piątek, 20 lutego 2015

Te Quedaras - Rozdział 17

-Martin, a co Ty tu właściwie robisz?- byłam w szoku, a to były jedyne słowa które zdołałam z siebie wydusić.
-No ja kto co Dul, przyjechałem do swojej ukochanej - zatkało mnie jeszcze bardziej, była zdezorientowana, patrzyłam to na zdziwionego Uckera i na Martina, który szybko podszedł do mnie objął i pocałował. Stałam dosłownie jak jedna wielka kłoda, w mojej głowie przeplatało się tysiące myśli.
-To jak szef pozwoli wyrwać Ci się ze mną na lunch? - spytał spoglądając w stronę Uckera, który stał i nic się nie odzywał. Był taki nie obecny.
-Tak, daj mi 5 minut pójdę tylko do łazienki - powiedziałam wymijając ich obydwu, posłałam przy tym litościwe spojrzenie w kierunku jakby nie patrzeć mojego kochanka, z którym zdradziłam chłopaka. Bałam się zostawić ich samych, a wcale nie chciało mi się do toalety. Wyszłam i kucnęłam pod drzwami, byłam strasznie ciekawa czy Ucker wyda mnie i powie o naszej wspólnej nocy.
-Masz cudowną kobietę - usłyszałam słowa Uckera, wiedziałam że teraz się zacznie. Bałam się strasznie reakcji Martina, gdy dowie się o wydarzeniach wczorajszego wieczoru, oczywiście o ile Ucker miał zamiar go o tym poinformować.
-Tak, ale nawet nie próbuj się do niej zbliżać - no tak Martin jak zawsze zazdrosny, ale do tego po prostu można przywyknąć.
-Jesteśmy z Dul w bardzo bliskich relacjach - po jego słowach, po moim ciele przeszedł dreszcz. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.
-Nie zbliżaj się do niej, bo wybiję Ci te twoje białe ząbki. Zrozum, że Dulce jest moja i tylko moja, a żaden szefunio nie będzie się do niej przystawiał. Zobaczysz nie długo rzuci pracę u Ciebie i wróci ze mną do Brazylii, a Ty tylko obliżesz się smakiem - Martin mówił na tyle głośno, że słyszałam dokładnie każde jedne jego słowo. Stwierdziłam, że czas już tam wejść bo ich rozmowa może przynieść nie dobre efekty, dlatego też podniosłam się i jak gdyby nigdy nic weszłam. Spojrzałam w kierunku Uckera i się uśmiechnęłam.  W mojej głowie krążyło tyle myśli, byłam zła na Martina za słowa, które wypowiedział na mój temat. Traktował mnie jak przedmiot, który tak po prostu może spakować w walizkę i zabrać ze sobą, zupełnie jak ja nie miałabym nic do powiedzenia. Podeszłam do biurka i wyłączyłam komputer. Wyszłam z Martinem, byliśmy przy windzie i wtedy jakoś tak zupełnie przez przypadek przypomniałam sobie, że nie wzięłam torebki.
-Kochanie poczekaj na mnie na dole, ja pójdę tylko po torebkę.
-Pójdę z Tobą - wiedziałam, że to zaproponuje najchętniej nie odstępował by mnie na krok co czasem było dosyć męczące.
-Dam sobie radę - stwierdziłam z uśmiechem i cmoknęłam go w usta, jak to na niego przystało musiał przyciągnąć mnie mocniej do siebie co doprowadziło tylko do długiego namiętnego pocałunku. Podeszłam pod gabinet i wzięłam głęboki wdech. Jak otworzyłam drzwi doznałam małego szoku, nie spodziewałabym się tego co tam zastałam.
-Co Ty robisz? - spytałam podbiegając do Uckera, który przez te parę minut kończył pić butelkę jakiejś mocnej whisky. Był kompletnie zalany. Wiedziałam, że nie mogę go tutaj zostawić. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Martina. Wytłumaczyłam mu, gdzie mieszkam i poprosiłam żeby jechał tam się rozpakować, bo mi coś wypadło i muszę zostać w firmie, ku mojemu zdziwieniu od razu się zgodził i nie robił nie potrzebnych wyrzutów. Rozłączyłam się ponownie podchodząc do Uckera i wyrywając mu z ręki kolejną już szklankę z trunkiem.
-Uspokój się, picie Ci nic nie da - powiedziałam siląc się na podniesienie go z fotela. Chciałam przenieść, go na kanapę, żeby tam trochę się przespał. Po długich wysiłkach Ucker siedział na kanapie.
-Czemu się upiłeś ? - spytałam zła na niego.


Obudziłam się dosyć późno, od razu skierowałam się do salonu gdzie spał Poncho. Jednak nie było go już. Zastanawiałam się, gdzie może być, ale po chwili zorientowałam się że poszedł po prostu do pracy. Po chwili znalazłam potwierdzenie mojej tezy, znalazłam karteczkę, w której zostałam poinformowana że Poncho poszedł do pracy i jeśli chce wyjść to klucze leżą na blacie i mam zostawić je pod wycieraczką. Swoją drogą dosyć oryginalna ta jego skrytka nie była. Postanowiłam zaczekać na niego i spokojnie porozmawiać. Byłam smutna po tym jak mnie potraktował. Ubrałam się i szybko skoczyłam do sklepu, stwierdziłam że przygotuje coś typu przeprosinowego obiadu, bo jak się zorientowałam Poncho kończy pracę koło 17. Moje zdolności kulinarne są na prawdę dosyć spore, zawsze gotowałam z mamą taka moja mała pasja. Postanowiłam zrobić standardowe spaghetti. Najszybsze i najsmaczniejsze, chyba nie ma człowieka który nie lubił by makaronu z sosem. Wróciłam szybko do jego mieszkania, było mi ciężko gotować, bo nie miałam zupełnie pojęcia gdzie co leży. Swoją drogą jak na mężczyznę, który mieszka sam to Poncho bardzo dba o swoje mieszkanie. Jest czysto, nie brakuje w nim dosłownie nic. Te mieszkanie jest perfekcyjne, przytulne, bije od niego takie ciepło, ono po prostu idealnie oddaje osobowość Poncho. Wzięłam się za gotowanie, przystroiłam ładnie stół i na stole postawiłam świeże kwiatki, które także kupiłam. Teraz pozostało mi tylko czekać na powrót Poncha.

-Ucker zadałam Cię pytanie! - powtórzyłam trochę głośniej, złapałam za jego podbródek zmuszając go tym samym do tego, aby spojrzał na mnie.
-Mogłabyś, mogłabyś - jąkał się co trochę mnie irytowało.
-Co mogłabym ? - spytałam nerwowo.
-Mogłabyś, no powtórzyć.
-Dlaczego się upiłeś? - powiedziałam powoli i wyraźnie, tak aby na pewno do niego dotarło.
-Bo, bo ja Cię kocham Dul, a Ty masz chłopaka i on chce mi Cię odebrać - mówił, a właściwie seplenił. Jego słowa mnie bolały, było mi smutno. Przecież podobno ludzie, którzy są pijani mówią prawdę, czy to w ogóle możliwe że po tylu latach on nadal mnie kochał, lepsze pytanie czy on kiedyś w ogóle mnie kochał. Siedziałam przy nim, a on tulił się do mnie niczym małe dziecko.
-Dlaczego nic mi nie odpowiesz, Dul czy Ty czy Ty mnie kochasz? - spytał, a z jego oczu poleciały łzy. Co ja mam mu odpowiedzieć? Nie dość, że jest pijany to jeszcze zadaje takie pytania.
-Jesteś pijany, nie wiesz co mówisz, zdrzemnij się - powiedziałam gładząc go ręką po policzku.
-Bo ja to Cię bardzo kocham - ponownie wyznał mi miłość, tylko że tym razem z mały dodatkiem. Nawet nie zorientowałam się kiedy a wpił się w moje usta. Całował mnie strasznie zachłannie. To dziwne, bo przy tym pocałunku nie przeszkadzał mi nawet odór alkoholu, który czuć było od Uckera.
-Czy to znaczy, że mnie kochasz? - spytał odrywając się od moich ust, ponownie przez niego byłam zdezorientowana co miałam mu powiedzieć? Nie kocham Cię, a ten pocałunek jakoś sam wyszedł, czy może tak kocham Cię. No litości.
-Idź spać, porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz - powiedziałam i po prostu położyłam go przykrywając marynarką. Odeszłam i usiadłam przy biurku nie chciałam siedzieć przy nim bo mogło by dojść do kolejnej wpadki w postaci buziaka, a tego bym nie chciała. Tak to mogłam mu się przyglądać.

Dochodziła godzina 17:30, a Poncha nadal nie było myślałam, że poszedł do kogoś bądź został po godzinach. Postanowiłam jeszcze raz podgrzać przygotowany wcześniej obiad. Gdy skończyłam wyłożyłam go na talerze, stwierdziłam że jeśli za 20 minut go nie będzie to po prostu wyjdę zostawiając mu ten cholerny klucz pod wycieraczką. Po jakiś 10 minutach mojego czekania usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania. Jak się domyśliłam to był Poncho.
-Widzę, że Ann nawet nie może zostawić klucza pod wycieraczką - powiedział ściągając kurtkę i buty. Rzucił kluczę na szafkę, która stała przy wejściu.
-Co to? - powiedział wchodząc do salonu, spojrzał na ładnie przystrojony stół na pysznie wyglądające jedzenie i na mnie.
-Przeprosiny - powiedziałam nieśmiało.
-Pewnie jesteś głodny, ja w sumie też czekałam na Ciebie cały dzień to może zjedzmy - wydusiłam z siebie, siadając do stołu. On poszedł w moje ślady i także usiadł. Jedliśmy w ciszy, co chwila spoglądając na siebie.
-Smakowało ? - spytałam, gdy zobaczyłam że właśnie skończył jeść.
-Tak było pyszne - odpowiedział wstając i odkładając talerz do zmywarki.
-Poncho ja chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie - odpowiedziałam wstając i podchodząc do niego. Gdy się odwrócił staliśmy dosłownie twarzą w twarz.
-Nie gniewam się - odpowiedział patrząc prosto w moje oczy. Ucieszyły mnie jego słowa, po nich uśmiechnęłam się, stanęłam na palcach i musnęłam jego usta. Nie czekałam na reakcję tylko od razu chciałam pogłębić nasz pocałunek, jednak tego co zrobił nie spodziewałam się. Poncho odepchnął mnie od siebie.
-To, że się nie gniewam to nie znaczy że możesz znów się mną bawić - zabolały mnie jego słowa i to strasznie, były one niczym kołek prosto w serce.
-Ale ja chcę na prawdę stworzyć z Tobą poważny związek - chciałam go jakoś o tym zapewnić, bo na prawdę tak było.
-Przez 7 lat starałem się o twoje względy, a teraz jak zobaczyłem jaka jesteś na prawdę to uświadomiłem sobie, że straciłem na Ciebie tyle czasu - tego było za wiele w moich oczach pojawiły się łzy, które spływały jedna za drugą po moich policzkach.
-Chciałam Cię przeprosić, a Ty co nie doceniasz tego - odpowiedziałam patrząc mu wprost w oczy.
-Przecież powiedziałem, że się nie gniewam.
-Jesteś podły - mówiłam nie spuszczając z niego wzroku.
-I kto to mówi - spojrzał teraz i on na mnie, a w jego wzroku była masa pogardy dla mojej osoby. Nie chciałam już tego słuchać, ani patrzeć na niego dlatego oddałam mu kluczę, które miałam w kieszeni i wyszłam. Teraz dotarło do mnie jak wiele straciłam przez swoje głupie postanowienia i przez to, że byłam ślepa. Ślepa na miłość.

Spojrzałam na zegarek dochodziła godzina 19, wiedziałam ze muszę już iść do domu, ale Ucker nadal słodko spał. Nic dziwnego wypił praktycznie całą butelkę whisky i to w jakieś 10 minut. Napisałam mu kartkę, że poszłam do domu i mniej więcej streściłam co się dzisiaj stało, oczywiście nie wspomniałam mu o Martinie,  miałam nadzieję że alkohol wypali mu dziurę w pamięci z tego momentu. Zamknęłam jego gabinet na klucz, który później wsunęłam pod drzwiami żeby miał jak wyjść. Wszystkich w firmie poinformowałam, że Ucker już wyszedł dawno i wróci dopiero jutro rano, z racji tego że byłam jego asystentką to wszyscy uwierzyli bez większych wątpliwości. Udałam się na autobus, który po chwili podjechał. Pierwszy raz od dawna moja droga do domu minęła bez żadnych dodatkowych atrakcji w postaci burzy, czy spóźnienia na autobus. Weszłam do domu jak zawsze panowała tam błoga cisza. Mama u ojca siedziała, dobrze że już nie długo tata wraca do domu. Ann pewnie na jakiejś sesji, albo imprezie no cóż po niej można spodziewać się wszystkiego. Rzuciłam, gdzieś w kąt torebkę i udałam się wprost do mojej sypialni. Jedyne o czym dziś marzyłam to długa kąpiel. Wchodząc do pokoju standardowo rzuciłam moje szpilki na podłogę.
-Już jestem kochanie - powiedziałam podchodząc do Martina i przytulając go do siebie. Wtedy stało się coś dziwnego on mnie po prostu odepchnął.
-Ej co się stało? - spytałam zdziwiona jego zachowaniem.
-Co to jest? - tym razem to on spytał, był wściekły tak to dobre określenie. A mnie trochę wmurowało nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć.


-------------------------------------------------------------------------------------------
                                                           Hejo ! :)
No więc muszę powiedzieć, że już nie chce zawieszać przeszło mi hahah :) Ogólnie mam pomysły, a nawet jak mi się chce to piszę więc jest już okej, moje załamanie pisemne poszło w nie pamięć :) No, a co do następnego to za tydzień, ale to już chyba standardzik :) Więc do kolejnego *-*

4 komentarze:

  1. Ojej, niech ten cały Martin zniknie, po co on wracał?, myśli że Dulce z nim wyjdzie haha oczywiste jest to że ona MA ZOSTAĆ Z UCKEREM :D. On ją szczerze kocha ona powinna zerwać z tym całym Martinem on jest beznadziejny !. Szkoda mi Uckera, upił się biedaczek z miłości dobrze że Dul wybrała jego a nie spotkanie z tym jej niby chłopakiem, jestem oczywiście bardzo zainteresowana co ten cały martiny zobaczył :). Co do Any i Poncho to należało się Any za to że tak biedaka traktowała teraz pora żeby on ją trochę pomęczył a później mają być razem !. No i tyle :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: Ha! Miałam rację, wiedziałam, że to Martin, haha :D No a teraz konkretniej: Biedny Uckerek... :'( Dula go w pewnym sensie wykorzystała!! No co prawda tak nie jest, ale wygląda to tak i tak też może czuć się Ucker, że ona przespała się z nim, bo jej chłopak był daleko :( Nie no ale Ucker to jest niezły, w kilka minut wychlać całą butle whisky haha :D I to się nazywa topić smutki w alkoholu, heh xD Martin zdecydowanie przesadza! Po pierwsze przecież o niczym nie wie, a już ich podejrzewa, a po drugie no kurde ona jest Uckera!! Pierwszy i jak dotąd ostatni raz miała z nim, no więc Martin, hm... Jakby to powiedzieć? Wal się :P No i Any i Poncho cudowni, haha :D Szkoda mi jej trochę, no ale zasłużyła sobie za to, jak go traktowała. No ale biedna tak się starała, a on to zepsuł :/ A i co do Twojej cudnej tezy, że chyba każdy lubi spaghetti: Wyprowadzę Cię z błędu, bo moja siostra nie lubi :P No ale co ona lubi?... haha xD Aa no i pragnę uświadomić Ci, że dałaś mi zagadkę na cały tydzień, pt. Co znalazł Martin? Jak się domyślam coś, co należy do Uckera, no ale teraz będę się zastanawiać, a do głowy będą mi za pewne przychodziły coraz dziwniejsze pomysły, haha :D No więc czekam na kolejny rozdział :* Jej, jak trudno pisać to zdanie, wiedząc, że nie napiszę tego znowu za 2 dni :( Tęsknię za tymi pięknymi czasami, kiedy często dodawałaś rozdziały, było tak pięknie, a teraz co?... :'( No cóż... Idę zaszyć się gdzieś w kącie, z telefonem w ręce i na pocieszenie napiszę rozdział, haha ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super super rozdział. Dodawaj szybko kolejny bo już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super tylko po jaką cholere ten Martin wracał? Było tak pięknie ale on musiał to popsuć oby kolejny był weselszy rozdział bo ten nie wiem jak innych ale mnie zasmucił i podniósł mi ciśnienie czekam na kolejny a u mnie jest juź 11 rozdział więc zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń