piątek, 27 lutego 2015

Te Quedaras - Rozdział 18

-To zapewne jest zdjęcie - ja i moje jakże mądre odpowiedzi, przecież logiczne że to było zdjęcie.
-Serio? Co Ty nie powiesz, ja się pytam o to co na nim jest ! - krzyknął zły, jak zawsze wpadał w furie o nic. Nie miałam zamiaru mu na to odpowiadać.
-To Ty i ten twój szefunio, od razu wiedziałem że coś was łączy - no tak ja geniusz Dul, zaprosiłam mojego byłego chłopaka do swojego domu, swojego pokoju, gdzie mam zdjęcia jak całuję się z Uckerem przed laty.
-To zdjęcie jest sprzed wielu, wielu lat więc nie ma o co robić szumu - jak zawsze wypaliłam z mądrą wymówką.
-To po co je trzymasz ! - ponownie krzyknął co już zaczęło mnie powoli irytować, nie lubię jak ktoś mnie kontroluje, a co dopiero jak jest aż tak natarczywy.
-Wróciłam tu dopiero i nie zdążyłam go wyrzucić, to mój pokój sprzed 7 lat, a wtedy Ucker był dla mnie kimś ważnym, a teraz to już tylko nie miłe wspomnienie - kłamałam jak z nut, co jak co ale w tym jestem dobra.
-Wyrzucę to w wolnej chwili - powiedziałam i zabrałam zdjęcie z jego ręki. Rzuciłam, gdzieś w kąt no, bo jak by nie patrzeć nie chciałam go wyrzucać, a jego musiałam jakoś spławić.
-Widzimy się pierwszy raz od dawna i chcesz się kłócić - powiedziałam z uśmiechem, zarzucając ręce na jego szyję.
-Masz rację są ciekawsze rzeczy do roboty - powiedział odwzajemniając uśmiech. Objął mnie i przyciągnął do siebie. W błyskawicznym tempie wpił się w moje uta. Całował z takim stęsknieniem, było to niezmiernie przyjemne.
-Kochanie ja idę się wykąpać - powiedziałam między pocałunkami.
-Pójdziemy razem - jak zawsze ma świetne pomysły, tylko że ja wcale nie miałam ochoty na jakie kolwiek zbliżenia dziś. Ja nadal żyłam wczorajszym wieczorem, który spędziłam z Uckerem.
-Jestem zmęczona, chce żeby to była szybciutka kąpiel - próbowałam się wymigać, ale doskonale wiem, że na niego i tak to nie zadziała. Spojrzał na mnie tymi swoimi lazurowymi oczami, no nie mogłam odmówić mu wspólnej kąpieli.
-Idź nalej wodę i pamiętaj ma być dużo piany - powiedziałam śmiejąc się. Wyjmując ręcznik z szafy, usłyszałam dźwięk telefonu. Podeszłam i zobaczyłam sms, treść zszokowała mnie :
,,A jednak wiem, że kiedy on cię rozbiera myślisz o mnie, jakim grzechem jest szaleństwo trwania przy nim chociaż nasze uczucie jest oczywiste, ta miłość tak potężna boisz się zatracenia przy mnie - Ucker" - pierwsza moja myśl czy on w ogóle myśli? Szybko otrzeźwiał. Przecież tego sms, mógł przeczytać Martin. Od razu mój humor ponownie spadł na piękny poziom 0. Przeczytałam tego sms jeszcze raz i szybko usunęłam. Rzuciłam telefon do torebki, zabrałam ręczniki i poszłam do łazienki. W całym pomieszczeniu unosił się cudowny zapach kokosowego płynu do kąpieli i małych zapachowych świeczek.
-Widzę, że się postarałeś - powiedziałam, odkładając ciuchy do spania i ręczniki.
-Dla Ciebie wszystko - w błyskawicznym tempie znalazł się za mną. Oplótł swoje ręce wokół mojej talii, a na szyi złożył pocałunek. Odwróciłam się do niego obdarowując uśmiechem.
-Tęskniłem - po tych słowach wtopił się w moje usta. Jego ręce co raz bardziej przyciągały mnie do siebie. Nawet nie miałam chwili, żeby złapać jakiś porządny wdech. Dosłownie miażdżył moje usta swoimi. Gdy zdjął ze mnie ubrania i zostałam w samej bieliźnie włączył mi się automatyczny hamulec, a całe myślenie skierowane było ku sms, który dostałam od Uckera. Teraz zdałam sobie sprawę, że miał rację z tym co pisał. Gdy stoję tu przed Martinem, a on pozbawia mnie garderoby nie myślę wcale o nim tylko o Uckerze i ostatniej nocy. Z natłoku myśli wyrwała mnie chłodna ręka Martina, która powędrowała wprost do zapięcia od mojego biustonosza.
-Nie ! - krzyknęłam, odsuwając się szybko od niego.
-Nie chcesz? - spytał przybliżając się do mnie oraz ponownie przytulając mnie. Wszystko było by dobrze, gdyby nie ten cholerny sms od Uckera.
-Nie bądź zły, ale chce się sama wykąpać i iść spać rano wstaje do pracy - powiedziałam odpychając go i otwierając drzwi, dając mu tym samym do zrozumienia żeby wyszedł. Nie odezwał spojrzał na mnie takim dziwnym wzrokiem i wyszedł. Zsunęłam z siebie resztki ubioru i weszłam do ciepłej wody. Tego było mi trzeba, chwila spokoju relaksu, moment w którym nikt nic ode mnie nie oczekuje. Zamknęłam oczy, a pierwsza osoba którą zobaczyłam to Ucker. Kurde on stanowczo za często pojawia się w moich myślach, to nie powinno tak wyglądać. Teraz powinnam przechodzić miłosne uniesienia z moim chłopakiem. A tymczasem wygoniłam go i myślę o moim ex chłopaku, a teraz także kochanku? 

Chodziłam po meksyku trzeba przyznać, że nocą wygląda jeszcze piękniej niż za dnia. Nie chcialam wracać do domu, teraz uświadamiałam sobie jak wiele krzywd zrobiłam Poncho przez te wszystkie lata, on starał się o mnie a ja go odrzucałam tak jak on teraz mnie. Jednak ja nie miałam zamiaru się poddawać, powędrowałam pewnym krokiem pod same drzwi Poncho i pewnie zapukałam i czekałam jak mi otworzy.
-Idę - słyszałam jak krzyczy. Otworzył drzwi i moim oczom ukazał się Ponchito w samym ręczniku, kropelki wody, które leciały z mokrych włosów, spływały po jego klatce piersiowej. Wyglądał obłędnie.
-Mówiłem Ci już coś - powiedział i już chciał zamknąć drzwi, jednak w ostatniej chwili złapałam je.
-Dlaczego? Dlaczego taki jesteś, przecież przeprosiłam i chciałam spróbować - powiedziałam wpatrując się wprost w jego oczy.
-Ale ja już nie chce - w błyskawicznym tempie zamknął drzwi, a w moich oczach pojawiły się łzy, w takich momentach człowiek zdaję sobie sprawę jak wiele stracił. Nie chciałam już znów pukać i płaszczyć się przed Alfonso błagając żeby dał nam szansę, dlatego odeszłam. Zamówiłam taksówkę do domu.

Leżałam w tej wannie z godzinę, ale teraz woda robi się zimna i niestety czas już wyjść. Dokładnie osuszyłam się ręcznikiem i włożyłam na siebie spodenki i top do spania. Jak wyszłam Martin leżał w krótkich spodenkach na łóżku i przeglądał coś w laptopie. Co jak co, ale trzeba mu przyznać, że wyglądał bardzo apetycznie. Na sam jego widok, na moją twarz wrócił delikatny uśmiech. Weszłam na łóżku i usiadłam wpatrując się w niego, byłam ciekawa jak szybko odłoży ten komputer.
-Gniewasz się? - spytałam kładąc głowę na jego ramieniu.
-Troszeczkę - powiedział zamykając laptopa. Odłożył go na szafkę, która stoi przy łóżku i przytulił mnie do siebie. Mocno wtuliłam się w jego ramiona, a on pocałował mnie w głowę. Uniosłam głowę i przywarłam swoimi ustami do jego. Z głowy wyleciał mi Ucker. Teraz leżałam pod nim, a on całował moje usta nawet na chwilę się od nich nie odrywając. Jego ręce powędrowały pod moją koszulkę. Zaczął gładzić moją skórę opuszkami palców co powodowało delikatne dreszcze przechodzące przez moje ciało.  W szybkim tempie pozbył się moich spodenek, leżałam w samej bluzce i majtkach.
-Dul możemy porozm... przepraszam - w drzwiach stanęła zapłakana Anahi.
-Jasne - powiedziałam odrywając się od Martina.
-Nie ja nie chce przeszkadzać - powiedziała zamykając drzwi.
-Za chwilę do ciebie przyjdę - powiedziałam zanim zdążyła zamknąć do końca.
-Przepraszam, muszę iść ona nie płaczę bez powodu - mówiłam zakładając spodenki.
-Nie gniewaj się - dałam mu buziaka i zeskoczyłam z łóżka. Jak najszybciej udałam się do pokoju Ann, ona wyglądała naprawdę marnie. Weszłam bez pukania i zastałam ją na łóżku, głowę miała schowaną w poduszkach i płakała.
-Kochanie co się stało? - spytałam siadając na łóżku obok niej i pocierając ramię, w celu dodanie otuchy.
-Zerwałam z Carlosem - powiedziała, a właściwie wydukała przez płacz.
-Przykro mi - spojrzałam na nią, jednak czułam że to nie dlatego jest załamana.
-Ale ja się zakochałam - po tych słowach jeszcze bardziej się rozpłakała.
-To czemu z nim zerwałaś? - już nic nie rozumiem, kocha go ale z nim zrywa.
-W Poncho - teraz jej płacz, można porównać do dźwięków wydalanych przez jakieś dzikie zwierzęta.
-Ja już nic nie rozumiem, kochasz Poncho który ciągle do Ciebie podbija ale nie jesteś z nim i płaczesz ? - spytałam
-Zerwałam z Carlosem i wykorzystałam do tego Poncha, a jak chciałam z nim spróbować to on mnie odrzucił i to już 2 razy - dopiero teraz wszystko zaczęło układać mi się w głowie.
-Postaraj się o niego.
-Przecież przeprosiłam i nawet mu kolacje zrobiłam - powiedziała ocierając oczy.
-Ann, on chce Cię przetestować nie rozumiesz?
-Nie - odpowiedziała robiąc strasznie śmieszną minę.
-Chce zobaczyć czy zależy Ci na nim i czy mógłby stworzyć z Tobą coś poważnego, dziewczyno on biegał za Tobą 7 lat - potrząsnęłam ją, a na jej twarzy zawidniał delikatny uśmiech.
-Masz rację - krzyknęła już szczęśliwa i mocno mnie przytuliła.
-Dul, a ten chłopak to Martin? - spytała odklejając się ode mnie.
-Tak - odpowiedziałam dosyć obojętnie.
-A co z Uckerem? - skąd jej to pytanie przyszło do głowy, przecież nie mówiłam jej tym że z nim pracuje, ani o tym że spędziliśmy razem jedną noc. Trochę się zmieszałam i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Mam okłamać własną siostrę? Ale może to będzie lepsze niż prawda.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                  HEJ ! :)
Dziś dodaje wcześniej, a nie wieczorem jak widzicie rozdział jest krótszy, ale nie mogą być ciągle takie długie haha :) No mam nadzieję, że się podoba :) AAA !! No i bym zapomniała o najważniejszym treść sms Uckera to jest po prostu kawałek piosenki Dulce i Juliona- ,,Lagrimas"
Po prostu świetnie mi pasowało i nie mogłam się powstrzymać :) ! Do następnego ! :)

piątek, 20 lutego 2015

Te Quedaras - Rozdział 17

-Martin, a co Ty tu właściwie robisz?- byłam w szoku, a to były jedyne słowa które zdołałam z siebie wydusić.
-No ja kto co Dul, przyjechałem do swojej ukochanej - zatkało mnie jeszcze bardziej, była zdezorientowana, patrzyłam to na zdziwionego Uckera i na Martina, który szybko podszedł do mnie objął i pocałował. Stałam dosłownie jak jedna wielka kłoda, w mojej głowie przeplatało się tysiące myśli.
-To jak szef pozwoli wyrwać Ci się ze mną na lunch? - spytał spoglądając w stronę Uckera, który stał i nic się nie odzywał. Był taki nie obecny.
-Tak, daj mi 5 minut pójdę tylko do łazienki - powiedziałam wymijając ich obydwu, posłałam przy tym litościwe spojrzenie w kierunku jakby nie patrzeć mojego kochanka, z którym zdradziłam chłopaka. Bałam się zostawić ich samych, a wcale nie chciało mi się do toalety. Wyszłam i kucnęłam pod drzwami, byłam strasznie ciekawa czy Ucker wyda mnie i powie o naszej wspólnej nocy.
-Masz cudowną kobietę - usłyszałam słowa Uckera, wiedziałam że teraz się zacznie. Bałam się strasznie reakcji Martina, gdy dowie się o wydarzeniach wczorajszego wieczoru, oczywiście o ile Ucker miał zamiar go o tym poinformować.
-Tak, ale nawet nie próbuj się do niej zbliżać - no tak Martin jak zawsze zazdrosny, ale do tego po prostu można przywyknąć.
-Jesteśmy z Dul w bardzo bliskich relacjach - po jego słowach, po moim ciele przeszedł dreszcz. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.
-Nie zbliżaj się do niej, bo wybiję Ci te twoje białe ząbki. Zrozum, że Dulce jest moja i tylko moja, a żaden szefunio nie będzie się do niej przystawiał. Zobaczysz nie długo rzuci pracę u Ciebie i wróci ze mną do Brazylii, a Ty tylko obliżesz się smakiem - Martin mówił na tyle głośno, że słyszałam dokładnie każde jedne jego słowo. Stwierdziłam, że czas już tam wejść bo ich rozmowa może przynieść nie dobre efekty, dlatego też podniosłam się i jak gdyby nigdy nic weszłam. Spojrzałam w kierunku Uckera i się uśmiechnęłam.  W mojej głowie krążyło tyle myśli, byłam zła na Martina za słowa, które wypowiedział na mój temat. Traktował mnie jak przedmiot, który tak po prostu może spakować w walizkę i zabrać ze sobą, zupełnie jak ja nie miałabym nic do powiedzenia. Podeszłam do biurka i wyłączyłam komputer. Wyszłam z Martinem, byliśmy przy windzie i wtedy jakoś tak zupełnie przez przypadek przypomniałam sobie, że nie wzięłam torebki.
-Kochanie poczekaj na mnie na dole, ja pójdę tylko po torebkę.
-Pójdę z Tobą - wiedziałam, że to zaproponuje najchętniej nie odstępował by mnie na krok co czasem było dosyć męczące.
-Dam sobie radę - stwierdziłam z uśmiechem i cmoknęłam go w usta, jak to na niego przystało musiał przyciągnąć mnie mocniej do siebie co doprowadziło tylko do długiego namiętnego pocałunku. Podeszłam pod gabinet i wzięłam głęboki wdech. Jak otworzyłam drzwi doznałam małego szoku, nie spodziewałabym się tego co tam zastałam.
-Co Ty robisz? - spytałam podbiegając do Uckera, który przez te parę minut kończył pić butelkę jakiejś mocnej whisky. Był kompletnie zalany. Wiedziałam, że nie mogę go tutaj zostawić. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Martina. Wytłumaczyłam mu, gdzie mieszkam i poprosiłam żeby jechał tam się rozpakować, bo mi coś wypadło i muszę zostać w firmie, ku mojemu zdziwieniu od razu się zgodził i nie robił nie potrzebnych wyrzutów. Rozłączyłam się ponownie podchodząc do Uckera i wyrywając mu z ręki kolejną już szklankę z trunkiem.
-Uspokój się, picie Ci nic nie da - powiedziałam siląc się na podniesienie go z fotela. Chciałam przenieść, go na kanapę, żeby tam trochę się przespał. Po długich wysiłkach Ucker siedział na kanapie.
-Czemu się upiłeś ? - spytałam zła na niego.


Obudziłam się dosyć późno, od razu skierowałam się do salonu gdzie spał Poncho. Jednak nie było go już. Zastanawiałam się, gdzie może być, ale po chwili zorientowałam się że poszedł po prostu do pracy. Po chwili znalazłam potwierdzenie mojej tezy, znalazłam karteczkę, w której zostałam poinformowana że Poncho poszedł do pracy i jeśli chce wyjść to klucze leżą na blacie i mam zostawić je pod wycieraczką. Swoją drogą dosyć oryginalna ta jego skrytka nie była. Postanowiłam zaczekać na niego i spokojnie porozmawiać. Byłam smutna po tym jak mnie potraktował. Ubrałam się i szybko skoczyłam do sklepu, stwierdziłam że przygotuje coś typu przeprosinowego obiadu, bo jak się zorientowałam Poncho kończy pracę koło 17. Moje zdolności kulinarne są na prawdę dosyć spore, zawsze gotowałam z mamą taka moja mała pasja. Postanowiłam zrobić standardowe spaghetti. Najszybsze i najsmaczniejsze, chyba nie ma człowieka który nie lubił by makaronu z sosem. Wróciłam szybko do jego mieszkania, było mi ciężko gotować, bo nie miałam zupełnie pojęcia gdzie co leży. Swoją drogą jak na mężczyznę, który mieszka sam to Poncho bardzo dba o swoje mieszkanie. Jest czysto, nie brakuje w nim dosłownie nic. Te mieszkanie jest perfekcyjne, przytulne, bije od niego takie ciepło, ono po prostu idealnie oddaje osobowość Poncho. Wzięłam się za gotowanie, przystroiłam ładnie stół i na stole postawiłam świeże kwiatki, które także kupiłam. Teraz pozostało mi tylko czekać na powrót Poncha.

-Ucker zadałam Cię pytanie! - powtórzyłam trochę głośniej, złapałam za jego podbródek zmuszając go tym samym do tego, aby spojrzał na mnie.
-Mogłabyś, mogłabyś - jąkał się co trochę mnie irytowało.
-Co mogłabym ? - spytałam nerwowo.
-Mogłabyś, no powtórzyć.
-Dlaczego się upiłeś? - powiedziałam powoli i wyraźnie, tak aby na pewno do niego dotarło.
-Bo, bo ja Cię kocham Dul, a Ty masz chłopaka i on chce mi Cię odebrać - mówił, a właściwie seplenił. Jego słowa mnie bolały, było mi smutno. Przecież podobno ludzie, którzy są pijani mówią prawdę, czy to w ogóle możliwe że po tylu latach on nadal mnie kochał, lepsze pytanie czy on kiedyś w ogóle mnie kochał. Siedziałam przy nim, a on tulił się do mnie niczym małe dziecko.
-Dlaczego nic mi nie odpowiesz, Dul czy Ty czy Ty mnie kochasz? - spytał, a z jego oczu poleciały łzy. Co ja mam mu odpowiedzieć? Nie dość, że jest pijany to jeszcze zadaje takie pytania.
-Jesteś pijany, nie wiesz co mówisz, zdrzemnij się - powiedziałam gładząc go ręką po policzku.
-Bo ja to Cię bardzo kocham - ponownie wyznał mi miłość, tylko że tym razem z mały dodatkiem. Nawet nie zorientowałam się kiedy a wpił się w moje usta. Całował mnie strasznie zachłannie. To dziwne, bo przy tym pocałunku nie przeszkadzał mi nawet odór alkoholu, który czuć było od Uckera.
-Czy to znaczy, że mnie kochasz? - spytał odrywając się od moich ust, ponownie przez niego byłam zdezorientowana co miałam mu powiedzieć? Nie kocham Cię, a ten pocałunek jakoś sam wyszedł, czy może tak kocham Cię. No litości.
-Idź spać, porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz - powiedziałam i po prostu położyłam go przykrywając marynarką. Odeszłam i usiadłam przy biurku nie chciałam siedzieć przy nim bo mogło by dojść do kolejnej wpadki w postaci buziaka, a tego bym nie chciała. Tak to mogłam mu się przyglądać.

Dochodziła godzina 17:30, a Poncha nadal nie było myślałam, że poszedł do kogoś bądź został po godzinach. Postanowiłam jeszcze raz podgrzać przygotowany wcześniej obiad. Gdy skończyłam wyłożyłam go na talerze, stwierdziłam że jeśli za 20 minut go nie będzie to po prostu wyjdę zostawiając mu ten cholerny klucz pod wycieraczką. Po jakiś 10 minutach mojego czekania usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania. Jak się domyśliłam to był Poncho.
-Widzę, że Ann nawet nie może zostawić klucza pod wycieraczką - powiedział ściągając kurtkę i buty. Rzucił kluczę na szafkę, która stała przy wejściu.
-Co to? - powiedział wchodząc do salonu, spojrzał na ładnie przystrojony stół na pysznie wyglądające jedzenie i na mnie.
-Przeprosiny - powiedziałam nieśmiało.
-Pewnie jesteś głodny, ja w sumie też czekałam na Ciebie cały dzień to może zjedzmy - wydusiłam z siebie, siadając do stołu. On poszedł w moje ślady i także usiadł. Jedliśmy w ciszy, co chwila spoglądając na siebie.
-Smakowało ? - spytałam, gdy zobaczyłam że właśnie skończył jeść.
-Tak było pyszne - odpowiedział wstając i odkładając talerz do zmywarki.
-Poncho ja chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie - odpowiedziałam wstając i podchodząc do niego. Gdy się odwrócił staliśmy dosłownie twarzą w twarz.
-Nie gniewam się - odpowiedział patrząc prosto w moje oczy. Ucieszyły mnie jego słowa, po nich uśmiechnęłam się, stanęłam na palcach i musnęłam jego usta. Nie czekałam na reakcję tylko od razu chciałam pogłębić nasz pocałunek, jednak tego co zrobił nie spodziewałam się. Poncho odepchnął mnie od siebie.
-To, że się nie gniewam to nie znaczy że możesz znów się mną bawić - zabolały mnie jego słowa i to strasznie, były one niczym kołek prosto w serce.
-Ale ja chcę na prawdę stworzyć z Tobą poważny związek - chciałam go jakoś o tym zapewnić, bo na prawdę tak było.
-Przez 7 lat starałem się o twoje względy, a teraz jak zobaczyłem jaka jesteś na prawdę to uświadomiłem sobie, że straciłem na Ciebie tyle czasu - tego było za wiele w moich oczach pojawiły się łzy, które spływały jedna za drugą po moich policzkach.
-Chciałam Cię przeprosić, a Ty co nie doceniasz tego - odpowiedziałam patrząc mu wprost w oczy.
-Przecież powiedziałem, że się nie gniewam.
-Jesteś podły - mówiłam nie spuszczając z niego wzroku.
-I kto to mówi - spojrzał teraz i on na mnie, a w jego wzroku była masa pogardy dla mojej osoby. Nie chciałam już tego słuchać, ani patrzeć na niego dlatego oddałam mu kluczę, które miałam w kieszeni i wyszłam. Teraz dotarło do mnie jak wiele straciłam przez swoje głupie postanowienia i przez to, że byłam ślepa. Ślepa na miłość.

Spojrzałam na zegarek dochodziła godzina 19, wiedziałam ze muszę już iść do domu, ale Ucker nadal słodko spał. Nic dziwnego wypił praktycznie całą butelkę whisky i to w jakieś 10 minut. Napisałam mu kartkę, że poszłam do domu i mniej więcej streściłam co się dzisiaj stało, oczywiście nie wspomniałam mu o Martinie,  miałam nadzieję że alkohol wypali mu dziurę w pamięci z tego momentu. Zamknęłam jego gabinet na klucz, który później wsunęłam pod drzwiami żeby miał jak wyjść. Wszystkich w firmie poinformowałam, że Ucker już wyszedł dawno i wróci dopiero jutro rano, z racji tego że byłam jego asystentką to wszyscy uwierzyli bez większych wątpliwości. Udałam się na autobus, który po chwili podjechał. Pierwszy raz od dawna moja droga do domu minęła bez żadnych dodatkowych atrakcji w postaci burzy, czy spóźnienia na autobus. Weszłam do domu jak zawsze panowała tam błoga cisza. Mama u ojca siedziała, dobrze że już nie długo tata wraca do domu. Ann pewnie na jakiejś sesji, albo imprezie no cóż po niej można spodziewać się wszystkiego. Rzuciłam, gdzieś w kąt torebkę i udałam się wprost do mojej sypialni. Jedyne o czym dziś marzyłam to długa kąpiel. Wchodząc do pokoju standardowo rzuciłam moje szpilki na podłogę.
-Już jestem kochanie - powiedziałam podchodząc do Martina i przytulając go do siebie. Wtedy stało się coś dziwnego on mnie po prostu odepchnął.
-Ej co się stało? - spytałam zdziwiona jego zachowaniem.
-Co to jest? - tym razem to on spytał, był wściekły tak to dobre określenie. A mnie trochę wmurowało nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć.


-------------------------------------------------------------------------------------------
                                                           Hejo ! :)
No więc muszę powiedzieć, że już nie chce zawieszać przeszło mi hahah :) Ogólnie mam pomysły, a nawet jak mi się chce to piszę więc jest już okej, moje załamanie pisemne poszło w nie pamięć :) No, a co do następnego to za tydzień, ale to już chyba standardzik :) Więc do kolejnego *-*

piątek, 13 lutego 2015

Te Quedaras - Rozdział 16

-Niech Ci będzie - powiedział niechętnie. Strasznie chciało mi się z niego śmiać, z tego wychodzi że Uckerek po prostu boi się burzy. Odpięłam pas i wysiadłam z samochodu. Po chwili dołączył do mnie i Ucker. Szliśmy dosyć szybko, na szczęści mój dom był stosunkowo blisko. Zostało nam może jeszcze jakieś 200 m. Moje biedne nogi odmawiały już powoli posłuszeństwa co się im dziwić nie dość, że cały dzień w szpilkach to teraz jeszcze moje ukochane buciki są mokre, przez co zrobiły się strasznie nie wygodne. Szłam już totalnie jak jakaś pokraka, makijaż spływał mi po twarzy zostawiając nie ładne czarne smugi.
-Chodź pomogę Ci - usłyszałam głos Uckera. Po chwili czułam jak wsuwa mi swoją rękę pod kolana, a już po chwili niósł mnie na rękach.
-Puść jestem ciężka zmęczysz się - mówiłam, ale wcale nie wyrywałam się. Jego przemoczona koszula całkowicie prześwitywała. Muszę przyznać, że Ucker spokojnie mógłby startować na mistera mokrego podkoszulka. Wyglądał bosko.
-Nie gadaj głupot - uuuu to mnie zagiął. Ucker i jego mądre odpowiedzi.  Jak już mówiłam mój dom, był dosyć blisko. Już po chwili staliśmy na werandzie, a ja szukałam kluczy w kieszeni. Nie było to najłatwiejsze, ponieważ całe spodnie były mokre i kleiły się do ciała.
-Mam - powiedziałam zadowolona z siebie, otworzyłam drzwi. Od razu jak weszłam zorientowałam się, że nikogo nie ma. Mama jest u ojca w szpitalu, ale gdzie wywiało Ann.
-Chodź - powiedziałam ciągnąc Uckera za rękę w stronę schodów. Po chwili staliśmy przed sporą garderobą.
-Weź sobie coś do spania, a później przynieś mi ciuchy do łazienki - powiedziałam wskazując na drzwi od toalety.  Zostawiłam go samego i udałam się do łazienko-pralni. Weszłam i od razu zdjęłam z siebie mokrą koszulę. Odpięłam guzik od spodni, próbowałam je zdjęć co szło mi dość nie udolnie. Nie dość, że były mocno obcisłe jak je zakładałam to zmoczone są jeszcze gorsze. Z wielkim trudem zsunęłam je z bioder, a to dopiero początek. W trakcie moich zmagań, usłyszałam jak drzwi otwierają się i do środka wchodzi nie kto inny jak Uckerek. To sobie wybrał moment. Ja siedząca na ziemi, usiłująca zdjąć te cholerne spodnie, a w dodatku miałam na sobie ten piękny czerwony stanik.
-Może pomóc? - spytał rozbawiony.
-To pomóż, a nie się szczerzysz - odparsknęłam zła, już miałam dosyć siłowania się z tymi spodniami. Podszedł odstawiając na pralkę swoje mokre ciuchy, ukucnął przy mnie i złapał za jedną nogawkę. Musiał się mocno namęczyć, ale z drugą poszło dużo łatwiej. Po długich zmaganiach wstałam z podłogi przede mną stał Ucker i uważnie mierzył mnie wzrokiem. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mądra Dula tak tak czyli ja stoi przed dzikim napaleńcem w samej bieliźnie.
-Nie patrz się tak - powiedziałam lekko skrępowana, jego wzrokiem.
-Jesteś taka piękna, zupełnie jak 7 lat temu - powiedział przybliżając się do mnie. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam co się dzieję. To było jak hipnoza, chciałam mu powiedzieć, żeby nie zbliżał się, ale nie umiałam. Podszedł jeszcze bliżej i objął mnie, patrzyłam prosto w jego oczy. Gdzieś tam w środku poczułam nagły przypływ siły, wyrwałam się z jego objęć. Odeszłam i pozbierałam pranie. Wrzuciłam je do pralki, a właściwie pralko-suszarki i nastawiłam. Czułam, że nadal jestem oblegana przez wzrok Uckera. Gwałtownie się odwróciłam co nie było dobry pomysłem, dosłownie za mną stał on. Wzięłam jeden głęboki oddech.
-Dziękuje - cicho szepnęłam. Sama nie wiem czemu.
-Za co? - spytał zdziwiony, ponownie podchodząc na niebezpieczną odległość.
-Za to, że dałeś mi pracę, pomogłeś mojemu tacie no i ogólnie za to, że tak mi pomagasz - nie wiem po co, walnęłam mu te poezję, ale dzięki temu poczułam się jakoś lepiej.
-Nie ma za co, robię to bo, bo mimo tylu lat zależy mi nadal na Tobie i ja, ja Cię Dulce nadal kocham - wmurowało mnie, czułam się dziwnie. Przyjemne mrowienie w brzuchu, gęsia skórka, dreszcze. Nie wiem czemu, to było dziwne. Dziwne czy to na pewno dobre słowo. Nie jestem pewna.
-Ja nie wiem co mam powiedzieć - jąkałam się jak jakaś nastolatka, przez niego ponownie moja kobiecość i pewność siebie odeszła gdzieś w nieznane.
-Ciii nie mów nic - powiedział kładąc palce na moich ustach, podszedł jeszcze bliżej co spowodowało, że nasze ciała styknęły się. Ponownie ten przyjemny dreszcz, przeszedł przez całe moje ciało. Jego ręce oplotły moje ciało, lekko nachylił się nade mną i delikatnie musnął moje usta swoimi. W tym momencie cały świat przestał istnieć, to było coś pięknego czułam, że czekałam na to od tych całych 7 lat. Byłam tak strasznie stęskniona jego ust, dawno nie czułam takiej przyjemności po samym pocałunku. Nawet Martina pocałunki nie były tak przyjemne. Z sekundy na sekundę nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i agresywny. Czułam jak Ucker lekko unosi mnie do góry i sadza na pralce. Stał pomiędzy moimi nogami, a ja oplotłam jego biodra. Nie myślałam jakie będą konsekwencję tego co może się stać. Ucker był czuły i namiętny, ustami błądził już po mojej szyi, zostawiając na niej ślad czerwonej malinki. Jego ręka sprytnie powędrowała po moich plecach do zapięcia od stanika. Jednak nie tak szybko, zrzuciłam jego rękę. A tymczasem ja swoimi rękoma powędrowałam pod jego koszulkę. Pozbyłam się jej w błyskawicznym tempie. Zostawiłam na jego torsie pocałunki. Byłam jak w transie. Jego ręka ponownie powędrowała do mojego zapięcia od stanika. Tym razem już nie miałam zamiaru mu przerywać. Szybkim ruchem odpiął stanik, jednak nie dałam mu go do końca zdjąć. Całym ciałem przyległam do jego, szczerze trochę się wstydziłam.
-Nie tutaj - szepnęłam do jego ucha. Trochę przerażała mnie perspektywa seksu na pralce i to działającej. To śmieszne no ale cóż. Uniósł moje ciało do góry i zaniósł do pierwszej lepszej sypialni. Wydaję mi się, że kiedyś musiał tu być bo akurat to była moja sypialnia. Postawił mnie na nogi, a mój stanik opadł na ziemie. Stałam przed nim praktycznie naga i jedyne co mnie zasłaniało to dolna część bielizny. Moje skrępowanie, gdzieś odpłynęło.
-Jesteś taka piękna - powiedział i wpił się w moje usta. Ponownie uniósł mnie do góry i tym razem od razu położył na łóżku. Leżałam, a on całował moje usta, a ręką wodził po udzie. W końcu druga jego ręka zjechała do moich piersi i zaczęła je masować i ugniatać. Brakowało mi jego czułości od dawna. Całował moją szyję, przeszedł przez piersi, brzuch aż do podbrzusza. Tam ręką zdjął, moją bieliznę. Gdy to zrobił ja przejęłam inicjatywę, usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam zachłannie całować jego usta, a moja ręka podążyła do jego bokserek. Szybko się ich pozbyłam i teraz oboje byliśmy całkiem nadzy. Jedną ręką gładziłam jego tors, a druga została przy męskości Uckera. Zaczęłam wykonywać nią rytmiczne ruchy, a Ucker przechodził jakąś ekstazę. Widziałam, że dobrze mu ze mną. Musiał stwierdzić, że teraz jego kolej, przekręcił nas i to znów ja leżałam na dole. Całował moje usta, a drugą ręką pieścił moją intymną strefę. Co chwila cicho pojękiwałam do jego ust. Nasza gra wstępna trwała już z dobrą godzinę, chciałam żeby już był ten moment kiedy będziemy połączeni w jedność. Wbiłam paznokcie w jego plecy. Nie wiem czy przekazujemy na tych samych falach, ale wtedy Ucker nakierował swojego członka i szybko wszedł we mnie. Był taki agresywny, a zarazem czuły i namiętny. To było coś niesamowitego, powtarzam się ale taka prawda, w tym momencie wiedziałam już, że Ucker jest jedynym mężczyzną, który może dać mi prawdziwą rozkosz, przyjemność, miłość. Wchodził we mnie, a jego ruchy z sekundy na sekundę robiły się coraz szybsze i bardziej agresywne. Przekręciłam Uckerka i teraz to ja byłam górą, lekko uniosłam biodra i nadziałam się na jego męskość, moje ruchy były ponętne, a zarazem czułe. Wiedziałam, że ja i Ucker jesteśmy dla siebie stworzeni, pasowaliśmy do siebie pod każdym calem. Nie ruszał mnie nawet fakt, że mam chłopaka który czeka gdzieś tam na mnie. Opadałam coraz wolniej, byłam już trochę zmęczona, ale nadal nie miałam dosyć. Kochaliśmy się jeszcze koło godziny, ostatnie mocne pchnięcia Uckera i poczułam jak wypełnia mnie przyjemna fala gorąca, całkowicie bezsilna opadłam na tors Uckera. Nie byłam nawet w stanie wstać i wyjść z Uckera, tak on nadal był we mnie. Leżałam na nim, a on składał pocałunki na moich ustach.
-Byłaś cudowna, Ty po prostu jesteś nieziemska - to było bardzo miłe, jego słowa, przez ten wieczór powtarzał mi chyba z 10 razy że mnie kocha.
-Chodźmy spać, rano do pracy - urwałam krótko, zwlekając się z niego i kładąc obok.
-Jesteś ze swoim szefem, pójdziemy jak wypoczniemy - dziwnie usłyszeć coś takiego, uprawiałam seks ze swoim szefem i osobą, która tak strasznie zraniła mnie przed laty. Nie chciałam już nic mówić wtuliłam się w niego i zasnęłam, czułam jak gładzi mnie po włosach i szepcze jakieś miłe słowa.


Miałam dziś nocną sesję, później chciałam wrócić do domu, jednak wyrzuty sumienia nie pozwalały mi. Strasznie żałowałam mojego dzisiejszego zachowania, doskonale wiedziałam, że Poncho powiedział mi prawdę. Zachowałam się podle, a od zawsze chciałam tego uniknąć. Miałam być pożądna i nie pomiatać ludźmi, ani ich nie wykorzystywać. Nogi same poniosły mnie wprost pod apartament Poncha. Nie pewnie weszłam do jego klatki i stanęłam pod jego drzwiami. Wzięłam jeden głęboki wdech i zapukałam. Nikt nie odbierał, stwierdziłam że musi już spać, w końcu jak by nie patrzeć jest koło 3, a ja tak po prostu pukam sobie do kogoś. Już miałam odchodzić, gdy w drzwiach stanął Poncho. Wyglądał słodko taki zaspany i nie ogarnięty.
-Mogę u Ciebie zostać? - spytałam z nadzieją.
-Jasne wchodź - powiedział puszczając mnie w drzwiach. Nie wiedziałam, że tak łatwo pójdzie. Usiadłam na kanapie.
-Chcesz coś do picia?
-Przepraszam - powiedziałam szybko wstając i przytulając go. Był chyba zdezorientowany, bo jego ręce po prostu wisiały.
-Nie ma za co - uciął szybko i puścił mnie.
-To jak chcesz coś do picia? - spytał ponownie.
-Nie dziękuje - ta rozmowa była taka fascynująca.
-Dobra idź do mnie do sypialni, a ja prześpię się na kanapie - powiedział wskazując mi drzwi od pokoju.
-Myślałam, że porozmawiamy bądź coś w ten deseń - mówiłam z nadzieją w głosie.
-Niektórzy pracują - zgasił mnie, tak to prawda. Spuściłam głowę i poszłam do wskazanego pokoju. Położyłam się na łóżku, ta pościel była cała nim przesiąknięta. Miała taki ostry, męski zapach. Miałam wrażenie, że mimo wszystko jestem zakochana w Poncho. Z takimi myślami zasnęłam.

Wstałam rano i spojrzałam na zegarek, no tak nie można powiedzieć że to było rano. Było południe, spojrzałam na miejsce obok mnie, ale nie było tam już Uckera. Wstałam i zarzuciłam na siebie szlafrok. Byłam strasznie senna, leniwie zeszłam na dół, chciało mi się jeść. Na dole czekała mnie miła niespodzianka, stół był cały w różnych pysznościach jajecznica, kolorowe kanapki, owoce, sok. Przy kuchni stał Ucker, który zalewał herbatę.
-Już wstałaś - powiedział podchodząc do mnie, objął mnie  i pocałował. Słodko uśmiechnęłam się do niego i oddałam pocałunek. Ucker złapał za sznurek od mojego szlafroka, pewnie zboczeniec chciał go rozwiązać ale nie tym razem.
-Jestem bardzo głodna - powiedziałam darując mu ostatni pocałunek, usiadłam przy stole. Nalałam sobie soku i zaczęłam jeść. Miałam dziki apetyt.
-Widzę, że jesteś bardzo głodna po wczoraj - mówił z uśmiechem. Nie odpowiedziałam nic tylko odwzajemniłam uśmiech i dalej jadłam. Po skończonym śniadaniu wstałam i powiedziałam.
-Idę się ubrać, Ty sobie wybierz coś w garderobie i jedziemy w końcu do pracy - jego mina bezcenna chyba myślał, że dziś będzie miał mały urlop. Dziś postanowiłam ubrać się nieco bardziej seksownie i kobieco. Wyjęłam z szafy krótką białą sukienkę do tego wysokie szpilki. Szybki prysznic, mocny makijaż, zakręcone włosy i efekt idealny. Gdy wyszłam od razu zostałam zasypana wieloma komplementami od Uckera. Mówił jaka to ja piękna i seksowna. Po dłuższej chwili w końcu byliśmy w samochodzie i drodze do pracy. Na każdych jednych światłach, gdzie staliśmy Ucker nie szczędził sobie pocałunków. Dotarliśmy pod budynek. Wsiedliśmy do windy, gdzie ponownie okazywaliśmy sobie czułości. Gdy dotarliśmy na piętro i szliśmy razem, wszystkie sekretarki i inne panienki patrzyły jak głupie. Chciało mi się śmiać, to było komiczne. Weszliśmy do jego gabinetu, gdzie nie mogłam powstrzymać swojego rozbawienia.
-Co Cię tak cieszy kochanie? - spytał niczego nie świadomy Ucker.
-Widziałeś swoje pracownice o mało im oczy nie wypadły.
-Nic dziwnego, wyglądasz bosko - i ponowne komplementy.
-Nie wiem jak Ci się odwdzięczę za to wszystko co dla mnie robisz - powtarzam się ale byłam strasznie mu wdzięczna.
-Mi wystarczy, że jesteś moją kobietą i zrobię dla Ciebie wszystko - Ucker i takie wyznania to nie bywałe. Podszedł do mnie, byłam oparta o biurko, objął mnie i już chciał pocałować, gdy drzwi od gabinetu się otworzyły. Ucker ode mnie odszedł, a ja przeżyłam mały szok.


-----------------------------------------------------------------------------------------------
                                                Hejo ! :)
No więc jest i 16, ale tak całkiem poważnie mówiąc to zastanawiam się coraz częściej nad małą przerwą czy też zawieszeniem, sama nie wiem dlaczego. Ogólnie pomysły mam i rozdziały mam opracowane, ale tylko w głowie brak weny na przeniesienie ich na pismo. No, ale zobaczymy jeszcze. Kolejny standardowo za tydzień, najpóźniej w kolejną niedzielę. Ale wasze, będę czytać i komentować :) Mam nadzieję, że podoba się rozdział. Do następnego ! :) 

piątek, 6 lutego 2015

Te Quedaras - Rozdział 15

-Hmm po dłuższym stwierdzeniu mogę rzec, iż jest to monitor od komputera - powiedziałam zgryźliwie. Nie wiedziałam czy zobaczył co kolwiek więc nie chciałam się wyrywać.
-Pytam o to - znów krzyknął tym razem odwracając monitor w moją stronę. Jak się można domyślić zobaczyłam moje zdjęcia na tym cholernym portalu. Ciekawe, że Uckerek wybrał akurat te w bardzo skąpej bieliźnie. A najlepsze jest to, że robiłam je dziś rano więc mam ją na sobie.
-Zamawiałam sobie bieliznę - skłamałam, no co jak co ale to chyba była najbardziej racjonalna rzecz jaką mogłam wymyślić.
-Nie rób ze mnie idioty - powiedział zły podchodząc do mnie.
-Nie robię, a z resztą co Cię obchodzi w jakich majtkach będę chodzić - wkurzyłam się i to tym razem ja podniosłam głos.
-Nie obchodzi mnie w jakich chodzisz, ale to że moja pracownica pokazuje swoje fotki rodem prostytutki w internecie powinno - nie no przesadził takie słowa to jednak przegięcie.
-Świnia - krzyknęłam i podeszłam bliżej niego dając mu z całej siły w twarz.
-To nie są moje zdjęcia ! - wrzasnęłam zła, zabolały mnie jego słowa nie wiem czemu. Nie zależało mi na tym co o mnie myśli, ale w pewnym sensie zadał mi jakiś cios. W sumie mogłabym zadzwonić do Martina, ale on wyjechał wczoraj mi pisał, że nie będzie go przez tydzień i że nie będzie się odzywał. Akurat w takim momencie, no ale wracając do aktualnego problemu czyli Uckera.
-Nie to zaraz mi to udowodnisz - powiedział ciszej i ponownie podszedł do mnie, złapał mnie jedną ręką przyciągając do siebie.  Spojrzał nie pewnie na mnie zagryzając dolną wargę, widziałam że biję się z własnymi myślami. Drugą ręką błyskawicznie rozerwał moją koszulę, ułatwiło mu to fakt że była ona na zatrzaski, a nie na guziki. Byłam zdezorientowana, nie docierał do mnie fakt, że właśnie stoję przed nim w tym cholernym staniku, który był też na zdjęciu które on widział.
-Dalej się będziesz wypierać? - spytał lekko zły, ale mimo wszystko nie spuszczał wzroku z mojego dekoltu. Nie odezwałam się było mi wstyd. Wyrwałam się z jego objęć i usiadłam na skórzanej sofie, która stała pod ścianą. Oparłam ręce o kolana i schowałam twarz w dłonie. Moje oczy się zaszkliły. Byłam bezsilna. Po chwili poczułam, że Ucker siada obok mnie.
-Czemu to robisz? Na prawdę nie masz godności? - to było straszne uczucie, wiedziałam że ma rację ale nie chciałam mu jej przyznać. To co robiłam było straszne, ale nie miałam innego wyboru. Nie odzywałam się nic, a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
-Odezwiesz się ? Przed chwilą byłaś bardziej wygadana - nie mogłam znieść już jego dogryzień.
-Nie robię tego, bo mi się podoba - powiedziałam cicho, co chwila zaciągając nosem.
-Jakoś nie widać - uciął krótko.
-Ty nic nie rozumiesz.
-To mnie oświeć - trudno powiem mu co mi zależy, przecież nic mi się nie stanie.
-Z moim ojcem wcale nie jest dobrze, moja rodzina nie ma tyle pieniędzy żeby zapewnić mu leczenie, mamy połowę kwoty a on potrzebuje operacji najpóźniej za tydzień. Nie żyję w tak kolorowym świecie jak Ty, ja nie mam problemu z poświęceniem dla rodziny, a to że Ty masz wszystko co chcesz, bo twoi rodzice nigdy nie zwracali uwagi na Ciebie i zamiast swojej obecności dawali Ci pieniądze to już nie moja wina, ja dla mojego taty jestem zdolna do wszystkiego, bo bardzo go kocham i jestem mu niesamowicie wdzięczna za to że mnie wychowywał zostawał po godzinach w pracy, żeby nam żyło się jak najlepiej. Jestem mu winna te pomoc rozumiesz? To jest jedyna opcja, żebym uzbierała te pieniądze - mówiłam patrząc mu prosto w oczy. Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Nie krępowało mnie już nawet to, że siedzę przed nim w samym staniku, że mam rozmazany makijaż nic dla mnie się nie liczyło. Widziałam, że jest mu głupio.
-Ja nie wiedziałem - powiedział cicho.
-To teraz już wiesz - powiedziałam, a łzy nadal płynęły po moich policzkach. Po chwili poczułam jak mocno przyciąga mnie do siebie i szczelnie zakleszcza w  swoich ramionach.
-Dam Ci te pieniądze - szepnął wprost do mojego ucha.
-Nie ma takiej możliwość - powiedziałam automatycznie się od niego odsuwając, ja nie potrzebuje od niego jałmużny.
-Zadzwoń i przenieś swojego ojca do prywatnej klinki - mówił tak jakby moje wcześniejsze słowa do niego nie docierały.
-Ucker mnie nie stać na publiczny szpital, a co dopiero na prywatną klinikę.
-Ale mnie stać.
-Ja nie chce od Ciebie pieniędzy zrozum, że nie będę miała z czego oddać nie zarabiam kroci -Nawet o tym nie pomyślałem, chce Ci pomóc a w zamian... - wiedziałam przecież to Ucker u niego nic nie ma za darmo.
-Ja już swoje powiedziałam, nie będę mogła Ci nic dać w zamian - powiedziałam dosyć ostrym tonem głosu.
-A w zamian chce żebyś usunęła te zdjęcia i obiecała mi, że nie pójdziesz tańczyć do tego klubu - no tego się nie spodziewałam, myślałam że palnie coś głupiego ale halooo Ucker ma objawy ludzkości.
-Ja nie mogę tak - powiedziałam spuszczając głowę w dół, nie mogłam przyjąć od niego tych pieniędzy. To była ogromna kwota, sama operacja była kosztowna a co dopiero prywatna klinika.
-Możesz - nie czekając na moją odpowiedź wstał i podszedł do biurka. Wziął swój telefon i wykręcił jakiś numer. Nawet nie słuchałam z kim rozmawiał, byłam zbyt bardzo wpatrzona, niestety w niego.
-Dobra zbieraj ten swoją śliczną dupkę i jedziemy po twojego tatę do szpitala, załatwiłem i opłaciłem mu miejsce w najlepszej prywatnej klinice w Meksyku, a jak wszystko dobrze pójdzie, a pójdzie już jutro będzie operowany - nie wierzyłam w co słyszę, mój tata będzie żył. To było dla mnie jak spełnienie marzeń.
-Obiecuję, że oddam Ci wszystko co do grosza - mówiłam wstając i patrząc mu w oczy.
-Nie chce i nawet się nie waż próbować mi oddawać - powiedział, a ja pierwszy raz od dawna delikatnie się uśmiechnęłam.
-To chodźmy - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę, gdy już byłam przy drzwiach poczułam jak szarpie mnie za rękę, spowodowało to bardzo małą odległość między naszymi ciałami.
-Coś się stało? - spytałam lekko speszona jego bliskością.
-Duli nie to, że mi się nie podoba ale zapnij te koszulę - powiedział wskazując na mój stanik. Odeszłam kawałek od niego i szybkim ruchem zaczęłam zapinać zatrzaski. Szybko wyszliśmy z firmy, oczywiście nie obyło się bez głupich dogryzek i spojrzeń damskiej części załogi, no bo jak to wychodzę z ich przystojniakiem i to już 2 raz. Tragedia.


-Carlos bardzo mi na Tobie zależy, i dlatego że darze Cię wielkim szacunkiem muszę Ci powiedzieć, że to już koniec. Nasza miłość ona się już dawno skończyła, nie chce krzywdzić ani siebie ani Ciebie, a nasz związek tylko robi nam krzywdę. Przepraszam ale musimy się rozstać - powiedziałam śmiertelnie poważnie.
-I jak mi poszło?- nie no ja chyba głupieje, rozmawiam z pluszakiem zamiast od razu załatwić sprawę z Carlosem. Nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do domu, to pewnie on miał być nie długo. Jeden głębok wdech i zeszłam po schodach. Otworzyłam drzwi i ujrzałam.... Poncha?
-Co Ty tu robisz? Nachodzisz mnie nawet w domu - byłam trochę poddenerwowana, a całą złość jak zawsze muszę wyładowywać na tym biedaku.
-Chcę porozmawiać.
-Nie wydaję mi się, żeby to był najlepszy pomysł na rozmowę - powiedziałam i już chciałam zamknąć drzwi, gdy on tak po prostu je zatrzymał i chamsko wszedł mi do domu.
-No nie wierzę - powiedziałam już sama do siebie zamykając drzwi.
-Streszczaj się - ponaglałam go.
-A może byś mi zaproponowała herbaty albo kawy czy nawet soku bądź wody?
-Chciałeś porozmawiać więc mów, nie mam dużo czasu - nie chciałam, żeby doszło do sytuacji, w której Poncho spotka się z Carlosem to wyglądałoby dosyć dziwnie, a on jak by na złość tylko przedłużał swoją wizytę.
-Ty nigdy nie masz dla mnie czasu - o nie on znów zaczyna te swoje wyrzuty.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi i ile jeszcze razy mam powtórzyć, że nigdy w życiu nie będziemy razem - byłam zła, powtarzałam mu już chyba 1000 razy, że nie będziemy razem, a on już od 7 lat nie odpuszcza. Może powinni go zamknąć w jakimś zakładzie zamkniętym, bądź czymś podobnym to odpuści. Już otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć, gdy w kuchni rozległ się znajomy głos.
-Umawiasz się ze mną, a do domu sprowadzasz obcych chłopaczków ? - zamknęłam mocno oczy, nie wiem czemu może myślałam, że stanę się nie widzialna bądź coś w tym stylu.
-Ann mówię do Ciebie - powiedział dużo głośniej Carlos, a na twarzy Poncho pojawił się głupi uśmiech. I wtedy wpadł mi do głowy świetny pomysł.
-Carlos właśnie o tym chciałam z Tobą porozmawiać - powiedział podchodząc do Poncha i obejmując go jedną ręką, widziałam że był wyraźnie zmieszany całą sytuacją.
-Chciałam Ci powiedzieć to jakoś łagodnie, ale skoro jesteście tutaj obaj to załatwię to wprost. Carlos nasz związek on już nie ma sensu, ja zakochałam się w.. - tu się na chwilę zacięłam, przełknęłam głośno ślinę i dokończyłam - Poncho.
-Co? - spytał, a w jego głosie można było usłyszeć wyraźnie narastającą złość.
-Jesteśmy razem, czego nie zrozumiałeś? - teraz usłyszałam głos Poncha chyba załapał o co mi chodziło. Chwilę później stało się coś czego najmniej się spodziewałam, poczułam na swoich ustach, usta Poncha. Nie wiem co wtedy się ze mną stało, ale poczułam się jakby ktoś właśnie wrzucił mi do brzucha stado motyli, które latały i próbowały się wydostać. Te uczucie podczas tego pocałunku, ono było tak niezwykle przyjemne. Nigdy nie czułam czegoś takiego całując się z Carlosem. Nagle usłyszałam huk zamykanych drzwi, tak jak podejrzewałam Carlos wyszedł. Szczerze myślałam, że te nasze rozstanie po tylu latach będzie trudniejsze, czy zaboli mnie, a to po prostu po mnie spłynęło.
-Dzięki za pomoc, a teraz jak możesz to idź już chce zostać sama - powiedziałam odrywając się od Poncha.
-Czemu to robisz?
-Nie rozumiem.
-Wykorzystałaś mnie, a jak już jestem Ci nie potrzebny to wyrzucasz mnie jak śmiecia - zrobiło mi się głupio, ale nie chciałam go przepraszać, bo wtedy by jeszcze został i nie wiadomo co mogłoby się stać. Nic się nie odezwałam tylko spuściłam głowę w dół. Wiedziałam, że robię źle ale co miałam innego zrobić?
-A myślałem, że jednak jesteś mądrzejsza. Teraz zachowujesz się dokładnie jak Ucker i Christian sprzed lat - to mnie zabolało, doskonale wiedziałam że miał rację.
-Nie prawda - powiedziałam cicho i spojrzałam na Poncha, gdy tak na mnie patrzył poczułam dziwne uczucie w sercu. Było mi przykro, że ma o mnie aż tak złe zdanie. Nie odezwał się już nic tylko pokręcił głową i wyszedł. Zostałam sama z tragicznym stwierdzeniem, bardziej zabolały mnie słowa Poncho niż rozstanie z Carlosem.

Staliśmy przed najlepszą kliniką w Meksyku, mój tata leżał już na jednej z sal, a przy nim czuwała mama. Swoja drogą odkąd ojciec tam leży, moja mama wzięła wolne i ciągle siedzi przy nim zaniedbując siebie. Chciałabym, żeby kiedyś i mnie spotkała taka miłość jak moich rodziców, jak przyrzekali sobie w zdrowiu i chorobie, oni zawsze są przy sobie już tyle lat. Spojrzałam jeszcze raz na okno od sali mojego taty i uśmiechnęłam się.
-Lubię jak się uśmiechasz - usłyszałam głos Uckera, który stał przy mnie i uważnie się przyglądał.  Trochę mnie to skrępowało.
-To ja może wrócę do taty - miałam odejść i znów złapał mnie za rękę.
-O nie teraz wracamy do firmy i usuwasz te zdjęcia - no tak zdjęcia, zapomniałam o nich kompletnie. Nie chciałam się już wykłócać, jak to na kobietę z klasom przystało wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i ruszyliśmy. Ucker jeździ bardzo szybko, przez co byliśmy bardzo szybko pod budynkiem firmy. 
-Dziękuje - powiedziałam łapiąc go za rękę i składając na jego policzku krótki pocałunek. Odpięłam pas i wyszłam, po chwili i on do mnie dołączył.
-Siadaj i usuwaj - powiedział, gdy weszliśmy tylko do gabinetu, ponownie bez zbędnych dyskusji usunęłam konto na tym portalu i zapomniałam o pracy w tym klubie. Do wieczora ciężko pracowaliśmy, a mianowicie jedliśmy zamówione przez Uckera sushi i oglądaliśmy jakiś film. Taką pracę to ja lubię, dobrze mieć chody u szefa haha. Nastał już wieczór, a więc też i koniec mojej pracy.
-To do jutra - powiedziałam i już miałam wychodzi, gdy usłyszałam za sobą głos Uckera.
-Odwiozę Cię, zobacz jak leje - to prawda pogoda na dworze była co najmniej nie fajna. Nie dość, że się błyskało to jeszcze lał deszcz.
-Jeśli chcesz - stwierdziłam. To musiało być zabawne, ponownie to ja wychodziłam z firmy wraz z Uckerem, a te dziunie patrzyły się wściekłe.
Jechaliśmy już jakiś czas, były dosyć ciężkie warunki na drodze i Uckerek zwolnił i to znacznie. W pewnym momencie usłyszeliśmy chrząk silnika i samochód jak by na ruch magicznej różdżki stanął.
-Co się stało? - spytałam
-Chyba silnik poszedł.
-I co teraz? - spytałam ze śmiechem.
-Zostajemy tutaj do rana czy czekamy na litość jakiegoś przejezdnego? - spytał również ze śmiechem.
-Idziemy - odpowiedziałam.
-Co? - jego mina po prostu bezcenna.
-Z tego co się orientuje to mój dom jest za jakiś kilometr przejdziemy i zostaniesz u mnie, a jutro wszystko załatwisz z samochodem - wytłumaczyłam mu.
-Dul, ale tam jest deszcz i burza - powiedział wskazując na okno.
-Boisz się ? -spytałam śmiejąc się.
-Oczywiście, że nie - powiedział ściskają mocniej kierownice.
-To jak idziemy? - spytałam z uśmiechem, zakręcając sobie włosy na palcu i spoglądając na Uckera.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                         Hej :)
Dodany wcześniej, bo nie wiem kiedy kolejny. Znaczy najprawdopodobniej za tydzień, ale to nie jest pewne. Dodaje dłuższe, dlatego że już nie piszę ich aż tyle żeby wstawiać co 2 dni. Ostatnio nawet myślałam nad małym zawieszeniem, ale  jednak postaram się tego nie zrobić :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)

niedziela, 1 lutego 2015

Te Quedaras - Rozdział 14

Stałam dalej wtulona w jego ramiona, słyszałam jak mówi coś do mnie jednak teraz słowa nie docierały do mnie najlepiej.
-Dulce co się stało? - spytał odrywając mnie od siebie, złapał mnie za ramiona i lekko potrząsnął.
-Zawieź mnie do szpitala proszę - mówiłam dławiąc się łzami, które w coraz większych ilościach wypływały z moich oczu.
-Jasne, że Cię zawiozę ale co się stało? - spytał łagodnie spoglądając w moje zamglone od łez oczy.
-Mój ojciec, on.... on był w pracy i podobno miał zawał w sumie to już sama nie wiem, jest źle z nim bardzo źle - wtedy chyba zrozumiał, chociaż ja swojej wypowiedzi nie mogła do końca zrozumieć. Zawołał kelnera i rzucił mu banknot płacąc za posiłek. Objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego samochodu. Ucker jechał jak pirat drogowy, nie zważał na znaki, chciał jak najszybciej dojechać ze mną do szpitala, w którym znajdował się mój ojciec.
-Jesteśmy już - powiedział cicho, szybko odpięłam pas i już chciałam pociągnąć za klamkę od drzwi, gdy poczułam na swoim udzie dłoń Uckera. Spojrzałam na niego zdziwiony wzrokiem wyczekując tego co chciał mi powiedzieć.
-Tutaj masz mój numer, muszę jechać ale gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń bez wachania - powiedział podając mi swoją wizytówkę. Spojrzałam na nią i schowałam odruchowo jak zawsze do stanika.
-Dziękuje - cicho powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Wysiliłam się na blady uśmiech i wyszłam z samochodu. W przeciągu paru minut dobiegłam do recepcji, w której miła Pani pokierowała mnie na piętro, gdzie leżał mój tata. Wbiegłam zdyszana po schodach, nie chciałam już czekać na windę. Szybko odszukałam salę, w której leżał mój ojciec. Moja mama siedziała przy jego łóżku, kurczowo trzymając jego rękę. Wyglądał strasznie, pod oczami miał wory, cera jakaś taka blada. Na sam jego widok do moich oczu zaczęły napływać łzy. Weszłam do sali ocierając oczy.
-Już jestem - powiedziałam cicho, ale na tyle słyszalnie że moja matka od razu zerwała się z krzesła.
-Co się właściwie stało? - spytała, a matka od razu przytuliła mnie do siebie.
-Byłam w pracy i dostałam telefon, że ojciec gorzej się poczuł i że przewieźli go do szpitala, a teraz podobno potrzebuje strasznie kosztownej operacji, Dul nas na to nie stać, a od tego zależy jego życie - te słowa zadały mi cios prosto w serce.
-Mamo ja zdobędę te pieniądze ile mamy czasu? Rok, miesiąc ? - spytałam, gładząc mamę po włosach, chciałam jakoś dodać jej otuchy.
-Tydzień - jej głos jeszcze bardziej się załamał, a z oczu wyleciało dwa razy więcej łez.
-Dam radę obiecuję, a teraz idź do domu odpocznij - długo nie mogłam wygonić mamy do domu, ale na prawdę wyglądała strasznie. W końcu po długich prośbach poszła do domu. Siedziałam u taty cały dzień, wieczorem przyszła Any.
-Słyszałaś ile pieniędzy potrzebujemy na leczenie ojca? - spytałam smutna, wiedziałam że zebranie ich jest prawie nie realne.
-Tak to na prawdę spora kwota, ale mam oszczędności starczy na połowę kosztów - szczerze trochę mi ulżyło. Zebranie połowy jest dużo łatwiejsze niż całości.
-Ja nie mam nic, ale dam radę obiecuję zbiorę drugą połowę - zarzekałam się.
-Idę do domu się przespać, rano wstaję do pracy - powiedziałam, pocałowałam w czoło mojego ojca. Przytuliłam Ann i poszłam. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Wezwałam taksówkę, chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim łóżku i odpłynąć w krainę snu, tam jest wszystko takie proste. Nie myślę o problemach, powrót tu miał być czymś co mi pomoże, a nie dodatkowo obciąży problemami. Weszłam do domu mama spała na kanapie, była wykończona. Nie zjadłam już nic tylko wzięłam szybki prysznic. Gdy położyłam się na łóżku od razu zasnęłam.

Siedziałam przy łóżku ojca, bardzo się o niego martwiłam. Ten zabieg był na prawdę kosztowny, mimo tego iż miałam wiele oszczędności nie starczyło by na całość. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon.
-Tak? - spytałam lekko zaspanym głosem.
-Ann gdzie jesteś? Umówiliśmy się dziś na kolację, a Ty tak po prostu nie przyszłaś - teraz się zacznie Carlos był zły, ba on był wściekły. Przez wypadek taty zupełnie zapomniałam o tym spotkaniu.
-Przepraszam jestem w szpitalu, mój ojciec on przeżył zawał nie dam rady na prawdę przepraszam - może to dziwne, ale mi na prawdę było przykro.
-Jak to ? Żartujesz sobie ze mnie? - i znów kłótnia.
-Przepraszam - nie chciałam się kłócić, dlatego od razu rozłączyłam się i wyłączyłam telefon.
Znów z nim się pokłóciłam, przez pierwsze parę lat było na prawdę dobrze, jednak z roku na rok zaczęło się psuć. On nie rozumiał jak ważny jest dla mnie ojciec, jak ważna jest dla mnie rodzina. Dla niego liczyło się tylko własne dobro. Wiedziałam, że muszę zakończyć ten związek, ale nie potrafiłam. Nie jestem pewna, czy to po prostu przyzwyczajenie czy miłość. W końcu z przemęczenia zasnęłam z głową opartą na łóżku szpitalnym mojego ojca.


Zaspałam! Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się zaspać, po prostu nie usłyszałam budzika. Nerwowo wstałam z łóżka, otworzyłam szafę wyjmując z niej pierwszą lepszą sukienkę. Nie wiem jak ja to zrobiłam, ale w 30 minut byłam już gotowa do wyjścia. W między czasie zamówiłam taksówkę, bo na autobus nie miałam już szans zdążyć. Ten kierowca wlekł się jak ślimak, akurat dziś kiedy tak strasznie zależy mi na czasie. No więc zapłaciłam mu i wbiegłam zdyszana do firmy. Na szczęście w gabinecie nie było jeszcze Uckera. Uspokajając oddech usiadłam za biurkiem i włączyłam komputer. Po chwili nawet się nie zorientowałam, a ktoś położył na moim biurku kawę.
-Dziękuje, nie trzeba było - powiedziałam unosząc głowę. Oczywiście jak się można domyślić, był to mój szef. Trochę dziwna sytuacja od kiedy to szef przynosi asystentce kawę. No ale nie będę się czepiać.
-Na biurku masz papierki do uzupełnienia, ale zanim to jak tam tata? - tego pytania się obawiałam, nie wiedziałam co mu powiedzieć.
-Nic poważnego już lepiej - skłamałam i usiadłam przy biurku. Do południa wypełniałam te cholerne papierki i rozliczałam jego księgowość. Tak w ogóle to chyba miałam być asystentką, a nie księgową. No ale mniejsza z tym. Ucker gdzieś się ulotnił więc teraz mam chwilę, żeby pomyśleć o mojej dodatkowej pracy. Znaczy miałam już plan i teraz musiałam go zrealizować. Podłączyłam do komputera pendrive z moimi zdjęciami, znaczy to nie były zwykłe zdjęcia. To takie zdjęcia w kostiumie kąpielowym bądź w jakiejś ładnej bieliźnie. Doskonale wiem, że robię źle ale nic innego nie przychodziło mi na myśl, a ojcu pomóc muszę za wszelką cenę. A właśnie najważniejsza rzecz na tych zdjęciach nie widać mojej twarzy. No więc odpaliłam jakąś stronkę, gdzie jacyś napaleńcy oglądali różne profile kobiet, jeśli któraś się spodobała to kontaktowali się z nią i ta robiła mały striptiz na kamerce. Nie wierzę co robię, no ale założyłam tam konto i wrzuciłam fotki. Znalazłam też jeszcze jedno dorywcze zajęcie taki mały klubik z tancerkami. Mogłabym tańczyć tam wieczorami. Praca dobrze płatna więc nie mam co narzekać, a w dzień był przychodziła tutaj. Konwersując tak z kolejnym już mężczyzną, któremu spodobał się mój profil strasznie zachciało mi się do łazienki, to pewnie przez te kawę. Skoro Uckera nie było to zostawiłam włączony komputer. Nie było mnie może 5 no dobra góra 10 minut.  Gdy weszłam do gabinetu doznałam szoku.
-Co to jest? - spytał zły, nie nie on nie był zły to już była czysta wściekłość. Zamknęłam drzwi żeby nikt przypadkiem nie usłyszał jego wrzasku.





Tak jak obiecałam jest w niedzielę. Niestety mam dla was złą wiadomość, ponieważ kolejny najprawdopodobniej pojawi się dopiero w niedzielę czyli dokładnie za tydzień :)  Oj ale wierzę, że mnie za to nie zabijecie. No to do następnego ! :) A i oczywiście chciałam z tego miejsca pozdrowić Natalkę i M Marzenie :)