piątek, 6 lutego 2015

Te Quedaras - Rozdział 15

-Hmm po dłuższym stwierdzeniu mogę rzec, iż jest to monitor od komputera - powiedziałam zgryźliwie. Nie wiedziałam czy zobaczył co kolwiek więc nie chciałam się wyrywać.
-Pytam o to - znów krzyknął tym razem odwracając monitor w moją stronę. Jak się można domyślić zobaczyłam moje zdjęcia na tym cholernym portalu. Ciekawe, że Uckerek wybrał akurat te w bardzo skąpej bieliźnie. A najlepsze jest to, że robiłam je dziś rano więc mam ją na sobie.
-Zamawiałam sobie bieliznę - skłamałam, no co jak co ale to chyba była najbardziej racjonalna rzecz jaką mogłam wymyślić.
-Nie rób ze mnie idioty - powiedział zły podchodząc do mnie.
-Nie robię, a z resztą co Cię obchodzi w jakich majtkach będę chodzić - wkurzyłam się i to tym razem ja podniosłam głos.
-Nie obchodzi mnie w jakich chodzisz, ale to że moja pracownica pokazuje swoje fotki rodem prostytutki w internecie powinno - nie no przesadził takie słowa to jednak przegięcie.
-Świnia - krzyknęłam i podeszłam bliżej niego dając mu z całej siły w twarz.
-To nie są moje zdjęcia ! - wrzasnęłam zła, zabolały mnie jego słowa nie wiem czemu. Nie zależało mi na tym co o mnie myśli, ale w pewnym sensie zadał mi jakiś cios. W sumie mogłabym zadzwonić do Martina, ale on wyjechał wczoraj mi pisał, że nie będzie go przez tydzień i że nie będzie się odzywał. Akurat w takim momencie, no ale wracając do aktualnego problemu czyli Uckera.
-Nie to zaraz mi to udowodnisz - powiedział ciszej i ponownie podszedł do mnie, złapał mnie jedną ręką przyciągając do siebie.  Spojrzał nie pewnie na mnie zagryzając dolną wargę, widziałam że biję się z własnymi myślami. Drugą ręką błyskawicznie rozerwał moją koszulę, ułatwiło mu to fakt że była ona na zatrzaski, a nie na guziki. Byłam zdezorientowana, nie docierał do mnie fakt, że właśnie stoję przed nim w tym cholernym staniku, który był też na zdjęciu które on widział.
-Dalej się będziesz wypierać? - spytał lekko zły, ale mimo wszystko nie spuszczał wzroku z mojego dekoltu. Nie odezwałam się było mi wstyd. Wyrwałam się z jego objęć i usiadłam na skórzanej sofie, która stała pod ścianą. Oparłam ręce o kolana i schowałam twarz w dłonie. Moje oczy się zaszkliły. Byłam bezsilna. Po chwili poczułam, że Ucker siada obok mnie.
-Czemu to robisz? Na prawdę nie masz godności? - to było straszne uczucie, wiedziałam że ma rację ale nie chciałam mu jej przyznać. To co robiłam było straszne, ale nie miałam innego wyboru. Nie odzywałam się nic, a z moich oczu zaczęły spływać łzy.
-Odezwiesz się ? Przed chwilą byłaś bardziej wygadana - nie mogłam znieść już jego dogryzień.
-Nie robię tego, bo mi się podoba - powiedziałam cicho, co chwila zaciągając nosem.
-Jakoś nie widać - uciął krótko.
-Ty nic nie rozumiesz.
-To mnie oświeć - trudno powiem mu co mi zależy, przecież nic mi się nie stanie.
-Z moim ojcem wcale nie jest dobrze, moja rodzina nie ma tyle pieniędzy żeby zapewnić mu leczenie, mamy połowę kwoty a on potrzebuje operacji najpóźniej za tydzień. Nie żyję w tak kolorowym świecie jak Ty, ja nie mam problemu z poświęceniem dla rodziny, a to że Ty masz wszystko co chcesz, bo twoi rodzice nigdy nie zwracali uwagi na Ciebie i zamiast swojej obecności dawali Ci pieniądze to już nie moja wina, ja dla mojego taty jestem zdolna do wszystkiego, bo bardzo go kocham i jestem mu niesamowicie wdzięczna za to że mnie wychowywał zostawał po godzinach w pracy, żeby nam żyło się jak najlepiej. Jestem mu winna te pomoc rozumiesz? To jest jedyna opcja, żebym uzbierała te pieniądze - mówiłam patrząc mu prosto w oczy. Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Nie krępowało mnie już nawet to, że siedzę przed nim w samym staniku, że mam rozmazany makijaż nic dla mnie się nie liczyło. Widziałam, że jest mu głupio.
-Ja nie wiedziałem - powiedział cicho.
-To teraz już wiesz - powiedziałam, a łzy nadal płynęły po moich policzkach. Po chwili poczułam jak mocno przyciąga mnie do siebie i szczelnie zakleszcza w  swoich ramionach.
-Dam Ci te pieniądze - szepnął wprost do mojego ucha.
-Nie ma takiej możliwość - powiedziałam automatycznie się od niego odsuwając, ja nie potrzebuje od niego jałmużny.
-Zadzwoń i przenieś swojego ojca do prywatnej klinki - mówił tak jakby moje wcześniejsze słowa do niego nie docierały.
-Ucker mnie nie stać na publiczny szpital, a co dopiero na prywatną klinikę.
-Ale mnie stać.
-Ja nie chce od Ciebie pieniędzy zrozum, że nie będę miała z czego oddać nie zarabiam kroci -Nawet o tym nie pomyślałem, chce Ci pomóc a w zamian... - wiedziałam przecież to Ucker u niego nic nie ma za darmo.
-Ja już swoje powiedziałam, nie będę mogła Ci nic dać w zamian - powiedziałam dosyć ostrym tonem głosu.
-A w zamian chce żebyś usunęła te zdjęcia i obiecała mi, że nie pójdziesz tańczyć do tego klubu - no tego się nie spodziewałam, myślałam że palnie coś głupiego ale halooo Ucker ma objawy ludzkości.
-Ja nie mogę tak - powiedziałam spuszczając głowę w dół, nie mogłam przyjąć od niego tych pieniędzy. To była ogromna kwota, sama operacja była kosztowna a co dopiero prywatna klinika.
-Możesz - nie czekając na moją odpowiedź wstał i podszedł do biurka. Wziął swój telefon i wykręcił jakiś numer. Nawet nie słuchałam z kim rozmawiał, byłam zbyt bardzo wpatrzona, niestety w niego.
-Dobra zbieraj ten swoją śliczną dupkę i jedziemy po twojego tatę do szpitala, załatwiłem i opłaciłem mu miejsce w najlepszej prywatnej klinice w Meksyku, a jak wszystko dobrze pójdzie, a pójdzie już jutro będzie operowany - nie wierzyłam w co słyszę, mój tata będzie żył. To było dla mnie jak spełnienie marzeń.
-Obiecuję, że oddam Ci wszystko co do grosza - mówiłam wstając i patrząc mu w oczy.
-Nie chce i nawet się nie waż próbować mi oddawać - powiedział, a ja pierwszy raz od dawna delikatnie się uśmiechnęłam.
-To chodźmy - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę, gdy już byłam przy drzwiach poczułam jak szarpie mnie za rękę, spowodowało to bardzo małą odległość między naszymi ciałami.
-Coś się stało? - spytałam lekko speszona jego bliskością.
-Duli nie to, że mi się nie podoba ale zapnij te koszulę - powiedział wskazując na mój stanik. Odeszłam kawałek od niego i szybkim ruchem zaczęłam zapinać zatrzaski. Szybko wyszliśmy z firmy, oczywiście nie obyło się bez głupich dogryzek i spojrzeń damskiej części załogi, no bo jak to wychodzę z ich przystojniakiem i to już 2 raz. Tragedia.


-Carlos bardzo mi na Tobie zależy, i dlatego że darze Cię wielkim szacunkiem muszę Ci powiedzieć, że to już koniec. Nasza miłość ona się już dawno skończyła, nie chce krzywdzić ani siebie ani Ciebie, a nasz związek tylko robi nam krzywdę. Przepraszam ale musimy się rozstać - powiedziałam śmiertelnie poważnie.
-I jak mi poszło?- nie no ja chyba głupieje, rozmawiam z pluszakiem zamiast od razu załatwić sprawę z Carlosem. Nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem do domu, to pewnie on miał być nie długo. Jeden głębok wdech i zeszłam po schodach. Otworzyłam drzwi i ujrzałam.... Poncha?
-Co Ty tu robisz? Nachodzisz mnie nawet w domu - byłam trochę poddenerwowana, a całą złość jak zawsze muszę wyładowywać na tym biedaku.
-Chcę porozmawiać.
-Nie wydaję mi się, żeby to był najlepszy pomysł na rozmowę - powiedziałam i już chciałam zamknąć drzwi, gdy on tak po prostu je zatrzymał i chamsko wszedł mi do domu.
-No nie wierzę - powiedziałam już sama do siebie zamykając drzwi.
-Streszczaj się - ponaglałam go.
-A może byś mi zaproponowała herbaty albo kawy czy nawet soku bądź wody?
-Chciałeś porozmawiać więc mów, nie mam dużo czasu - nie chciałam, żeby doszło do sytuacji, w której Poncho spotka się z Carlosem to wyglądałoby dosyć dziwnie, a on jak by na złość tylko przedłużał swoją wizytę.
-Ty nigdy nie masz dla mnie czasu - o nie on znów zaczyna te swoje wyrzuty.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi i ile jeszcze razy mam powtórzyć, że nigdy w życiu nie będziemy razem - byłam zła, powtarzałam mu już chyba 1000 razy, że nie będziemy razem, a on już od 7 lat nie odpuszcza. Może powinni go zamknąć w jakimś zakładzie zamkniętym, bądź czymś podobnym to odpuści. Już otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć, gdy w kuchni rozległ się znajomy głos.
-Umawiasz się ze mną, a do domu sprowadzasz obcych chłopaczków ? - zamknęłam mocno oczy, nie wiem czemu może myślałam, że stanę się nie widzialna bądź coś w tym stylu.
-Ann mówię do Ciebie - powiedział dużo głośniej Carlos, a na twarzy Poncho pojawił się głupi uśmiech. I wtedy wpadł mi do głowy świetny pomysł.
-Carlos właśnie o tym chciałam z Tobą porozmawiać - powiedział podchodząc do Poncha i obejmując go jedną ręką, widziałam że był wyraźnie zmieszany całą sytuacją.
-Chciałam Ci powiedzieć to jakoś łagodnie, ale skoro jesteście tutaj obaj to załatwię to wprost. Carlos nasz związek on już nie ma sensu, ja zakochałam się w.. - tu się na chwilę zacięłam, przełknęłam głośno ślinę i dokończyłam - Poncho.
-Co? - spytał, a w jego głosie można było usłyszeć wyraźnie narastającą złość.
-Jesteśmy razem, czego nie zrozumiałeś? - teraz usłyszałam głos Poncha chyba załapał o co mi chodziło. Chwilę później stało się coś czego najmniej się spodziewałam, poczułam na swoich ustach, usta Poncha. Nie wiem co wtedy się ze mną stało, ale poczułam się jakby ktoś właśnie wrzucił mi do brzucha stado motyli, które latały i próbowały się wydostać. Te uczucie podczas tego pocałunku, ono było tak niezwykle przyjemne. Nigdy nie czułam czegoś takiego całując się z Carlosem. Nagle usłyszałam huk zamykanych drzwi, tak jak podejrzewałam Carlos wyszedł. Szczerze myślałam, że te nasze rozstanie po tylu latach będzie trudniejsze, czy zaboli mnie, a to po prostu po mnie spłynęło.
-Dzięki za pomoc, a teraz jak możesz to idź już chce zostać sama - powiedziałam odrywając się od Poncha.
-Czemu to robisz?
-Nie rozumiem.
-Wykorzystałaś mnie, a jak już jestem Ci nie potrzebny to wyrzucasz mnie jak śmiecia - zrobiło mi się głupio, ale nie chciałam go przepraszać, bo wtedy by jeszcze został i nie wiadomo co mogłoby się stać. Nic się nie odezwałam tylko spuściłam głowę w dół. Wiedziałam, że robię źle ale co miałam innego zrobić?
-A myślałem, że jednak jesteś mądrzejsza. Teraz zachowujesz się dokładnie jak Ucker i Christian sprzed lat - to mnie zabolało, doskonale wiedziałam że miał rację.
-Nie prawda - powiedziałam cicho i spojrzałam na Poncha, gdy tak na mnie patrzył poczułam dziwne uczucie w sercu. Było mi przykro, że ma o mnie aż tak złe zdanie. Nie odezwał się już nic tylko pokręcił głową i wyszedł. Zostałam sama z tragicznym stwierdzeniem, bardziej zabolały mnie słowa Poncho niż rozstanie z Carlosem.

Staliśmy przed najlepszą kliniką w Meksyku, mój tata leżał już na jednej z sal, a przy nim czuwała mama. Swoja drogą odkąd ojciec tam leży, moja mama wzięła wolne i ciągle siedzi przy nim zaniedbując siebie. Chciałabym, żeby kiedyś i mnie spotkała taka miłość jak moich rodziców, jak przyrzekali sobie w zdrowiu i chorobie, oni zawsze są przy sobie już tyle lat. Spojrzałam jeszcze raz na okno od sali mojego taty i uśmiechnęłam się.
-Lubię jak się uśmiechasz - usłyszałam głos Uckera, który stał przy mnie i uważnie się przyglądał.  Trochę mnie to skrępowało.
-To ja może wrócę do taty - miałam odejść i znów złapał mnie za rękę.
-O nie teraz wracamy do firmy i usuwasz te zdjęcia - no tak zdjęcia, zapomniałam o nich kompletnie. Nie chciałam się już wykłócać, jak to na kobietę z klasom przystało wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i ruszyliśmy. Ucker jeździ bardzo szybko, przez co byliśmy bardzo szybko pod budynkiem firmy. 
-Dziękuje - powiedziałam łapiąc go za rękę i składając na jego policzku krótki pocałunek. Odpięłam pas i wyszłam, po chwili i on do mnie dołączył.
-Siadaj i usuwaj - powiedział, gdy weszliśmy tylko do gabinetu, ponownie bez zbędnych dyskusji usunęłam konto na tym portalu i zapomniałam o pracy w tym klubie. Do wieczora ciężko pracowaliśmy, a mianowicie jedliśmy zamówione przez Uckera sushi i oglądaliśmy jakiś film. Taką pracę to ja lubię, dobrze mieć chody u szefa haha. Nastał już wieczór, a więc też i koniec mojej pracy.
-To do jutra - powiedziałam i już miałam wychodzi, gdy usłyszałam za sobą głos Uckera.
-Odwiozę Cię, zobacz jak leje - to prawda pogoda na dworze była co najmniej nie fajna. Nie dość, że się błyskało to jeszcze lał deszcz.
-Jeśli chcesz - stwierdziłam. To musiało być zabawne, ponownie to ja wychodziłam z firmy wraz z Uckerem, a te dziunie patrzyły się wściekłe.
Jechaliśmy już jakiś czas, były dosyć ciężkie warunki na drodze i Uckerek zwolnił i to znacznie. W pewnym momencie usłyszeliśmy chrząk silnika i samochód jak by na ruch magicznej różdżki stanął.
-Co się stało? - spytałam
-Chyba silnik poszedł.
-I co teraz? - spytałam ze śmiechem.
-Zostajemy tutaj do rana czy czekamy na litość jakiegoś przejezdnego? - spytał również ze śmiechem.
-Idziemy - odpowiedziałam.
-Co? - jego mina po prostu bezcenna.
-Z tego co się orientuje to mój dom jest za jakiś kilometr przejdziemy i zostaniesz u mnie, a jutro wszystko załatwisz z samochodem - wytłumaczyłam mu.
-Dul, ale tam jest deszcz i burza - powiedział wskazując na okno.
-Boisz się ? -spytałam śmiejąc się.
-Oczywiście, że nie - powiedział ściskają mocniej kierownice.
-To jak idziemy? - spytałam z uśmiechem, zakręcając sobie włosy na palcu i spoglądając na Uckera.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                         Hej :)
Dodany wcześniej, bo nie wiem kiedy kolejny. Znaczy najprawdopodobniej za tydzień, ale to nie jest pewne. Dodaje dłuższe, dlatego że już nie piszę ich aż tyle żeby wstawiać co 2 dni. Ostatnio nawet myślałam nad małym zawieszeniem, ale  jednak postaram się tego nie zrobić :) Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)

4 komentarze:

  1. A więc tak zacznę od tego Ucker dobrze się zachował wobec Dulce mimo to że powiedział jej kilka słów jednak była to prawda. On jest cudowny pomógł jej ojcu. Jestem zadowolona że Any zerwała z Carlosem tylko że bardzo żałuje ona wykorzystała Poncho i chce go wyrzucić na śmietnik tak ooo mimo iż poczuła motylki gdy go całowała. Jeśli mogę ładnie prosić niech oni zostaną w tym samochodzie, może jakieś buzi albo coś więcej haha jakieś dziecko czy coś haha moje marzenia :D. Jakbyś zawiesiła nie chciałabyś wiedzieć co ci bym zrobiła :P.
    Aaa i faktycznie ten jest chyba najdłuższy jaki napisałaś haha :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie zawieszenie?! Ciebie to chyba głowa boli skarbie... :-* Ale Ty nas kochasz i tego nie zrobisz, prawda? A tak co do rozdziału: Aż cud, że taki długi xD A tak do treści rozdziału: Uckerek taki kochany ❤ Dobrze, że powstrzymał Dulce przed tą pracą i jej pomógł, bo inaczej to nwm co by było. Swoją drogą aż mi szkoda tych, z którymi Dula się poumawiała, bo jakby nie patrzeć ich wystawiła, haha :-P Heh to z tym stanikiem to było dobre xD To oczywiste, że Ucker kazał jej się zapiąć, no bo co?.. Ktoś jeszcze by na nią patrzył i co? No i Uckerek byłby zazdrosny :-P Dobrze, że Any w końcu zerwała z tym kretynem, tylko szkoda, że kosztem Poncho :-\ No mam nadzieję, że historia z Carlosem dobiegnie końca i nie będzie jej nachodził, czy coś w tym stylu. A Dula i Uckerek zdecydowanie powinni zostać w tym samochodzie na noc xD No ale w sumie jak pójdą do niej to też jeszcze nic straconego, haha :-D Ale wiesz... W samochodzie to jeszcze nigdzie nie było :-P Ja i moje twórcze pomysły ;-) Nie no wgl to kom taki długi, bo za rzadko dodajesz i się stęskniłam za pisaniem komentarzy u Cb :-* Tak więc chcę szybko kolejny ( nie ukrywam, że liczę na jakieś "fajne" szczegóły, haha xD)

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg xD Jak cudnie :D Uckerek zapłacił za operacje i szpital i jeszcze zbeształ Dul za zdjęcia i bardzo dobrze. A teraz jeszcze zapowiada się miłaaa noc w domu dziewczyny :D Robi się coraz milej :D Co do Any, to jestem wściekła, że wykorzystała Poncho, zeby rozstac się z chłopakiem...Może po tym pocałunku w końcu uzmysłowi sobie, że ona i Poncho są dla siebie stworzeni :D Czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. I zapraszam do mnie na rozdział 10 :)

    OdpowiedzUsuń