wyrzeźbioną klatkę piersiową. Nie było dziewczyny w szkole, która by się za nim nie obejrzała. Nic dziwnego połowa nauczycieli, w tym liceum powinna już dawno stać w muzeum na wystawie.
-Ale dziś jest tak ciepło, niech nam Pan tego nie robi - jedna z uczennic kokieteryjnie powiedziała do Christophera, jednak na nim nie robiło to najmniejszego wrażenia.
-Nie ma gadania, ustawiajcie się na bieżni zaraz zaczynamy - wziął do ręki notes, w którym zapisywał czasy dziewcząt.
-Do biegu, gotów, start - krzyknął włączając stoper. Dziewczyny wystrzeliły jak z armaty, każda z nich chciała mieć jak najlepszy czas byle tylko dostać pochwałę od przystojnego nauczyciela.
-Mamo jestem już - powiedziała od progu wieszając swoją szkolną torebkę na wieszaku w przedpokoju. Blondynka weszłam jak zawsze pełna pozytywnych emocji do domu. Miała dziś dla matki świetną wiadomość, miała nadzieję że jej rodzicielka przyjmie ją z takim samym entuzjazmem jak ona.
-Cześć kochanie - odpowiedziała kobieta w średnim wieku.
-Mamuś dostałam pracę. Wiem, że się uczę ale ona jest tylko dorywcza 4 razy w tygodniu. 2 razy będę chodziła po szkole i 2 razy w weekend będzie nam lepiej pomogę Ci - mówiła uradowana, jednak jej mama nie wyglądała na równie szczęśliwą co córka.
-Any nie możesz pracować musisz się uczyć, a przecież wiesz że dajemy sobie jakoś radę.
-Mamo ale chcę Ci pomóc, nie długo w ogóle nie będzie Cię w domu tyle pracujesz. A dla mnie to nie problem tym bardziej, że to łatwa praca na kasie w butiku. Wiesz jak kocham ciuchy, z resztą pracując tam będę miała zniżkę na ciuchy. To jak podpiszesz? - podsunęła matce pod nos zgodę na jej pracę. Ze względu na to, że Anahi nie miała jeszcze pełnych osiemnastu lat zgodę na jej pracę musiał wyrazić jej opiekun prawny. Martina niechętnie wzięła w rękę długopis i podpisała dokument.
-Zobaczysz mamuś będzie nam lżej - uradowana Anahi, podbiegła do matki mocno przytulając ją do siebie.
--------------------------------------------------------------------------------
Hejo :)
Tutaj macie minimalny zarys opowiadania, oczywiście rozwijać będę tylko wątki o Duli i Uckerze. Tak jak obiecałam rozdziały będą dłuższe co już można zauważyć po dłuższym prologu. Może ewentualnie czasem znajdzie się o Anahi :) Mam nadzieję, że to opowiadanie przypadnie wam do gustu :))
środa, 26 sierpnia 2015
Rendirme En Tu Amor - Opis Postaci
Dulce Dawson - 17 no już prawie 18 letnia nastolatka. Od rówieśników różni ją więcej niż wam się wydaję. Wychowała się bez matki, która zmarła podczas porodu. Dulce przez wiele lat obwiniała się, że to jej wina. Na szczęście ma ojca, który nie widzi świata poza swoją córką. Rozpieszcza ją, stać go na to w końcu pracuje jako szef wielkiej korporacji. Dulce jest zgryźliwa, wredna, pyskata. To wszystko spowodowane jest brakiem matki. Dulce jest uczennicą 2 klasy liceum, uczy się no cóż niezbyt dobrze. Jest zdolna, ale nie uważa żeby stopnie liczyły się jak kolwiek w życiu. Gdyby chciała mogłaby mieć same 5, szczególnie z przedmiotów ścisłych jednak ona o to nie dba. Nie ma przyjaciół, uważa że oni są jej nie potrzebni. Ma pieniądze, może kupić sobie wszystko, ale czy na pewno jest z tego powodu szczęśliwa? Teraz jej życie ma się diametralnie zmienić, tylko czy na pewno na lepsze?
Christopher Uckermann - 29 letni nauczyciel matematyki, języka hiszpańskiego (odpowiednik naszego języka polskiego) i wf. Zawsze zwracał uwagę na wykształcenie, co spowodowało że skończył tyle kierunków studiów. Do tego w tym roku skończył roczne przygotowanie i weźmie klasę 2 jako wychowawca, ze względu na nagły wyjazd Panny Stweart, która wcześniej zajmowała się tą klasą. Christopher jest przykładnym nauczycielem, któremu wręcz nie można niczego zarzucić. Jednak po kończeniu godzin lekcyjnych, jest jak każdy mężczyzna. Chodzi na imprezy bawiąc się w grupie znajomych. Jest duszą towarzystwa. Aktualnie jest singlem, nie dawno rzuciła go dziewczyna w której był zakochany. Nie lubi ludzi aroganckich. Na pozór spokojny i ułożony mężczyzna, czy nowa klasa zmieni jego nastawienie i podejście do życia? Czy jednak będą to tylko kolejne rozwydrzone dzieciaki?
Anahi Jones - miła już prawie 18 letnia dziewczyna. Jest sympatyczna, co dziwne ze względu na to że jest najpopularniejsza w szkole. A wiadomo, że takie dziewczyny zazwyczaj kojarzone są z wredotą wrodzoną. Ale nie ona jest przyjacielska, ma ścisłe grono znajomych. Taka jej mała paczka, w której skład wchodzą 2 dziewczyny i 2 chłopaków. Anahi lubi dbać o swój wygląd, jednak nie przesadza przy tym zbytnio. Sama nie wie dlaczego to ona jest okrzyknięta najpopularniejszą i najładniejszą dziewczyną. Wychowuje ją samotnie matka, nie toną w pieniądzach ale nie mogą narzekać na jakiś ich straszny brak. Mają ich tyle, że starcza im na miesiąc.
Alfonoso Herrera - przyjaciel Anahi, należy do jej ścisłej grupki. Jest sympatyczny oraz niesamowicie przystojny. Jego rodzice są bogaci, nawet bardzo. Matka pracuje jako dziennikarka, w ekskluzywnym czasopiśmie, a ojciec jest chirurgiem. Poncho tak jak Any ma już prawie 18 lat, będzie uczęszczał teraz do 2 klasy Liceum. Nie przepada za nauką, ale mimo wszystko ma dosyć dobre oceny. Bardzo zależy mu na przyjaźni z Anahi, a może nie tylko na przyjaźni?
W opowiadaniu pojawią się, także takie postacie jak:
Maite Perroni i Christian Chavez - są parą oraz należą do paczki Any.
Valeria Lopez - koleżanka Any, należy od nie dawna do grona jej przyjaciół.
Antonio Dawson - ojciec Dulce.
Martina Jones - matka Anahi.
Amanda Verez - była dziewczyna Christophera.
--------------------------------------------
Witam was w obsadzie nowego opowiadania ! :)
Pojawiła się bardzo szybko, bo z dnia na dzień. Pewnie zastanawiacie się czemu? Oczywiście moc układu z Pelasiukiem hah. Mam nadzieję, że nowi bohaterowi przypadną wam do gustu, zarówno jak i nowe opowiadanie :)
wtorek, 25 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz.2 - Epilog
Wszystko diametralnie się zmieniło, a może powinnam powiedzieć że wszystko nareszcie wróciło do normy? Juan co prawda dostał wyrok tylko w zawieszeniu, ale na szczęście ma zakaz zbliżania się do mnie, Uckera i Bell. Właśnie moja kochana słodka Isabell, ona jest po prostu najsłodszą istotą chodzącą po tej planecie. Ostatnio, dzięki swojemu kochanemu tatusiowi pokochała konie. Teraz mój skarb co 2-3 dni jeździ na lekcję jazdy konnej. Na razie tylko oprowadzanki, albo step czy kłus na kucyku, no ale czego wymagać w końcu Bellcia ma dopiero 3,5 roczku. Niektóre dzieci w tym wieku w ogóle nie chciały by wsiąść na konia. Wiem, że moje słońce będzie kiedyś najlepszą amazonką na świecie. Co do Anahi i Poncho, im też na reszcie zaczęło się lepiej wieść. Anahi dowiedziała się, że jest w 3 tygodniu ciąży, bała się powiedzieć o tym Poncho ale ją do tego nakłoniłam i bardzo dobrze. O dziwo nasz nie chcący dziecka mężczyzna tak się ucieszył, że z moim Uckerkiem 3 dni opijali jego przyszłe ojcostwo. Ale spokojnie to nie była jedyna okazja do opijania, nie całe 2 dni temu i ja dowiedziałam się, że jestem już w drugiej ciąży. Oczywiście te jakże ważną okazję mój mąż opił wraz z Poncho po raz drugi. Ich świętowanie nie było końca, to było coś pięknego jak Any i Poncho przyszli do nas 2 tygodnie temu to wyszli dopiero wczoraj. Cóż na szczęście Ucker jak i Poncho mieli urlop. No właśnie Ucker. Z nim układa mi się jeszcze lepiej, niż wtedy gdy zaczynaliśmy być razem. Mamy dosłownie wzorowe, ba nad wzorowe relacje. Świetnie sobie radzimy z problemami, eh no ogólnie ze wszystkim. Jesteśmy po prostu pewni swojej miłości i tego, że możemy zawsze na siebie liczyć. Nigdy nie sądziłam, że przeżyję kiedy kolwiek taką miłość. Że ze zwykłego pożądania siebie nawzajem urodzi się mój skarb, że pokocham takiego mężczyznę jak Ucker, że pokocham jakiego kolwiek mężczyznę. Mogę śmiało stwierdzić, że teraz mam wszystko czego mogłam tylko pragnąć cudowną i zdrową córeczkę, szczęśliwych przyjaciół i kochającego męża.
---------------------------------------------------------------
Witam wszystkie moje aniołki ! :*
Hahah tym pięknym akcentem kończymy kolejne moje opowiadanie. Szczerze to akurat z Zakazanym Owocem byłam najbardziej związana, pewnie dlatego że to tak na prawdę pierwsze moje ogarnięte opowiadanie hah. Wiem, że ta część może nie była kolorowa, ale dobrze się zakończyła. Nie mogłam źle tego skończyć. Już nie długo dodam prolog kolejnego opka i opis. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Bardzo dziękuje wam za to, że jesteście tutaj, czytacie, komentujecie. To dla mnie bardzo ważne, każdy jeden komentarz to wielka motywacja do dalszego pisania. Dziękuje wam z całego mojego serducha ! :*
niedziela, 23 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz.2 - Rozdział 23
-Ucker wstawaj już !! -krzyknęłam wściekła usiłując go dobudzić. Usiadłam na jego brzuchu okrakiem i zaczęłam nim trząść. Zaczął leniwie otwierać te swoje oczyska.
-Co, co się stało? - spytał, a pomiędzy słowami ziewnął. Wielce zmęczony, przecież on nic nie robił żeby, aż tak się zmęczyć.
-Co to jest ? - krzyknęłam wymachując mu wizytówką przed oczami. Najgorsze z tego wszystkiego, że to była wizytówka jakiegoś kasyna. Czy on znowu gra? A co jeśli znów zacznie się to co wcześniej? Nie jestem pewna, że znów dałabym radę to znieść.
-Wizytówka - usiłował znów iść spać, ale nie tak prędko kowboju. Nie tym razem.
-Ucker do cholery jasnej, co w twoim portfelu robi wizytówka do tego pierdolonego kasyna - krzyczałam jak jakaś opętana, rzadko zdarza mi się przeklinać ale nie mogłam się powstrzymać. Złość zawładnęłam całym moim ciałem, byłam jak w transie. Bardzo złym transie.
-To stara, jeszcze jak grywałem - i znów ta zbędna odpowiedź, o nie tak się bawić nie będziemy.
-Christopherze jeżeli zaraz nie wstaniesz i jak mężczyzna nie powiesz mi prawdy, wiedz że to koniec. Pakuje się, zabieram Bell i spierdalamy stąd do Anahi ! - uu zła ja, znów te wulgaryzmy. To taka moja oznaka bezsilności.
-Już, już spokojnie - uniósł się i usiadł, a ja wylądowałam na jego kolanach.
-Tak jak mówię to stare, nie miałem czasu nawet tego wyrzucić. Uwierz mi, zaufaj ja na prawdę już nie gram. Nie po to Ci o tym mówiłem i prosiłem, żebyś mnie nie zostawiała żeby znów przez to przechodzić. Kocham Cię i nie chce Cię stracić przez jakieś cholerne gry - powiedział to z taką miłością w głosie, że się kompletnie rozpłynęłam. Pocałował mnie w nos, na co się zaśmiałam.
-Tu chce - wskazałam palcem na usta.
-Nie wiem czy zasłużyłaś, tak bezczelnie mnie oskarżać - jak ja nie lubię, gdy on się ze mną droczy. Tym razem już nie chciałam wdawać się w wymianę zdań, dlatego to ja wpiłam mu się w usta. Nawzajem miażdżyliśmy swoje usta, nasze języki toczyły szaloną grę namiętności której żadne nie miało dosyć. Wręcz przeciwnie to nas tylko podsycało do dalszych działań. Nie wiem czy wspominałam, ale nie zdążyłam się jeszcze przebrać z pidżamy, dlatego też mój kochany mężuś musiał to wykorzystać. Jedna jego ręką powędrowała pod moją i tak skąpą koszulkę i od razu znalazła się na moich piersiach, które z racji tego że się nie ubrałam były pozbawione stanika. Ja za to pozbyłam się jego zbędnej na ten czas koszulki i wędrowałam rękoma po jego klatce piersiowej, co chwili drażniąc go paznokciami. Wiedziałam do czego to dąży. Ucker przekręcił mnie tak, że to teraz ja leżałam pod nim, a on siedział na moim brzuchu. Nie odrywaliśmy swoich ust od siebie, jedną ręką nadal pieścił moje piersi co chwile je ugniatając raz jedną a raz drugą. Za to jego druga ręka zaczęła sprytnie wślizgiwać się pod moje krótkie spodenki, gdy już je ściągnął zostałam przed nim tylko w majtkach i krótkiej koszulce. Stwierdziłam, że ja przecież nie mogę być mu dłużna, dlatego też wolnymi rękoma starałam się zdjąć mu spodenki co nie było za łatwe, biorąc pod uwagę, że siedział mi na brzuchu. Po długich wysiłkach udało się. Nie wiem skąd zebrałam w sobie tyle siły, żeby przerzucić Uckera i na nim usiąść. Całowałam go zachłannie, poczynając od szyi prze klatkę piersiową, a na końcu znów wracałam do ust. Całując go moja mała zwinna rączka podążyła do jego bokserek i zaczęłam wodzić po jego przyrodzeniu. Ucker wydawał co chwilę ciche jęki wprost do moich ust, a ja tłumiłam je pocałunkami. Jego ręce też przez ten czas nie odpoczywały, jedna nadal zajmowała się piersiami, a druga co chwila ściskała mój pośladek. Wiedziałam, że moje słońce długo tak nie wytrzyma za dużą przyjemność mu tym sprawiałam, no i jak to ja wcale się nie myliłam już po chwili to on znów był na górze. Zdjął ze mnie tą koszulkę, które uniemożliwiała mu widok moich piersi. Oczywiście jak to on, gdy je zobaczył zaczął się szczerzyć za co nie jednokrotnie obrywał, w sumie to nawet sama nie wiem czemu taki odruch wtórny. Tym razem było oczywiście tak samo.
-Nigdy nie zrozumiem czemu to robisz - powiedział z uśmiechem i tym razem ustami wodził po moich piersiach. Po dłuższej chwili ustami zjeżdżał coraz niżej, aż dotarł do bielizny. Spojrzałam na niego przyćmionym wzrokiem od nadmiaru rozkoszy. Wrócił automatycznie do moich ust i zagłębił się w nich. W tym samym czasie ręką zsunął ostatnią rzecz w którą byłam ubrana i zaczął powoli, delikatnie sprawiać mi ogromną przyjemność. Teraz to ja cicho pojękiwałam do jego ust, a jego to jeszcze bardziej napędzało a możliwe że nawet dawało pewną satysfakcję. Wbijałam lekko paznokcie w jego plecy, a pomyśleć że to dopiero początek. Ucker widział już do jakiego stanu mnie doprowadził, pff ba on mnie rozpalił niczym kocioł w piekle. Dlatego też postanowił już zrobić to na co mamy ochotę oboje. Jednak ja postanowiłam się z nim trochę podroczyć. Gdy już dosłownie ocierał się o mnie, lekko odsunęłam go od siebie patrząc na niego z wielkim uśmiechem.
-Ej co jest? - spytał trochę zdziwiony, a może nawet i lekko zły że tak mu w połowie przerywam.
-Nie wiem czy zasłużyłeś - mówiłam po czym wybuchnęłam błogim śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać.
-O nie młoda damo tak się bawić nie będziemy - powiedział udając poważny ton głosu, który szczerze średnio mu wychodził, bo był stłumiony błogim śmiechem. Znów położył się na mnie i agresywnie wpił się w moje usta, lubię jak jest taki inny a nie tylko czuły i romantyczny. On o tym doskonale wie. Wszedł we mnie szybkim i energicznym ruchem, co chwila wiłam się pod nim głośno jęcząc. On co chwila przyspieszał, co doprowadzało mnie do istnego obłędu. Stwierdziłam, że ja też chce wyznaczać jakieś tempo, dlatego też nieco zmieniliśmy dotychczasową pozycję. Teraz to on leżał, a ja byłam na górze. Z wielkim uśmiechem wykonywałam zmysłowe ruchy biodrami opadając i wznosząc się. Ucker oczywiście był w siódmym niebie, eh no dobra ja też. Nie wiem ile trwał ten nasz cały seks, ale mogę śmiało stwierdzić że był on jednym z najlepszych. Po na prawdę długim czasie oboje zaznaliśmy spełnienia i leżeliśmy w swoich ramionach.
-Kocham Cię - powiedziałam składając krótki pocałunek na jego ustach.
-Takie pobudki możesz robić mi codziennie kochanie - no tak mój kochany Ucker, jak zawsze jedno mu w głowie.
-------------------------------------------------------------------
Hej :)
No to mamy ostatni rozdział, teraz tylko przed nami epilog i koniec. Ten rozdział jest nie wymuszony, aż dziwne :) No więc nie będę się tutaj rozpisywać, epilog już niebawem :)
czwartek, 20 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz. 2 - Rozdział 22
-Puść mnie - szarpnęłam się, ale nie wiele mi to dało. On nadal trzymał mnie jakimś stalowym uściskiem.
-Powiedziałam coś - ponownie się wyrwałam, ale to działało zupełnie w drugą stronę on nawet nie myślał o rozluźnieniu uścisku. Za każdym razem coraz bardziej zaciskał ręce, które szczerze czułam już na kościach. Modliłam się tylko, żeby nic mi nie zrobił albo chociaż o to, żeby Ucker tu się pojawił. Wiem, że to mało prawdopodobne ale cóż. Przyciągnął mnie do siebie tak, że całe moje ciało przywarło do jego. Czułam na swoich ustach, zapach jego oddechu. Na początku tłumaczyłam sobie, że może jest pijany ale nic z tych rzeczy. On był jak najbardziej trzeźwy.
-Juan proszę - powiedziałam patrząc na niego, do moich oczu cisnęły się łzy jednak sukcesywnie je ukrywałam. On nie robiąc sobie w ogóle nic z moich słów wpił się w moje usta, wręczy bym rzekła że miażdżył je swoimi. Byłam zniesmaczona, jego ręka w szybkim tempie znalazła się na moim pośladku, a druga wciąż mocno ściskała żebym nie uciekła. Wtedy wpadłam na pewien pomysł, zaczęłam oddawać te ohydne pocałunki. Chciałam uśpić jego czujność, po chwili poczułam jak uścisk powoli ustąpia. To był mój moment, w którym mogłam coś zdziałać kawałek odsunęłam się kawałek stwarzając między nami minimalną przerwę. Zamachnęłam się i z całej siły kopnęłam tego bydlaka w krocze, zwinął się z bólu a ja zaczęłam biec. Nie wiem jak długo biegłam, ale znalazłam się w jakimś zakątku parku. Upadłam zmęczona na trawę, nie wiedziałam gdzie jestem. Dyszałam ze zmęczenia, po chwili usłyszałam, że ktoś idzie. Myślałam, że to Ucker ale myliłam się to Juan. Nie wiem jak mnie tu znalazł, jak się tak szybko podniósł. To nie był lekki cios, a po nim dosłownie to spłynęło. Rzucił mnie na trawę i usiadł okrakiem.
-Myślałaś, że Cię to ominie? Jesteś moja, tylko moja rozumiesz? Dul ja Cię kocham skarbie - patrzyłam na niego wielkimi oczami, może i był stuknięty ale mówił prawdę. W jego oczach było szaleństwo, które przeplatało się z miłością. Wiem, że może dziwne iż akurat w takiej sytuacji na to zwróciłam uwagę. Ocknęłam się jak poczułam jego usta na swojej szyi, zaczęłam krzyczeć z nadzieją że ktoś mnie jednak usłyszy. Tak wiem, nadzieja matką głupich. Kiedy myślałam, że już nikt nie przyjdzie zacisnęłam oczy, żeby nie patrzeć na to co ma mieć zaraz miejsce. W pewnej chwili poczułam jak ciężar Juana, spada z mojej osoby. Lekko otworzyłam oczy i zobaczyłam Uckera, który stoi w towarzystwie funkcjonariuszy policji. Byłam niezmiernie szczęśliwa, podniosłam się w tempie strusia i rzuciłam mu się na szyję.
-Kochanie tak się bałam, że po mnie nie przyjdziesz - powiedziałam tuląc się do jego klatki. Tuliłam go jak najmocniej potrafiłam, między nami nie było nawet milimetra odstępu. Nie chciałam go nawet na chwilę wypuszczać ze swoich objęć, jego obecność była dla mnie jak lek, niezmiernie kojąca. Zanim wróciliśmy do domu, musiałam jechać na komisariat złożyć wyjaśnienia i zeznania. Doniosłam na Juana, miałam pewne zawahania ale nie chciałam żyć w strachu. Z drugiej strony wiedziałam, że jestem temu winna jak by nie patrzeć to ja go rozkochałam w sobie. Gdy w końcu wróciliśmy do domu, położyłam się do łóżka. Na szczęście moja kochana Anyś odebrała Bell, obiecała zająć się nią przez 2-3 dni. Chciałam psychicznie odpocząć, Ucker też o dziwo wziął sobie wolne. Położyłam się na łóżku i zasnęłam w mgnieniu oka.
----------------------------------------------------------------------
HEJO :)
Witam was już w przed ostatnim rozdziale tego opowiadania, cóż był wymuszony albo zrobiony przez transakcję :D
środa, 19 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz.2 - Rozdział 21
-Proszę ja obiecuję nigdy więcej nie zrobię Ci krzywdy, Dul ja Cię tak strasznie kocham nie mogę Cię stracić.
-Dlaczego mi to robiłeś? - spytałam z wyrzutem, oczekiwałam teraz szczerej odpowiedz. Od tak dawna codziennie, zadawałam sobie to pytanie ale nie miałam odwagi zadać go jemu.
-Ja nie wiem - spuścił wzrok, wiem że kłamie. A ja tak cholernie nie cierpię kłamstwa, zawsze uważałam że lepsza najgorsza prawda, niż najlepsze kłamstwo.
-Powiedz, bo jeśli nie to nawet nie mamy o czym rozmawiać - wyswobodziłam się z jego objęć i chciałam wyjść.
-Dobrze poczekaj - wiedziałam, że to zadziała. Znaczy miałam taką nadzieję, bo skoro mu zależało to musiało zadziałać. Podeszłam szybko do niego i czekałam na odpowiedź.
-Ja, ja nie wiem jak Ci to powiedzieć - jąkał się, wiedziałam że to coś poważnego a nie zwykła błahostka jak zły humor.
-Mów, szczerze.
-Ja mam problemy straszne problemy - te zdanie trochę mnie zaniepokoiło.
-Jakie problemy? - wiem, że może jestem wścibska ale należy mi się wyjaśnienie.
-Uzależniłem się rozumiesz - podniósł głos, widziałam że to dla niego ciężkie ale musieliśmy te rozmowę odbyć wcześniej czy później.
-Nie rozumiem od czego?
-Dul ja gram rozumiesz, a jak mi nie idzie to wchodzę do pierwszego lepszego baru, upijam się i zły wracam do domu, nie panuję wtedy nad sobą. Wiem, że źle robię ale nie umiem tego powstrzymać - zrobiło mi się trochę słabo, hazard na prawdę? Teraz się wszystko wyjaśniło, pachniał damskimi perfumami, bo krupierkami są zazwyczaj kobiety. Wracał późno bo grał, był wściekły bo przegrał i jeszcze nachlał się w jakimś barze.
-Ja nie daję sobie z tym rady - był załamany, nie mogłam patrzeć na jego ból. Przytuliłam go do siebie z całej siły jaką miałam, tak strasznie brakowało mi tego Uckera. Po chwili poczułam, że moja bluzka robi się nieco wilgotna, on płakał. To znaczy, że on miał na prawdę problem, z którym nie umiał sobie poradzić. Nie zostawię go nigdy, od tego jestem żeby go wspierać. On by mnie też z tym nie zostawił, za dużo dobrego dla mnie zrobił w życiu.
-Damy sobie radę, razem - powiedziałam nadal wtulona w jego ramiona, wiedziałam że to może się udać jeśli będziemy walczyć o ten związek we dwoje.
------------------------------------------------------
HEJO :)
No więc wielkimi krokami zbliżamy się do zakończenia już kolejnego mojego opka. Kolejnego mam już 12 rozdziałów i szczerze podoba mi się i to bardzo hah dobra koniec bo popadne w samozachwyt :) Do kolejnego i bardzo, bardzo wam dziękuje za ponad 60 tysięcy wyświetleń ! <3
niedziela, 16 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz. 2 - Rozdział 20
-A co to się stało, że taka szczęśliwa jesteś misiu? - spytałam biorąc ją na ręce i mocno przytulając.
-Tatuś do nas wrócił, pamiętasz obiecywałaś mi to i się spełniło, znowu będziemy szczęśliwi - mówiła taka pełna entuzjazmu. Dobrze, że chociaż ona była tak pozytywnie do tego nastawiona, ja się jednak obawiałam że to reaktywacja mojego horroru. Właśnie przyszedł Ucker, patrzył na mnie i Bell z takim szczęściem w oczach, dawno czegoś takiego u niego nie widziałam. Zazwyczaj była to zwykła pustka. Wyminęłam go z Bell, wykąpałam małą i ubrałam w ciuszki do spania. Przeczytałam jej jakąś tandetną bajkę i wyszłam kierując się wprost do kuchni. Byłam piekielnie głodna, ale jak można się domyślić Ucker był sam w domu co jest równe tego, że nic praktycznie oprócz światła w lodówce nie było. Wzięłam telefon i zamówiłam największą pizze, ale coś mi się przypomniało.
-Kurwa, nie mam przecież pieniędzy - powiedziałam na głos, przypominając sobie że wszystkie rzeczy mam w sypialni, w której siedzi zapewne teraz Ucker.
-Spokojnie ja zapłacę - nie wiem jak to się stało, ale on stał centralnie za mną. Wyrósł jak jakiś grzyb z podziemi, czy czarownik. Odwróciłam się gwałtownie, co było małym błędem.
-Jutro się stąd wynoszę wraz z Bell - powiedziałam, no dobra wyszeptałam. Jego obecność blokowała mi głos, nie wiem czemu. Strasznie na mnie działał, i to mimo wszystko wcale się nie zmieniło.
-Nie proszę nie odchodźcie - wziął moją twarz w swoje dłonie patrząc prosto w moje oczy. Ponownie to uczucie wróciło, nie chodzi tu o złość czy nienawiść. Chodzi o miłość do niego, która była tak cholernie silna. Teraz już i ja nie uciekałam wzrokiem tylko patrzyłam na niego, w jego oczach pojawiły się pierwsze łzy, które powoli zaczęły spływać po jego policzkach. Pierwszy raz od tylu lat widzę, go płaczącego. Zaczęłam wycierać łzy spływające po jego twarzy, nie mogłam patrzeć jak cierpi. Wiem, że to głupie ale taka już jestem. Jak kocham to już na zawsze, i to się również sprawdza w tym przypadku.
-Nie mogę tu zostać, nie chce być znów poniżana przez Ciebie - teraz już i z moich oczu, zaczęły lecieć łzy.
-Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy, obiecuję Ci to.
--------------------------------------------------------------------------
Hej :))
Jest kolejny wiem, że krótkie dodaje ale są. Spokojnie w kolejnym opku rozdziały będą nieco...dłuższe hahah :)
wtorek, 11 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz.2 - Rozdział 19
-Właśnie mnie chyba obraziłeś, ale nie martw się nie czuję urazy - bełkotałam jak katarynka, no dobra gorzej. One przynajmniej jak gderają to wyraźnie, mojego gadania nikt nie jest w stanie dziś zrozumieć.
-Chodź - chciał mnie pociągnąć za rękę żeby poszła z nim chyba do sypialni, albo salonu. No dobra sama nie wiem, gdzie. Ale nie byłam w najlepszym stanie jeśli chodzi o poruszanie się, no dobra nie nadawałam się do niczego. Poszliśmy, właśnie gdzie my jesteśmy o wiem to chyba salon, tak to na pewno salon.
-Uckerku, czy Ty chcesz mnie wykorzystać seksualnie? - spytałam zabawnie, gdy kładł mnie na sofę.
-Bredzisz, chciałem porozmawiać żebyś wróciła ale widzę, że tu Ci jest aż za nadto dobrze - troszeczkę jego słowa jakby to ująć, otrzeźwiły mnie. Wstałam lekko się chwiejąc z kanapy i stanęłam na przeciwko Uckera. Tym samym podtrzymując się na nim.
-Nie, wcale nie jest mi tu dobrze - mówiła co chwilę czkając, jak zawsze w najmniej odpowiednim momencie napada mnie czkawka.
-To dlaczego do mnie nie wrócisz? Tyle czasu Cię szukałem, ale to miejsce było ostatnim w którym myślałem, że Cię zastane.
-Bo, bo ja bym bardzo chciała ale... - w tym momencie urwał mi się film, ostatnie co pamiętam to że strasznie zakręciło mi się w głowie, twarz Uckera zaczęła robić się niewyraźna i było strasznie duszno.
Obudziłam się, no właśnie sama nawet nie wiem gdzie. Rozejrzałam się dosyć nerwowo, i to pomieszczenie wydawało mi się tak cholernie znajome. Spojrzałam na mały stolik, który stał obok łóżka. Leżała na nim mała kapsułka i woda do popicia jej. Bez wahania zażyłam ją, ból głowy i kac był tak nieznośny. Wzięłam do ręki mały zegarek, który stał obok kubka z wodą, wkurwiłam się była godzina 19 miałam odebrać Bell. Wstałam szybko co było, nie najlepszym rozwiązaniem, bo w mojej głowie nadal nie działo się za dobrze. Usiadłam, żeby chwilę przeczekać tak zwany chwilowy kryzys. Gdy poczułam się trochę lepiej wstałam, tym razem dużo wolniej. Otworzyłam drzwi i właśnie w tym momencie zorientowałam się, gdzie jestem. To było co najmniej nie możliwe, jak ja się tu znalazłam. Fakt, nie pamiętam za wiele ale żeby nie pamiętać jak się dostało do swojego dawnego domu.
-------------------------------------------------------------------------------------
Hejo :)
Hoł hoł hoł jak szybko. Ale to tylko ze względu na układ z Pelasiukiem no i ze względu na to, że dziś jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu hahah no dobra jeden ze szczęśliwszych. Dobra nie będę tu sentymentów wypisywać. Mam nadzieję, że jest ok i wam się podoba. Do następnego :))
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz.2 - Rozdział 18
-Cześć - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok w dół. Te niebiesko-zielone oczy prześwietlały mnie co czułam na całym swoim ciele.
-Cześć? Dulce gdzie Ty się podziewasz? Wszyscy Cię szukamy ja, Poncho, Ucker to już w ogóle odchodzi od zmysłów, wynajduję jakieś czarne scenariusze. A Ty tak po prostu mówisz cześć ? - krzyczała jak opętana, ludzie się na nas patrzyli ale jak to Any jej to nie obchodziło.
-Spokojnie, chodź zapłacę za zakupy i porozmawiamy - wzięłam ją za rękę i pociągnęłam do kasy, nie chciałam robić cyrku w miejscu publicznym. Zapłaciłam za zakupy i zdążyłyśmy wyjść tylko przed sklep, a Ann zaczęła swoje wywody. Nie miałam ochoty się z nią kłócić.
-Ann mieszkam u Juana, możesz to powiedzieć nawet Uckerowi on mnie już nie obchodzi i proszę Cię daj mi i Bell święty spokój, wszyscy dajcie nam spokój - krzyknęłam zła i jak najszybciej szłam przed siebie, wiedziałam że skoro Anahi za mną nie idzie i mnie nie zatrzymuje to może oznaczać tylko 2 rzeczy albo się obraziła albo poleciała wszystko powiedzieć Uckerowi. Wiem, że to drugie dosyć dziwnie brzmi, bo wiadomo jakie podejście ma Anahi do Uckera, ale z dwojga złego woli jego niż Juana. Wpadłam do domu jak poparzona, weszłam do kuchni w której stał Juan i przygotowywał jakąś sałatkę. Położyłam reklamówkę na stół i od razu poszłam do barku, który znajdował się w salonie po czym napiłam się whisky.
-Coś się stało? - spytał zdziwiony moją postawą Juan, pokiwałam przecząco głową.
-Po prostu miałam ochotę na coś mocniejszego, a Ty idziesz dziś do pracy? - chciałam się go pozbyć z domu, na szczęście odpowiedział że tak. Nie minęła może godzina, a jego już nie było. Od razu po wyjściu Juana udałam się do braku, który był bardzo urodziwie zastawiony. Piłam na zmianę whisky, wino, szampana, wódkę i inne świństwa. Nawet się nie zorientowałam kiedy, a byłam pijana do tego stopnia że ledwo co trzymałam się na nogach. Wtedy zaczęło się moje użalanie nad sobą, ciągle płakałam nad tym że nie mieszkam z Uckerem. To spotkanie z Any dziś do końca mnie załamało. Nagle usłyszałam dzwonienie do drzwi, które po chwili przeplatało się z mocnym waleniem w drzwi. Ledwo co żywa wstałam z kanapy, wzięłam po drodze wcześniej nalany kieliszek wina.
-Zaraz moment, nie pali się - wybełkotałam, mało wyraźnie. Z resztą w moim stanie, wątpie żeby ktoś umiał mówić wyraźnie. Podeszłam do drzwi, miałam małe problemy z otworzeniem ale w końcu po dosyć długich staraniach się udało. Wmurowało mnie jak zobaczyłam, tego narwańca który walił w drzwi.
-A co Ty tu robisz? - zapytałam opierając się o drzwi, nie tracąc nawet na chwilę dobrego humoru, wywołanego dużą ilością spożytego alkoholu.
★•★•★•★★•••••★★★★★★★★★★★
Jooo !!
Matko jaka wczesna pora, w ogóle Pelasiuk taka moja męczy dupa hahaha. Cóż za wyrażenie hahha. Oj i tak Cię kosiaaam. Ale dobra ju koniec do kolejnego ♥
piątek, 7 sierpnia 2015
Zakazany Owoc Cz.2 - Rozdział 17
-Mamusiu co Ty mówisz - spytała patrząc mi prosto w oczy i ściskają moją rękę swoją malutką piąstką.
-Ja też tego nie chciałam, ale teraz zamieszkamy u wujka, zobaczysz będzie fajnie. Damy sobię radę, bez taty jesteśmy silne jak jesteśmy razem - powiedziałam uśmiechając się przez łzy.
-Dobrze, ale mamusiu obiecaj mi jedno - powiedziała patrząc na mnie zaszkolnymi oczami. Kiwnęłam głową, w geście zgody.
-Jeśli tatuś kiedyś będzie chciał nas znów, to obiecaj że wrócimy do niego - to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, przecież nie mogłam zawieść mojej córeczki. Dla niej byłam skłonna w każdej chwili wrócić do Uckera i nawet poddawać się jego biciu.
-Obiecuję kochanie - wzięłam ją na ręcę mocno przytuliłam i pocałowałam w głowę. Ona nie była niczemu winna, ja nie wiedziałam dlaczego Ucker się tak zachowuje. To było do niego zupełnie nie podobne. Udałyśmy się do domu, w którym czekał juz Juan. Kupił Bell dużo ubranek i zabawek, jednak mała nie za bardzo go polubiła. Ciągle grymasiła, bądź szukała problemu tam gdzie go nie było.
Tydzień później:
Mieszkamy już u Juana tydzień może nie jest idealnie, ale mamy spokój. Moja twarz już doszła do porządku, siniaki zniknęły, a warga się zagoiła. Bell nawet trochę nie przywyknęła, ciągle się mnie pytała czy nie możemy wrócić do Uckera. Właśnie Ucker, zdziwiłam się, bo w ogóle się nie odzywa. Tak jakby w ogóle się nie przejmował tym, że nie ma mnie i Bell. Wstałam jak zawsze rano zrobiłam śniadanie dla siebie, Juana i Bell. Stałam przy szafkach przygotowując herbatę, gdy poczułam że czyjeś ręce oplatają mnie wkoło bioder. Odwróciłam się i zobaczyłam Juana, trochę się zdezorientowałam. Spojrzałam na niego zdziwiona i strząsnęłam jego ręcę z moich bioder, kontynując robienie napojów. Jedna on wcale nie miał zamiaru przestawać znów jego ręcę znalazły się na moich biodrach, a jedna z nich zaczęła wślizgiwać się pod moje spodenki, w końcu moja cierpliwość też się skończyła, odwróciłam się i dałam mu w twarz.
-Nigdy więcej tego nie rób - Juan spojrzał na mnie złym wzrokiem i usiadł do stołu. Nie długo później zeszła Bell, zjedliśmy śniadanie. Ubrałam się i poszłam z Bell do przedszkola. Gdy wracałam weszłam do sklepu po jakieś pieczywo i warzywa. Szłam zamyślona, to dziwne ale myślałam o moim telefonie. Odkąd wprowadziłam się do Juana nie mogę go znaleźć, nie mam pojęcia gdzie jest. Nagle wpadłam na kogoś, uniosłam głowę i zobaczyłam te oczy, które tak dobrze znałam.
●●●●●●●●●●●●●●●●●
Hej :))
No i jest kolejny tak niespodziewanie haha. Ale to dlatego, że mam już obsadę, prolog i 7 rozdziałów kolejnego hahah. Miłego czytania i do kolejnego :))
wtorek, 4 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz.2 - Rozdział 16
Stałam i myślałam, wyjęłam z kieszeni spodenek numer do Juana i pewnie wybrałam go na telefonie. Nie chciałam martwić Anahi, a nie wiem czemu ale byłam pewna że on mi pomoże. Miała poczucie, że nadal mnie kocha. Sama nie wiem czemu, w końcu kiedyś uciekałam przed tym mężczyzną, a teraz czuję że mogę być przy nim bezpieczna. Po nie długiej chwili w słuchawce telefonu usłyszałam jego głos, przez chwilę zawahałam się, ale ostatecznie odezwałam się.
-Halo jest tam ktoś? - pytał po raz 2, wzięłam oddech i powiedziałam
-Cześć - jak zawsze moje wypowiedzi są niezwykle kreatywne, ale w tym momencie nic lepszego nie przychodziło mi na myśl.
-Kogo ja słyszę, miło - wiedziałam na 100%, że jest ucieszony że do niego dzwonię.
-Juan czy ja.... - i znów ta cholerna nie pewność czy na pewno robię dobrze - czy ja i Bell możemy się do Ciebie wprowadzić? - wydusiłam z siebie. Przez chwilę nie odzywał się, zdenrwowałam się że zrobiłam z siebie totalną idiotkę, a on po prostu ze mnie zakpił.
-Masz rację, to nie był dobry pomysł - już miałam się rozłączyć, gdy odezwał się on.
-Czekaj nie, oczywiście że się zgadzam gdzie jesteś to po Ciebie przyjadę - powiedziała mu gdzie jestem. Nie minęło może 20 minut, a już siedziałam w jego samochodzie. Na początku nie odzywaliśmy się. Ta cała sytuacja strasznie mnię krępowała. Siedzę tutaj wraz z moim byłym mężem i mam z nim mieszkać. Ale to było lepsze od ciągłego poniżania i bicia. Przyjechaliśmy pod jego dom, tak nadal mieszkał tam gdzie kiedyś. Może trochę rozbudował posiadłość i dodał basen w wielkim i tym razem już zadbanym ogrodzie. Jak dżentelmen otworzył mi drzwi od samochodu, wyjął walizki i wprowadził do domu.
-Dulce będziesz miała pokój na 1 piętrze, a Bell obok Ciebie. Oczywiście jeśli tylko będziesz chciała możemy dzielić jedną sypialnię jak kiedyś, nie mówię że od razu ale może kiedyś - nie znałam go od tej strony, tak zawsze był niezmiernie miły i szarmancki, ale on mi pomaga i nie oczekuje niczego w zamian. Może to właśnie z nim powinnam mieć dzieci, rodzinę. Może lata temu wybrałam nie tego mężczyznę co powinnam. Nie zastanawiając się już więcej rozpakowałam mniej więcej swoje rzeczy i parę zabawek Bell, które zabrałam. Nowy pokój no co można o nim powiedzieć, był przytulny, cały niebieski. Całkiem w moim guście. Dochodziła godzina 17 więc zostało mi najgorsze, odebranie Bell z przedszkola. Musiałam jej jakoś wyjaśnić, że jej ojciec już dla nas nie istnieje, co nie będzie łatwą sprawą. Powiedziałam Juanowi, że idę po Bell a to nie będzie łatwe więc wolę iść sama. Odebrałam małą i na razie bez słowa szłam z nią. Gdy minęłyśmy skręt, którym szło się do naszego wcześniejszego domu mała pociągnęła mnie za rękę. Spojrzałam na nią ze łzami w oczach.
-Mamusiu ale tam jest nasz domek - powiedziała zadwolona. Ukucnęłam i mocno przytuliłam ją do siebie.
-Co jest? - spytała mocno tuląc się do mojego karku.
-Bell kochanie my już nie mieszkamy z tatusiem, teraz będziemy mieszkać u wujka wiesz - mówiłam wysilając się na uśmiech, który przytłumiony był łzami.
-Ale dlaczego? Ja chce do tatusia - wiedziałam, że to będzie trudne. Mała jest strasznie związana z Uckerem. Nie wiedziałam jak mam jej to wytłumaczyć, ale po dłuższym zastanowieniu znalazłam rozsądny argument.
-Kochanie tatuś już nas nie kocha, ma inną panią.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hejo !
Matko jak szybko dodałam. Ale to przez Pelasiuka bo użyła podstępu. Dobra nie przedłużając mam nadzieję, że jest ok ;) Do kolejnego *-*
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
Zakazany Owoc cz.2 - Rozdział 15
-Dul może porozmawiajmy na spokojnie? Nerwy nie są nam do niczego potrzebne - myślałam, że się przesłyszałam to był jakiś omam? Próbowałam mu wyjaśnić na spokojnie, za co od razu oberwałam i to chyba najboleśniej do tej pory. Spojrzałam na zegarek, było po 10 czyli Bell musiał odprowadzić do przedszkola. Cud, że mnie nie obudził.
-Żartujesz sobie ze mnie? - spytałam najspokojniej jak umiałam.
-Nie wiem o co Ci chodzi Dul, porozmawiamy spokojnie? - nie na prawdę ja tracę wiarę w niego, on udaję że wczoraj nic się nie stało. Teraz to moje nerwy puściły, po prostu straciłam panowanie nad sobą.
-Jesteś takim idiotą, że nie widzisz jak mnie krzywdzisz? Człowieku mam zmasakrowaną twarz, codziennie obiecujesz mi że to się nie powtórzy, a ja głupia Ci wierzę. Mam dość rozumiesz? Nie chce tak żyć. Kocham Cię, ale nie będę znosiła twoich wyładowań, wyprowadzam się z Bell - ostatnie słowa powiedziałam znacznie cieszej, niż wcześniejsze. Bałam się jego reakcji, ale nie mogłam ciągle żyć w strachu. To źle się odbijało i na mojej psychicę i na Bell. Ona może do końca nie była świadom tego co się dzieję, ale jest mądra szybko by się połapała. A ja co najmniej nie chciałam być workiem treningowym mojego męża. Wstałam z łóżka i wyjęłam zza szafy walizki, zaczęłam wrzucać do nich wszystkie moje ciuchy oraz zgarnęłam z toaletki kosmetyki. Poczułam jak ktoś zaciska na moim nadgarstku spojrzałam z lekkim przerażenie w oczy Uckera.
-Proszę nie odchodź - powiedział, a w jego oczach była totalna pustka. Nie widziałam tam żadnych uczuć, nie wiedziałam czemu on się tak zachowuje. Raz pełen uczuć kochający mąż i ojciec, a nie długo później tyran. Spojrzałam na niego i z bólem serca strąciłam jego rękę, kontynując pakowanie. Weszłam jeszcze do łazienki wyjmując podkład i dokładnie tuszując wczorajsze ciosy. Od pewnego czasu stało się to już moją rutyną, ciągłe zakrywanie podbitych oczu, posiniaczonych policzków. W pewnym momencie ktoś, a mianowicie Ucker położył na moich biodrach swoje ręcę od razu wzdrygnęłam się, nie pewnie zaciskając mocno oczy odwróciłam się w jego stronę. Nie minęło dużo czasu, a poczułam na swoich wargach jego usta. To było jak dotknięcie ich czarodziejską różdżką, szkoda tylko że ten czar tak szybko jak się pojawiał też znikał.
-Ucker ja już tak nie mogę - wyminęłam go, zapięłam walizkę i wyszłam. Miałam około 7 godzin, żeby znaleźć dach nad głową. Miałam 2 opcję, albo pójść i mieszkać do Anahi albo wrócić do Juana.
-------------+++----------------++++----------
Hejo ;))
Matko tak późno dodaje, ale nie dlatego że nie chciałam po prostu zapomniałam. Ale ważne, że już jest ;))