piątek, 22 maja 2015

Zakazany Owoc cz.2 - Rozdział 5

Obudziłam się w swoim łóżku, czułam się fatalnie. Miałam wrażenie jakby cały świat kołował, a ja leżała na jakimś cholernie zimnym podłożu. Trzęsłam się sama, poczułam że ktoś trzyma mnie za rękę. Zlękłam się, zobaczyłam Uckera który trzyma mnie za rękę i co chwilę w nią całuje. Od razu wyrwałam się, odepchnęłam go i wstałam co nie było dobrym posunięciem, bo tak szybko jak wstałam, upadłam. Wszystko wirowało mi w głowię, nic dziwnego nie dawno mocno się w nią uderzyłam. Szczypały mnie policzku, miałam zeschnięte wargi które cholernie piekły, a na policzkach widniały zeschnięte łzy.
-Kochanie przepraszam, ja nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio - puścił moją rękę, oparł swoje łokcie na kolanach, a twarz schował w dłoniach. Nie wiem czemu, ale automatycznie moja złość przeszła. Nie mogłam patrzeć jak cierpi, widziałam że nie chce tego robić. On ma jakieś problemy i ewidentnie sobie z nimi nie radzi. Jestem jego żoną i muszę go wspierać, nie mogę go zostawić tak po prostu.
-Nic się nie stało - powiedziałam zsuwając się, usiadłam obok niego i objęłam go ramieniem.
-Jak to nic się nie stało? Dulce ja Cię skrzywdziłem, wręcz zmieszałem z błotem, całą twarz masz w siniakach a Ty mówisz, że nic się nie stało? - spytał spokojnym tonem, spojrzał na mnie a w jego oczach widniały łzy. Automatycznie i moje oczy się zaszkliły.
-Wiem, że nie chciałeś tego zrobić. Z resztą ej jesteśmy małżeństwem nie zawsze jest kolorowo i z górki, przejdziemy przez to razem - powiedziałam i na twarzy ukazał mi się lekki wysilony uśmiech.
-Na prawdę? Nie zostawisz mnie, nie zgłosisz na policję? - pytał zdziwiony.
-Nawet przez myśl mi to nie przeszło - łzy spłynęły z moich oczu, ale z jednej strony tliła się we mnie nadzieja, że to się skończy i będzie znów dobrze. Ucker objął mnie i tak w swoich ramionach siedzieliśmy około godzinę. Ucker postanowił nie iść dziś do pracy, co bardzo mnie zdziwiło. Jak by nie patrzeć on jest pracoholikiem więc jego małe wagary to cud. Ja poszłam się wykąpać, potrzebowałam trochę relaksu, a w tym czasie mój mąż robił śniadanie. Po dosyć długiej kąpieli wyszłam z wanny i spojrzałam w lustro no cóż już po raz kolejny muszę maskować ślady uderzeń. Najgorzej było z wargą, bo policzki szybko zakryłam korektorem. Po dłuższych staraniach wyszło mi perfekcyjnie. Dziś było dosyć ciepło dlatego założyłam krótką spódniczkę i obcisły czarny top. Z kuchni dobiegały już bardzo smakowite zapachy, dlatego tylko spryskałam się perfumami i szybko poszłam do kuchni. Na stole były świeże bułki, masełko, sok, herbata jakaś wędlina i jajecznica. Aż od razu zachciało mi się jeść, ale zanim zjem. Podeszłam do Uckera usiadłam mu na kolanach i obdarowałam go soczystym buziakiem.
-Dziękuje - wstałam i usiadłam na przeciwko niego, był trochę zdezorientowany. No dobra był bardzo zdezorientowany.
-Smacznego - uśmiechnęłam się i nałożyłam sobie jajecznice. Ucker chyba nie spodziewał się, że będę w tak dobrym humorze, ale nie będę przecież załamywać się i płakać. To nie byłoby dobre rozwiązanie, nie dość że podłamałabym się to jeszcze dodatkowo i jego. Po zjedzonym śniadaniu wstałam i miałam zamiar posprzątać, jednak automatycznie obok mnie znalazł się Ucker i wyrwał mi z rąk talerze.
-Ja to zrobię - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego słodki uśmiech. Właśnie tak powinno być już zawsze, takie poranki mi się podobają. Jak już nie obudzę się z tym cholernym bólem następnego dnia to będzie idealnie. Usiadłam i patrzyłam jak Ucker myję naczynia, trzeba przyznać że wyglądał bardzo seksownie. W końcu stał tam w samych spodniach od dresu. Stanęłam za nim i objęłam go, jeżdżąc rękoma po jego klatce piersiowej.
-Kochanie, a może byśmy dziś odebrali Bell razem z przedszkola? Jestem pewna, że się ucieszy - spytałam, a zarazem wspięłam się na palcach i musnęłam jego szyje ustami.
-Uważam, że jest to bardzo dobry pomysł - odpowiedział z nadzwyczajnym spokojem, jednak nadal stał przy zlewie nawet się nie odwrócił, chyba chciał mnie podenerwować, no ale ok trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.

-------------------------------------------------------------------
                                                 MIŁEGO CZYTANIA ! :)

środa, 20 maja 2015

Zakazany Owoc cz. 2 - Rozdział 4

Zaczęli rzucać jakieś teksty na podryw co było śmieszne, więc miałyśmy niezły ubaw, wtedy do stolika podszedł wściekły Ucker.
-Tak się relaksujesz jak dziecko jest w przedszkolu?! - krzyknął i automatycznie oczy wszystkich ludzi skierowane były na nasz stolik.
-Nie kochani Ci panowie nie rozumieją jak im się odmawia - powiedziałam nadal dosyć rozbawiona. Anahi za to siedziała jak wmurowana.
-Idziemy do domu - krzyknął nadal wściekły, nie powiem zaczęłam się teraz martwić.
-Anahi odbierzesz dziś małą, a ja ją jutro wezmę z przedszkola wiesz Ucker jest zły nie chce, żeby się na niej wyładował - powiedziałam po cichu wstając, Ann tylko kiwnęła potwierdzająco głową. Ucker szarpnął mnie za rękę, trochę się bałam ale wiedziałam, że przecież nie skrzywdzi mnie. Dojechaliśmy do domu w błyskawicznym tempie nic dziwnego Ucker gnał jak jakiś szaleniec. Nie odzywał się do mnie, ale ja też nie próbowałam złapać z nim jakiegoś tematu.
-Zostań tu dopóki nie wrócę z pracy - wprowadził mnie do domu i zamknął za mną drzwi, a no i zabrał mi kluczę. Krótko mówiąc zostałam uwięziona we własnym domu. Lepiej być nie mogło. Dobrze chociaż, że Anahi odbiera Bell nie chcę, żeby była przy tym jak Ucker będzie odgrywał swoją scenę zazdrości. Po co ma mała słuchać, darcia się. A ona lubi spędzać czas z Anahi, jej też to raczej nie przeszkadza. Uważa, że Bellita to jej maleństwo. Trochę się wynudziłam czekając na jaśnie księcia, ale przez ten czas zjadłam coś, zrobiłam pranie. Dobrze, że chociaż dostałam te piękne pozwolenie wyjścia do ogrodu. W końcu wrócił i Ucker. Przyszedł nadal taki wnerwiony.
-Zupę masz na kuchni podgrzej sobie - powiedziałam przerzucając kanały. On to jednak zignorował i podszedł do mnie szybko.
-Gdzie i z kim do cholery byłaś dziś? Ja ciężko pracuje, a Ty się puszczasz na prawo i lewo jak tania dziwka - krzyczał i szarpał mnie za ramiona. Od razu oczy zaszkliły mi się.
-Ucker ja przepraszam naprawdę byłam z Any - mówiłam, a z moich oczu leciały łzy. Ponownie byłam w tej sytuacji, stałam się kobietą poniżaną przez własnego męża? Znów to się działo, dobrze że Bell była u Any nie chciałam, żeby na to patrzyła zacisnęłam powieki i wtedy poczułam mocny cios. Automatycznie w ustach zebrała mi się krew, która spływała z rozciętej wargi. Nie wiedziałam co się dzieję z moim mężem, przecież to nie on, gdzie ten czuły, kochający mężczyzna. To pytanie zadawałam sobie coraz częściej.
-Jak możesz, co ja Ci zrobiłam? - mówiłam płacząc. Musiałam wyglądać żałośnie rozcięta warga, pół twarzy we krwi i łzy spływające po policzkach, które mocno piekły.
-Zdradzasz mnie, ze mną się nie chcesz kochać ale z innymi to nie masz problemu - krzyczał jak w jakimś amoku.
-Nigdy Cię nie zdradziłam, ale jak widzę jak mnie traktujesz to żałuje, że tego nie robiłam - nie wiem skąd znalazłam w sobie tyle siły, że krzyknęłam na niego. Już po chwili przekonałam się, że to był nie mały błąd od razu wyrwałam tym razem trochę mocniej i centralnie w policzek. Chciałam walczyć, wiedziałam że się nie poddam.
-Cholerny damski bokser, taki odważny że bijesz kobiety - ja jestem pod wrażaniem tego co mówiłam jak stawiałam mu czoła.
-Uważaj na słowa, bo może to się dla Ciebie skończyć - popchnął mnie tak, że uderzyłam głową w futrynę i powoli po niej zjechałam. Nie wiem co się stało, bo straciłam przytomność.




--------------------------------------------------------------------------
                                                           Hejo ! :)
No więc ja się tu rozpisywać może za bardzo nie będę, bo czuję że nie będą tu zbyt miłe komentarze no cóż:D Szczególnie od mojego ukochanego (ukochanej ale to nie pasuje hah) Pelasiuka i od cudownej M Marzenie hahah :) Dobra koniec podlizywania do kolejnego :)

niedziela, 17 maja 2015

Zakazany Owoc cz. 2 - Rozdział 3

Wtedy jakby spod ziemi wyrósł mój mąż. On zawsze wybiera sobie cudowne chwilę. Przekręcił mnie w swoją stronę, tak że leżeliśmy twarzą w twarz. Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem, oczywiście wiedziałam o co mu chodzi, jednak nie miałam ochoty na żadne czułości. To, że spędziliśmy dziś miły dzień to nie jest przepustka do sexu ze mną.
-Kochanie, a może byśmy no wiesz - położył rękę na moim biodrze i mocno przysunął do siebie, zanim zdążyłam mu odpowiedzieć całował mnie zachłannie. Usiadł na mnie okrakiem zdzierając moją bluzkę.
-Ucker, poczekaj - zepchnęłam go z siebie, usiadłam na przeciwko niego w staniku i spodenkach, spojrzał na mnie a ja się uśmiechnęłam.
-Chce popływać - powiedziałam słodko.
-Co chcesz?
-Popływać, no przecież mamy basen w ogródku a ja chcę teraz w nim popływać - wstałam i udałam się do drzwi. Wyszłam, ale on chyba nie podzielił mojego entuzjazmu i został w domu. W sumie to nawet i lepiej, udało mi się odwlec te jakże nie piękną scenę, która teraz pewnie by się działa. Nie powiem, bo miałam ochotę ale on nie może myśleć, że kupi mnie kolacją i kinem. Muszę go trochę przetestować. Zsunęłam z bioder spodenki, widziałam jak Ucker wygląda przez okno, głupek i podglądacz. Ale mniejsza o większość, weszłam do basenu i od razu tego pożałowałam, woda była lodowata. Jednak nie mogłam od razu wyjść, on patrzył i pewnie później miałby ze mnie niezły ubaw. Zacisnęłam z zimna zęby i zaczęłam powoli pływać. Po chwili zrobiło się już cieplej, nie wiem może byłam w tym basenie z godzinę i wyszłam, bo już skóra mi odmiękła. Oczywiście wcześniej nie pomyślałam, żeby wziąć jakiś ręcznik więc taka mokra i zmarznięta weszłam do domu, od razu szybko pobiegłam do pokoju, zmieniłam bieliznę i owinęłam się ręcznikiem, oczywiście założyłam też jakieś cieplejsze ciuchy. Wskoczyłam pod kołdrę.
-Jaka Ty zimna - wzdrygnął się Ucker.
-Lepiej mnie przytul, chce zasnąć żeby było mi ciepło - wtuliłam się w niego, a on mnie objął. Czułam się świetnie, od dawna tak nie było. Miałam nadzieję, że to nie runie jak domek z kart.

Rano wstałam, oczywiście Ucker jeszcze spał, tylko ja w tym domu miałam pobudkę o 6 rano. Musiałam zrobić śniadanie, i w ogóle wszystko przygotować. Wstałam o dziwo, nie złapała mnie żadna zaraza po wczorajszym. Zrobiłam śniadanie, uprasowałam Uckera koszule tak jakoś minęła mi godzina. Obudziłam Bell, która była nie zwykle szczęśliwa, trzymało to ją już od wczoraj. Ucker też wstał w dużo lepszym humorze niż ostatnio. Zjedliśmy śniadanie i tym razem wszyscy rozmawialiśmy, a nie tylko mała. Odprowadziłam Bell do przedszkola, Ucker pojechał do pracy a ja udałam się na zakupy, oczywiście z Ann. Tylko na takie większe, wiem ostatnio dosyć często na nie chodzę ale teraz chciałam kupić trochę więcej rzeczy. Z Anahi nie da się zrobić małych zakupów, więc jak obchodziłyśmy już połowę sklepów to zgłodniałyśmy. Poszłyśmy do jakiejś knajpki, która tam była i zamówiłyśmy jedzenie.Po chwili dosiadło się do nas dwóch mężczyzn, trzeba przyznać że byli przystojni no ale niestety ja już mam tego jedynego. Zaczęli rzucać jakieś teksty na podryw co było śmieszne, więc miałyśmy niezły ubaw, wtedy do stolika podszedł wściekły Ucker.

---------------------------------------------------------------------------
                                                           Jo ! :)
No więc mamy już rozdział 3 mam nadzieję, że się podoba. Wiem, że ten jest dosyć  nudny ale czasem muszą się pojawiać i takie rozdziały :) Do Kolejnego ;)

piątek, 15 maja 2015

Zakazany Owoc cz. 2 - Rozdział 2

Poczułam jak ktoś gładzi mnie po policzku, to był ten sam policzek w który wczoraj oberwałam. Otworzyłam szybko oczy i ujrzałam mojego męża, a może powinnam powiedzieć oprawcę. Szybko usiadłam i odskoczyłam na drugi koniec sofy. Byłam przestraszona.
-Nic nie zrobiłam - mówiłam, a do moich oczu zaczęły napływać łzy, podkurczyłam nogi pod brodę i zaczęłam się lekko kołysać.
-Kochanie - usiadł obok mnie i przygarnął do siebie, normalnie pewnie bym się wyrwała ale za bardzo się bałam. Trzęsłam się w jego ramionach, to było straszne.
-Przepraszam, ja nie wiem co we mnie wstąpiło - powiedział odsuwając mnie od siebie i gładząc palcem mój posiniaczony policzek.
-Proszę wybacz mi - patrzył na mnie tym swoim wzrokiem, jak mogłam mu nie wybaczyć przecież kocham go, a chwila słabości może zdarzyć się każdemu.
-Obiecujesz, że to nigdy się nie powtórzy? - spojrzałam mu w oczy.
-Jasne, że tak - lekko pocałował mnie, a ja poczułam się jakbym wygrała na loterii ponownie szczęście u boku mojego mężczyzny. Uwierzyłam mu.
-To ja pójdę się ogarnąć nie chce, żeby Pani w przedszkolu Bell widziała mnie z takim siniakiem - chciałam wstać, ale złapał mnie za rękę i ponownie strach mnie sparaliżował.
-Czekaj idź się ogarnąć, ale ja zaprowadzę Bell do przedszkola i odbiorę ją więc masz dzień dla siebie - uśmiechnął się do mnie, a ja przytaknęłam i pobiegłam do łazienki. Trzeba przyznać wyglądałam wyjątkowo żałośnie, włosy rozczochrane w każdą stronę, wielki siniak na policzku i leciutko rozcięta warga. Tego ostatniego to nawet nie czułam. Pierwsze co to wzięłam długą kąpiel, po wyjściu wysuszyłam i rozczesałam włosy, które wróciły do ładu. Na koniec zostawiłam najtrudniejsze czyli makijaż, to było niezłym wyzwaniem biorąc pod uwagę tego siniaka. Gdy wszystko już było idealnie zatuszowane, ubrałam się i poszłam na zakupy. W końcu mam jeden dzień dla siebie więc chce go w pełni wykorzystać. Obeszłam masę sklepów, a kupiłam tylko parę spodni, trochę bluzek i strój kąpielowy. Wróciłam do domu koło 15, więc według moich obliczeń za 1,5 godziny wracał Ucker wraz z Bell. Postanowiłam przygotować jakiś obiad, dlatego postawiłam na moje słynne spaghetti. Spokojnie przez ten czas nauczyłam się je gotować. Skoczyłam jeszcze na chwilę do sklepu, bo nie było makaronu. Czas zleciał mi błyskawicznie, nawet nie wiem kiedy a zobaczyłam przez okno jak do domu idzie uśmiechnięta Bell z równie szczęśliwym Uckerem. No tak mała nie jest przyzwyczajona, że odbiera ją tatuś.
-Jesteśmy - krzyknęła moja kochana córeczka od progu, od razu przybiegła i dała mi gigantycznego buziaka.
-No to leć z tatą myć ręce, a ja nakładam obiad - byłam ucieszona, wszystko zaczynało od nowa się układać. Siedzieliśmy wszyscy w ciszy i jedliśmy obiad, no dobra nie wszyscy siedzieliśmy w ciszy. Akurat Bell buzia się nie zamykała, ciągle opowiadała jak to było w przedszkolu, czego się nauczyła no i stwierdziłam, że to dziecko wie o wiele za dużo. Cały dzień spędziliśmy we trójkę. Ucker później zabrał nas do kina na jakąś bajkę. Bell była zachwycona, a ja no cóż spędziłam miłe chwilę z rodziną, było jak kiedyś trzymałam się za rękę z Uckerem co jakiś czas oboje obdarowywaliśmy się pocałunkami. Na koniec pojechaliśmy do restauracji, gdzie zjedliśmy kolację. Po powrocie do domu Bell była wykończona i padła. A ja poszłam się wykąpać, nie wiem gdzie się podział Ucker ale szczerze byłam zbyt zmęczona by o tym myśleć, nadmiar wrażeń. Ubrałam się w spodenki i krótki top trzeba przyznać, było upalnie. Położyłam się na bok i zamknęłam oczy. 

----------------------------------------------------------------------------
                                                              HEJO ! :)
Jak mnie nie było to teraz wróciłam, matko co się dzieję rozdziały codziennie haha. Mam dla was dobrą wiadomość, jeśli nadal będzie tak że dziennie będę pisała po jednym rozdziale to będą wstawiane codziennie albo co 2 dni, chyba że się zawieszę no to wtedy raz w tyg ;)

czwartek, 14 maja 2015

Zakazany Owoc cz.2 - Rozdział 1

Czekałam z obiadem na moje męża, długo wraz z Bell odkładałyśmy go bo chciałyśmy zjeść wraz z Uckerem jednak ten nie wracał. Teraz wiem, że była to dobra decyzja. Jest 21:40 Bell śpi, zjadła już  i obiad i kolację a jego nadal nie było. Najgorsze było, że zdarzało się to coraz częściej. Wracał późno, wychodził wcześniej rano. W ogóle nie bywał w domu no chyba, że w weekend i to też wiecznie z laptopem. On mnie chyba zdradzał, znaczy tak mi się wydaję. Z drugiej strony co ja głupia myślałam, że Ucker się kiedyś ograniczy pod względem uwodzenia kobiet. Przez prawie 3 lata wszystko było dobrze, dopiero zaczęło się to wszystko około. 4 miesiące temu. Wzięłam lampkę wina i usiadłam przed telewizorem czekając na jaśnie pana. Koło 22:30 usłyszałam jak zamek od drzwi się przekręca i do środka wchodzi mój mąż. Przez ten czas zdążyłam wypić z ponad pół butelki, ale byłam w pełni trzeźwa.
-O kochanie jeszcze nie śpisz - powiedział i chciał mnie objąć, ale bez słowa wyminęłam go i weszłam do kuchni. Wstawiłam zupę i mieszałam ją, żeby nie spalić garnka. Byłam cholernie zła, wraca o której mu się podoba jeszcze w tak świetnym humorze no i wali od niego jakimiś zdechłymi perfumami, oczywiście damskimi. Nie chciałam się teraz kłócić tym bardziej, że Bell jest w domu i śpi, a rano idzie do przedszkola. Jak tak mieszałam te zupę, poczułam jak Ucker obejmuje mnie z tyłu i jego ręce wtargnęły pod moją koszulkę. Gładził rękoma mój brzuch i składał pocałunki na mojej szyi. Nie powiem, bo było to bardzo miłe, ale nie tym razem. Odstawiłam zupę, włożyłam łyżkę do garnka odwróciłam się do Uckera.
-Smacznego - dodałam i wyszłam ponownie siadając przed telewizorem i dolewając sobie wina.
-Wiesz co nie jestem głodny, ale mam ochotę na co innego - powiedział z uśmiechem stojąc w progu.
-To sobie weź coś z lodówki - odpowiedziałam skacząc po kanałach. Wtedy wyrwał mi pilot i wyłączył telewizor. Wstałam i chciałam go wyminąć, ale nie miałam jak stał jak słup. Założyłam ręce na piersiach i czekałam jak się znudzi, ale on jak zawsze jest jakiś nierozumny. Szybko przyciągnął mnie do siebie wpił się w moje usta, wtargnął do nich językiem ale od razu odepchnęłam go. Brzydził mnie on i jego zachowanie.
-Dul o co Ci chodzi? Nie kochaliśmy się już od 4 miesięcy, a Ciebie to nie rusza? - o jaki on mało domyślny, a miałam go za bardziej inteligentnego.
-Jasne, że mnie to rusza ale mam swoją godność i nie będę kochać się z męską dziwką - powiedziałam najspokojniej jak umiałam. To chyba musiało go zdenerwować, puścił mnie.
-O czym Ty do cholery mówisz? - spytał zły, łapiąc mnie za rękę. Wyszarpałam się i patrząc mu prosto w oczy powiedziałam.
-Nie udawaj idioty wiem, że pieprzysz wszystko co się rusza - nie spuszczałam wzroku i ciągle wgapiałam się mu w oczy. Chyba go to przerosło, wytrącił z mojej ręki lampkę wina. Kieliszek rozbił sie na tysiące małych szkiełek, a wino rozprysło po panelach.
-Teraz to posprzątasz - powiedziałam i chciałam odejść ale i tym razem mi to nie wyszło.
-Ty to zrób - mówił patrząc jakimś dziwnym nie obecnym wzrokiem.
-Ty chyba oszalałeś - mówiłam z kpiną w głosie, wtedy stało się coś czego bym się w ogóle nie spodziewała. Złapał mnie za włosy i pociągnął.
-Puść to boli - w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy.
-Jesteś moją żoną, więc jak każę Ci posprzątać to zrób to i nie udawaj herkulesa - po tych słowach wymierzył mi policzek. Upadłam na podłogę, w rękę wbił mi się kawałek szkła. Siedziałam zdezorientowana na podłodze i płakałam, a on stał i się patrzył.
-Posprzątaj to, umyj się i idź spać bo wyglądasz nędznie, a co najważniejsze skończ ryczeć - poszedł w kierunku sypialni, zostawiając mnie samą. Łzy coraz szybciej spływały po moich policzkach. Nie sądziłam, że ten dzień okażę się tak koszmarny. Byłam przygotowana, że mnie zostawi i wróci do swojej kochanki ale nie że mnie pobiję. Wstałam z podłogi poszłam do kuchni opatrzyć rękę, posprzątałam to szkło i wino, umyłam się i poszłam spać. Nie ja próbowałam spać, ułożyłam się na kanapie, bo to chyba normalne że nie chciałam po takim czymś spać z Uckerem w jednym łóżku. No więc leżałam na kanapie przykryta kocem i przerzucałam się z boku na bok. Policzek strasznie mnie piekł, miałam wrażenie że zaraz wypłaczę oczy o ile to możliwe. Byłam zdołowana po raz drugi w moim życiu przeżywam horror. Nawet nie wiem kiedy udało mi się zasnąć.

------------------------------------------------------------------
                                                     HEJ ! :)
Wracam ! Mam już napisane 15 rozdziałów więc wracam i już dodaję :) Nowy? Co parę dni :) Mam nadzieję, że się spodoba ! :)

piątek, 8 maja 2015

Zakazany Owoc cz. 2 - prolog

Piękny dom, zadbany ogród, w którym biega mała roześmiana dziewczynka. Na huśtawce siedzi przystojny mężczyzna z laptopem na kolanach, a z domu wychodzi niesamowicie piękna kobieta z tacą, na której ma przekąski i picie. Idealna rodzina, ktoś by pomyślał. Ale czy na pewno? Czy nie są to tylko pozory, które widzą ludzie z zewnątrz? Może jednak wszystko nie jest takie jak się wydaję? Czy Dulce na pewno będzie tak szczęśliwa jak i w zakończeniu pierwszej części, a może znów jej życie legnie w gruzach?

----------------------------------------------------------------------
                                      Hejo :)
Nie mam jeszcze 15 napisanych co prawda, mam 13 prawie ale stwierdziłam, że prolog jest ogólnie i tak krótki więc dodam go już :) Jeśli złapie mnie taka wena jak ostatnio to coś mi się wydaję, że po weekendzie możecie spodziewać się 1 rozdziału :) No i co mogę jeszcze powiedzieć, mam nadzieję że 2 część spodoba wam się tak samo ja pierwsza. Miłego czytania :)