czwartek, 24 grudnia 2015

Rendirme En Tu Amor - 18

W drzwiach stał oczywiście Ucker, ale jakiś taki inny niż zawsze, taki wyjątkowo wyjątkowy. Ubrany był w czarny, idealnie dopasowany garnitur, a w ręku trzymał bukiet róż. Tak na oko było ich z 50, ale w sumie to sama nie wiem. Brawo Duli, przychodzi do Ciebie taki mężczyzna z takimi rzeczami, a Ty się doliczasz ilości róż.
-Dobrze wejdź, miejmy to już za sobą - przepuściłam go w drzwiach, totalnie ignorując cały nastrój który chciał stworzyć. Zaprowadziłam go do mojego pokoju, nie chciałam żeby ktoś nam przeszkodził, a znając moje szczęście zostając w salonie tak by się stało. Usiadłam na łóżku i stało się to czego nienawidzę, nastała grobowa cisza. No i jak to ja musiałam ją przerwać, bo dostawałam już białej gorączki.
-Mam 20 minut, pospiesz się - wzięłam jakieś modowe pisemko i zaczęłam bezmyślnie je przeglądać. Wyrwał mi je z ręki, rzucając gdzieś na bok.
-Porozmawiamy normalnie, to dla Ciebie - wręczył mi kwiatki, a ja beznamiętnie położyłam je na łóżku, patrząc na niego.
-Daruj sobie uprzejmości, przejdźmy do rzeczy.
-Nie jestem z Amandą już od ponad roku, nie masz o co się martwić skarbie - patrzyłam w podłogę, a on ukląkł, złapał mnie za ręke i spojrzał w oczy.
-Na prawdę - powtórzył.
-Ucker jeszcze nie dawno mówiłeś do mnie Panno Dawson, a teraz mówisz do mnie skarbie? Tak nie może się dziać, to chore. Jesteś moim nauczycielem, a ja się w Tobie zakochałam - z moich oczu popłynęły pierwsze łzy. Moje słowa musiały nim nieźle wstrząsnąć, bo przez chwilę zastygł w bezruchu.
-Co Ty w ogóle mówisz? - spytał w końcu.
-Prawdę, jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać to wyjdź - wskazałam na drzwi.
-To nie o to chodzi, że ja o tym nie chce rozmawiać. Chodzi raczej o to, że Ty po prostu nie możesz się we mnie zakochać, rozumiesz? - jaki on błyskotliwy, mógł o tym pomyśleć zanim mnie zaliczył parę razy.
-Nie moja wina, a teraz wyjdź już. Wyjaśniliśmy sobie wszystko do końca, chce zostać sama, muszę odrobić lekcje - podeszłam do drzwi otwierając je, to taka mała wskazówka co powinien teraz uczynić. Gdzieś w głębi marzyłam o tym, żeby został jednak czas wrócić do realiów i faktu, że jego już nie było. Wyszedł, tak po prostu. Czego ja się mogłam spodziewać, do oczu cisnęły mi się łzy, jednak nie róbmy jakiś melodramatów zacisnęłam zęby i nie pozwoliłam, żadnej nawet najmniejszej kropelce wypłynąć. Usiadłam przy biurku i otworzyłam zeszyt od tego pierdolonego hiszpańskiego. No tak jak zawsze, wstukałam w internet polecenie, i przepisałam wszystko żywcem z jakiejś strony.  Zamknęłam zeszyty, nie miałam ochoty już na jaką kolwiek edukacje. Więc byłam już jednego pewna i to w ponad 100 procentach, jutro czeka mnie kłótnia - kłótnia z moim wychowawcą.
Było już późno, a ja nadal siedziałam osamotniona w domu, ojca nie było - chyba ostro zabawił się z mamą Anahi, Eli gdzieś wybyła. Sięgnęłam po telefon i odruchowo wykręciłam numer do Anahi.
-Hej Any co robisz?
-Siedzę w domu, zakuwam do matematyki jutro sprawdzian - o kurwa zapomniałam, wyleciało mi kompletnie z głowy.
-Nie chcesz się oderwać? Wiesz mój tatuś baluje, gdzieś z twoją mamą, a ja nie lubię samotności - spytałam.
-Nie, muszę zostać, wiesz nie uśmiecha mi się dostać jedynki.
-Rozmawiałam z Uckerem - krzyknęłam głośno do telefonu, wiedziałam że to ją zachęci.
-Będę za 15 minut - jak słodko, to zawsze działa.
Tak jak mówiła, pojawiła się po 15 minutach, wleciała cala zdyszana.
-Dul przez Ciebie nie zdam - roześmiałam się. Podeszłam do barku wyjmując jakieś trunki, mojego starszego.
-To co do rozmowy należy się odpowiednio przygotować - pomachałam butelką, przed twarzą Anahi, głośno się śmiejąc. Nawet nie wiem kiedy, a obudziłam się rano u siebie w łóżku, obok mnie spała Anahi, a po podłodze walały sie puste butelki po trunkach. Sporo wczoraj wypiłyśmy za sporo. Przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek 9:40
-Kurwa - krzyknęłam głośno i zleciałam z łóżka, moja dzisiejsza równowaga nie należała do najlepszych.
-Dulce nie krzycz tak, głowa mi pęka.
-Ponad godzinę temu powinnyśmy być w szkole, jeszcze masz jakieś zmartwienia?
W błyskawicznym tempie doprowadziłyśmy się do jakiegoś porządku. Wbiegłyśmy na 4 lekcję, no i tym razem była to chemia. Może nie trafiłyśmy najszczęśliwiej biorąc pod uwagę, że babka od chemii była gorsza niż Ucker, a to na prawdę rzadkość.
-Czemu mnie to nie dziwi Panna Dawson i kolejne spóźnienie, jak tak dalej pójdzie to dostaniesz jakieś złote trofeum - zgryźliwy komentarz, więc odpowiedź musi być równie miła.
-Niech Pani się nie martwi postaram się o platynę, a swoją drogą Pani też przyda się trofeum - uśmiechnęłam się promiennie.
-Tak, a za co ?
-Za miano najbardziej zrzędliwej starej panny w całym kraju, upss wymsknęło mi się - zatkałam ręką buzie, a cała klasa wybuchła błogim śmiechem.
-Przesadziłaś młoda damo, do wychowawcy już - zrobiła się cała czerwona, wręcz wykrzyczała to do mnie.
-Głosik też ma Pani uroczy - skomentowałam wychodząc z klasy. To się Christopher ucieszy na mój, widok ale spokojnie jego też nie mam zamiaru oszczędzać. Dziś mam dzień wredoty, strzeżcie się narody zła Dulce wróciła. Wparowałam bez pukania do klasy, w której lekcje prowadził mój wychowawca. Bez słowa rzuciłam torebkę na pierwszą wolną ławkę i bez słowa usiadłam na niej.
-Chyba nie mamy teraz lekcji ? - spojrzał zdziwiony na mnie.
-No nie, ale wiesz może przyszłam na jakieś prywatne zajęcia? Jak mniemam udziela Pan takich.
-Słucham ? Uspokój się i powiedz w jakim celu wparowujesz mi na lekcję? - był dziś zły, ale nie taki po prostu zły, on był dziś bardziej zły niż zawsze.
-Cel? A czy muszę mieć cel, żeby popatrzeć na mojego ulubionego nauczyciela? - uśmiechnęłam się promiennie, cała klasa była cicho.
-Wyjdź jak nie masz nic ciekawszego do powiedzenia.
-Chciałabym wyjść, niestety nie mogę - udawałam niewiniątko, jak to na słodką Dulce przystało.
-W takim razie Ci pomogę. Przeczytajcie wiersz ze 204 strony i napiszcie jego interpretacje - podszedł do mnie i dosłownie wypchnął mnie z klasy.
-O co Ci do cholery chodzi ? - spytał przyciskając mnie do ściany.
-Mi? Zupełnie o nic - uśmiechnęłam się słodko, jak to na mnie przystało.
-Nie zgrywaj się, i mów kurwa czego chcesz - krzyknął.
-Ale spokojnie, pamiętaj że tutaj są kamery - upomniałam go, patrząc oczami w stronę obserwującego nas urządzenia.





Hej ! 
Przychodzę do was z nowym rozdziałem, nie bez powodu. Chciałam wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt !Życzę wam, abyście spędzili ten czas w gronie rodzinnym, żebyście byli szczęśliwi. Życzę wam dużo uśmiechu, mało smutków, dobrych przyjaciół, po prostu wszystkiego co najlepsze. Ten rozdział jest takim prezentem ode mnie dla was ! :) 
WESOŁYCH ŚWIĄT <3

piątek, 18 grudnia 2015

Rendirme En Tu Amor - 17

-Co Ty sobie wyobrażasz? - spytał spokojnie siedzą nadal na swoim miejscu. Nie odzywałam się, mazałam po kartce żeby się czymś zająć. Nagle Ucker wstał podszedł do drzwi i je zamknął. Głośno przełknęłam ślinę, bałam się. Teraz już nawet nie będę miała jak uciec, ponieważ kluczyk do drzwi wylądował w tylnej kieszeni spodni Christophera.
-Teraz się nie będziesz odzywać? Na lekcji miałaś wiele do powiedzenia - jaki on błyskotliwy, jednak moim celem było przesiedzieć całą przerwę w ciszy. Poczułam jak ktoś zrzuca moje nogi z krzesła i sam tam siada. Uniosłam wzrok i tak jak sądziłam, posadził tam swoje cztery litery nie kto inny jak Ucker.  Jedna jego lepka rączka podążyła do mojego uda, po którym zaczął delikatnie mnie miziać. Było to przyjemne, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
-Dul o co Ci chodzi? Wyleciałaś wczoraj z mieszkania bez powodu - nie no on chyba sobie ze mnie żartuje. Bez powodu? Bez powodu to on zaraz może dostać ode mnie w zęby.
-Odezwij się do cholery - nerwowo zerwał się krzesła i teraz już stał opierając się o ławkę. Głośno oddychał co mogło znaczyć tylko tyle, że się wściekł. No i super niech się wścieka jakoś za bardzo mnie to nie rusza.
-Nie tak to inaczej Cię zmuszę do mówienia - myślałam, że postawi mi kolejną jedynkę, czy też uwagę ale nie tym razem. Złapał mnie dosyć mocno za rękę i doprowadził mnie do pozycji stojącej, co spowodowało, że stałam naprzeciw jego. Teraz i mój oddech znacznie przyspieszył. Zastanawiałam się co chce mi zrobić, nawet przez myśl przeszło mi, że oberwę ale szybko skarciłam się za to. Bez większych spekulacji wpił się w moje usta, całując je zachłannie. Na prawdę chciałam go odepchnąć, ale nie mogłam. Coś w środku mi nie pozwalało. Po chwili i ja oddawałam jego pocałunki, z moich oczu leciały łzy ale nie przerywałam naszej namiętnej sytuacji. Posadził mnie na swoim biurku, a sam stanął pomiędzy moimi nogami. Chciał ściągnąć moją koszulkę,  w tym momencie ocknęłam się przypominając sobie wczorajsze zdarzenie. Odepchnęłam go.
-Dość - podniosłam głos, a z moich oczu wyleciało z tysiąc łez.
-Ej co jest? Czemu płaczesz?
-Myślisz, że znalazłeś sobie tanią, a w sumie darmową dziwkę? Zabawkę, gdy nie ma Cię kto zaspokoić? Jesteś w wielkim błędzie - powiedziałam wszystko co ślina na język mi przyniosła, byłam z siebie dumna, że udało mi się to wydusić.
-Słońce o co Ci chodzi? - podszedł znów do mnie, ocierając łzy spływające po moim zaróżowionym policzku.
-Nie udawaj głupka - odepchnęłam go, tym samym schodząc z biurka.
-Tyle, że ja na prawdę nie mam pojęcia czemu  taka jesteś, chyba nie chodzi Ci o.... - w tym momencie się zaciął, wyglądał jakby wszystko składał sobie do kupy - ależ oczywiście Tobie chodzi o Amandę.
Brawo geniuszu masz zapewnioną statuetkę w kategorii myśliciel roku. Nadal nie miałam zamiaru wchodzić z nim w żadną konwersację. Stałam oparta o biurko z rękoma założonymi w geście złości. Zapadła niezręczna cisza, czyli coś czego po prostu nie cierpię.  Nie wytrzymałam, no dobra fakt jest taki, że jestem wielką gadułą więc zbyt długo nie wytrzymuje takiej krępującej ciszy.
-Mogę już wyjść - przeszłam obok niego, pchnęłam go lekko tak żeby nie czuł się zbyt pewnie. Podeszłam do drzwi, i czekałam jak z łaski swojej otworzy mi drzwi. Najgorszy był fakt, że to była długa przerwa więc raczej nie miałam co liczyć na ratunek w postaci dzwonka.
-Nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego Panno Dawson - jeju jak dawno tak do mnie nie mówił, szczerze to już nie robi to na mnie wrażenia.
-Nie mamy czego wyjaśniać, ja już skończyłam z Pana tematem - odwróciłam się do niego, tak że stałam przodem do drzwi wyczekując, aż w końcu je otworzy.
-Proszę Dul, porozmawiajmy - nie wierzyłam własnym uszom, już nie Panno Dawson? On się chyba nawraca. Dul tak słodko to brzmi, z jego ust.
-Nie będę z Tobą rozmawiać, a na pewno nie tutaj. Jak już tak bardzo Ci na tym zależy to przyjedź do mnie dziś wieczorem - stałam nadal tyłem, a on podszedł do drzwi i przekręcił kluczyk. Zostałam uwolniona, i chwała mu za to. Nie patrząc na niego nawet wyszłam jak najszybciej odszukując Anahi, gdybym tego nie zrobiła zapewne znalazłabym się na papierosie, a obiecałam sobie, że rzucę palenie. Dzielna Dula!
-Co Ty tyle z nim tam robiłaś ? - pierwsze pytanie jakie Anahi mogła zadać, to było bardzo prawdopodobne.
-Rozmawialiśmy, mówię bardzo poważnie - spojrzałam na nią mrożącym krew w żyła spojrzeniem, ale ją najwyraźniej to rozśmieszyło. Na szczęście blondyna nie ciągnęła tematu. Jak na dzień, w którym czegoś oczekuje minął bardzo szybko i nim się ogarnęłam był już wieczór i ktoś pukał do drzwi. Wyleciałam jak ze strzały w stronę drzwi, oczywiście wiedziałam kto za nimi stoi. Otworzyłam pewnie drzwi, wzięłam głęboki wdech, byłam w szoku.



Witam ! :) 

No więc przychodzę z rozdziałem, tylko dlatego że właśnie skończyłam pisać 21. Tego opowiadania, za wiele już nie zostało, generalnie po nim nie ma co się szybko spodziewać kolejnego. No, ale wracając do rzeczy ważniejszych. Pelasiu to nie dzięki Tobie rozdział, tak tylko wspominam (Morderca!!). 
Kolejny jak będzie minimum 5 komentarzy i jak skończę pisać tak do 24, muszę mieć trochę w zapasie, a ostatnio dosyć opornie mi to idzie. Dobra żegnam się już, do kolejnego :)

wtorek, 15 grudnia 2015

Rendirme En Tu Amor - 16

Z jednej strony czułam potrzebę wygadania się, ale z drugiej bałam się. Przecież ona może wszystko wygadać, albo co gorsza polecieć do dyrektorki. Czego oczywiście bym nie chciała. W mojej głowie panował istny chaos, dziesięć tysięcy głosów i każdy mówił co innego. Analizowałam każde za i przeciw. W końcu po długiej bitwie samej z sobą doszłam do wniosku, że w końcu muszę komuś zaufać.
-Obiecaj, że to zostanie między nami - uniosłam swoje zapłakane powieki i napotkałam się na jej spojrzenie. Było takie szczere. Właśnie w tej chwili zdałam sobie sprawę, że mogę jej zaufać.
-Oczywiście, że tak skarbie - przytuliła mnie mocno, do siebie. Nie wiem czemu, ale w tym momencie moje serce się rozpadło i zaczęłam płakać. Gdy już się uspokoiłam opowiedziałam jej o wszystkim, najlepsze było to, że Anahi po prostu słuchała. Nie wtrącała mi się w zdanie, nie oceniała - wysłuchała. Gdy skończyłam swoją jakże długą wypowiedź, spojrzałam na nią z łzami w oczach.
-Skarbeńku tak mi przykro, ale z niego dupek - powiedziała oburzona przytulając mnie do siebie. Nie spodziewałam się takiej reakcji, prędzej myślałam że wydrze się na mnie czy też wyśmieje, a tu takie miłe zaskoczenie.
-To moja wina, na prawdę - od razu zaprzeczyła i mnie pocieszała, kochana. Siedziałyśmy tak na prawdę do późna. Poznałam mamę Anahi, prze miła kobieta. Do tego bardzo atrakcyjna.
-Będę się już zbierać - wstałam z kanapy, zaczęłam się ubierać gdy w przedpokoju pojawiła się ta sympatyczna kobieta.
-Dulce już idziesz? Podwiozę Cię jest późno, nie będziesz sama szła w nocy - od razu wzięła swój płaszcz i kluczyki od samochodu.
-Nie trzeba, nie chcę robić kłopotu - odpowiedziałam grzecznie, jak nie na mnie przystało.
-Pojadę z wami - Anahi w przeciągu sekundy była gotowa do wyjścia. Nawet nie wiem kiedy, a staliśmy już pod moim domem, a raczej wielką wystawną rezydencją. Mama Anahi jak i sama ona chciały już jechać, ale przekonałam je żeby weszły na coś ciepłego do picia. Siedziałyśmy w kuchni popijając gorącą czekoladę i rozmawiając z Eli, gdy wszedł mój ojciec.
-Witam piękne Panie - stał jak wmurowany, podszedł nieśmiało do mamy Anahi i szarmancko pocałował ją w rękę. Na pierwszy rzut oka można uznać, że mu się spodobała. W efekcie gościnności mojego ojca ja i Anahi poszłyśmy na górę, a oni zostali na dole. Siedzieliśmy tak do późna, takiego na prawdę późna mniej więcej do północy. Pożegnałam się z Ann i od razu zasnęłam. Nie miałam siły, po dzisiejszym dniu byłam zmęczona psychicznie. 

Rano wstałam przygotowując się na dzisiejszy dzień w szkole. Nie chciałam spotkać Uckera, ale przy moich stopniach, zachowaniu pójście do szkoły było po prostu rzeczą konieczną. Nie chciałam wylecieć. Ubrałam obcisłe leginsy i do tego standardowo bokserkę z dekoltem. Nie chciałam się przesadnie stroić, po wczorajszym miałam dość. Włosy związałam w kucyk i mocno podkreśliłam oczy. Zerknęłam na plan pierwsza lekcja dziś to - matematyka.
-Super - wzięłam torbę z książkami i ruszyłam do szkoły. Przed budynkiem postanowiłam jeszcze zapalić papierosa, żeby trochę ukoić nerwy. Zadzwonił dzwonek, ale mi wcale nie spieszyło się do klasy.
-Dul chodź już i rzuć to cholerne palenie - podbiegła do mnie Anahi, wyciągając mi bezczelnie papierosa z buzi i przydeptując go. Weszłyśmy do klasy spóźnione.
-Panienka Dawson znów spóźnienie - nawet nie spojrzał na mnie, on od razu wiedział że to ja. Nie podnosząc wzroku wpisał mi spóźnienie, o Anahi na szczęście zapomniał. Usiadłam w pierwszej ławce. Dziś w ogóle nie miałam ochoty na naukę, no dobra nigdy nie mam na to ochoty ale dziś nawet nie zanosiło się na moje zgryźliwe komentarze. Siedziałam bazgrając jakieś bzdury w zeszycie.
-Ale na pewno Pani Dawson nam o tym przypomni - te słowa wyrwały mnie z zamyśleń. Mrugnęłam szybko oczami, w celu obudzenia się z transu, w którym się znajdowałam.
-Nie wydaję mi się - odpowiedziałam automatycznie wracając do swojego poprzedniego zajęcia. W tym momencie, nie chciałam na niego patrzeć, więc musiałam szybko go spławić, jak to na niego przystało łatwo nie odpuszczał.
-Albo odpowiesz albo będę zmuszony postawić Ci jedynkę - oblizałam nerwowo wargi, nie wiem czemu ale na jego słowa przypomniały mi się nasze szczęśliwsze chwilę. Szybko doprowadziłam swoje myśli na właściwą drogę, podniosłam się z miejsca tak, że patrzyłam mu prosto w oczy i wykrzyczałam:
-Takie jest Twoje życiowe rozwiązanie? Szantaż, albo to zrobisz albo poniesiesz konsekwencje? Jesteś żałosny, doskonale wiesz, że Ci nie odpowiem. Chcesz mnie pogrążyć i sprawić, że będę błagać na kolanach, żebyś nie wstawiał mi jedynki? Idź do tej swojej blond zdziry niech Cię zaspokoi, może będziesz mniej zrzędliwy !
-Zostań po lekcji - spokojnie wypowiedział te trzy słowa nawet nie zważając na moje krzyki i ich treść. Nie wiedziałam dlaczego go to w ogóle nie rusza, przecież powiedziałam to przy wszystkich. Anahi patrzyła na mnie wielkimi oczami, tak jakby brakowało jej powietrza. Chyba nie mogła uwierzyć w to co powiedziałam przed chwilą. Lekcja minęła bardzo szybko, co oczywiście było na moją nie korzyść. Wszyscy wyszli, a ja zostałam nawet nie podniosłam się z ławki. Nogi zarzuciłam na krzesło stojące obok i wygodnie się rozsiadłam, czekając na kolejną reprymendę od mojego wychowawcy, a przy tym mężczyzny który zawrócił mi w głowie.







Hejo ;) 
Jest kolejny, a kolejny po tym nie mam pojęcia kiedy haha. Może tak jak napiszę 20 i 21 wtedy wstawię kolejny, a wiecie jak to z moim pisaniem, więc trzymajcie kciuki :) Dobra no i oczywiście 5 komentarzy, uciekam, mam nadzieję że się podoba ;)

sobota, 12 grudnia 2015

Rendirme En Tu Amor - 15

-Cóż ktoś musi Cię nauczyć szacunku do nauczyciela - odpowiedział z czymś intrygującym w głosie. Wtedy przypomniało mi się, że to ja miałam mu dać nauczkę za to, że chciał mi bezczelnie i bez powodu obniżyć zachowanie. Cóż on miał nieco łatwiej, bo ubrana byłam tylko w krótką sukienkę. Zaczął wodzić ręką po moim udzie, sukcesywnie podwijając sukienkę do góry, jednak ja po złości opuszczałam ją w dół.
-To Ci nic nie da, twój los jest już przesądzony słonko - wyszeptał wprost do moich ust, na co zrobiło mi się ciepło. Jednak wcale nie miałam zamiaru odpuścić. To już postanowione - Ucker musi zapłacić za swoje winy! Nie obniża się zachowania, nie mi! No więc czas powoli w życie wcielić mój, jakże uroczy plan.
-Dobrze skoro i tak nie mam możliwości ocalenia - oblizałam usta i przygryzłam wargę. Czułam jak Ucker nerwowo nabierał powietrzę. Moja ręka zgrabnie ześlizgnęła się po jego torsie, aż do rozporka, który energicznie rozpięłam. Znalazłam chwilę nie uwagi i to teraz ja siedziałam na nim.
-Widzisz jak łatwo można Cię urobić, dziś z seksu nici - wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Jeszcze parę dni do tyłu nie sądziłam, że powiem coś takiego i to do własnego nauczyciela. Wtedy stało się coś co mogłam przewidzieć, ale jak to ja bezmyślna Dula - nie zrobiłam tego.
-I co teraz? - bez najmniejszego problemu przekręcił mnie tak, że to znów ja byłam na dole. Jego ręka w błyskawicznym tempie powędrowała do mojej bielizny. Teraz już nie bawił się w buzi czy podwijanie sukienki. Pod wpływem jego dotyku zaczęłam cicho pojękiwać, on chyba nie zdawał sobie sprawy ile przyjemności mi daje. Od środka co chwila zalewała mnie fala gorąca, coraz głośniej krzyczałam, a on tłumił to swoimi pocałunkami. Nie chciałam się już sprzeciwiać. Czekałam wręcz na moment, w którym nasze ciała połączą się w jedno, ale on go sukcesywnie opóźniał. Jedną ręką doprowadzał mnie do szaleństwa, a drugą trzymał moje ręcę nad głową, co sprawiło że nie miałam żadnej kontroli.
-Co tu się dzieję! - usłyszałam głośny krzyk, w tym momencie w przeciągu może paru sekund Christopher oderwał się ode mnie odwracając się. Ja wstałam i opuściłam sukienkę w dół. Byłam mocno zdezorientowana co się dzieję, nie miałam pojęcia kim jest osoba, która stoi przede mną. Spojrzałam na nią dokładnie analizując każdy skrawek jej ciała. Wysoka, a bynajmniej wyższa ode mnie. Blondynka, brązowe oczy, w miarę zgrabna, ale w sumie taki patyk. Kim ona do cholery jest?! Trochę się zdenerwowałam, no bo w końcu od kiedy obce osoby mogą sobie od tak wchodzić do kogoś do domu - no dobra bardzo się zdenerwowałam!
-A Pani kim jest? Z resztą mniejsza z tym. Kultura wymaga z tego co wiem, że się puka, a teraz tam masz drzwi! - krzyknęłam wymachując rękoma, które finalnie wskazały na drzwi.
-Nie przeszłyśmy na Ty, Panno Kulturalna. Jestem dziewczyną Christophera - na te słowa wmurowało mnie w podłogę. Czułam się jakbym zapadała się w jakąś otchłań, gdyby to było możliwe zapewne spadłabym razem z tą podłogą wprost na parter. Co to ma znaczyć, że jest jego dziewczyną? W moim oczach automatycznie pojawiły się łzy. Co ja sobie w ogóle myślałam? Młody, przystojny nauczyciel będzie sam? On tylko chciał zaliczyć kolejną (zapewne) naiwną uczennicę. A ja wierzyłam w jakiś głębszy sens naszej relacji.
-Tak to, by wiele wyjaśniało - przełknęłam ciężko ślinę, zrobiło mi się trochę słabo. Czułam jak brakuje mi powietrza, a w gardle staje wielka gula. Najbardziej bolał mnie fakt, że on nic nie powiedział. Stał jak kukiełka wpatrując się w całą scenę. Jeżeli myślał, że się na nią rzucę, zrobię awanturę czy coś w tym stylu, to się grubo mylił.
-Ja może już pójdę - wzięłam torebkę z książkami i jak najszybciej wyszłam z mieszkania, tego pedofila. No bo jak inaczej mogę go nazwać?! On mnie uwiódł i wykorzystał! Szłam ulicami, po policzkach spływały mi czarne smugi makijażu. Nie wiedziałam dokąd iść, byłam pewna tylko tego, że nie wrócę do domu. Nie teraz, wyjęłam komórkę i zaczęłam szperać po kontaktach. Nikogo do kogo mogłabym zadzwonić, w pewnej chwili mój palec zatrzymał się na kontakcie, na którym zdjęciu widniała sympatyczna buzia, z burzą blond loków. Niepewnie wcisnęłam ,,zadzwoń". Po nie całych 20 sekundach, odebrała jak zawsze radosna i pozytywna:
-No hej Dul, co tam u Ciebie ?
-Nie nic, przepraszam nie powinnam dzwonić - szybko się rozłączyłam pociągając nosem. Po chwili na wyświetlaczu mojego telefonu pojawiło się połączenie, to była Any. Nie wiem czemu, nie chciałam jej obarczać moimi problemami, ale odebrałam. Chęć wygadania się komuś, była silniejsza.
-Duluś skarbie co się stało? Czemu płaczesz? - zadała te dwa pytania w przeciągu może dziesięciu sekund. Nic nie odpowiedziałam, a na jej głos jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Misiu, chodź do mnie albo jak chcesz to ja przyjdę do Ciebie - mówiła jak nakręcona.
-Wyślij mi sms adres, nie długo będę - wymamrotałam i rozłączyłam się. Wiadomość od mojej kochanej blondyneczki dotarła w przeciągu sekundy. Na szczęście nie miałam do niej daleko, dlatego też przespacerowałam się przez park. Szłam pogrążona we własnych myślach, nie zwracając nawet uwagi na komentarze ludzi, którzy przechodzili obok mnie.
Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili duże drewniane drzwi otworzyły się.
-Duluś kochanie - Ann od razu uwiesiła mi się na szyi, wtedy kompletnie się rozpadłam. Czułam jak każda część mojego ciała gna w innym kierunku. Wprowadziła mnie do salonu, nie był on jakiś duży ale niezmiernie przytulny. Od tego domu, aż biło ciepło rodzinne. Nie tak jak u mnie wielki dom, z którego jedyna rzecz, która bije to kupa forsy.
-Co się stało? - spytała siadając przy mnie, podała mi kubek gorącej herbaty. Lekko się uspokoiłam, teraz w mojej głowie widnieje pytanie. Powiedzieć jej czy nie?








Witam ! 
Jak widzicie przychodzę do was z niezbyt pozytywnym rozdziałem, ale możecie mi to wybaczyć, no nie ? :D Haha, no kolejny rozdział cóż na pewno musi być 5 komentarzy, i generalnie im ich więcej, tym ja mam motywacje i piszę kolejne rozdziały i wtedy mam ich więcej, i wtedy dodaje szybciej kolejny. Mój tok rozumowania :) Dobra no to do kolejnego :)

wtorek, 8 grudnia 2015

Rendirme En Tu Amor - 14

Lekcja minęła zaskakująco szybko, co chwila zerkałam na zgrabny tyłek mojego wychowawcy. W końcu całą lekcję przestał pod tablicą zapisując kolejne pojęcia, cóż apetyczny widok. Od razu przed moimi oczami pojawiły się widoki z ostatnich dwóch dni. Odruchowo przygryzłam wargę i zamknęłam oczy rozkoszując się wspomnieniami. Nawet nie wiem kiedy, a zadzwonił dzwonek i cała klasa wyszła, a ja zostałam tu sama. No dobra nie całkiem sama, w klasie został też Christopher.
-Wiesz, że powinienem obniżyć Ci zachowanie - podszedł do drzwi zamykając je od środka, w zamku zostawił klucz aby nikt z zewnątrz nie mógł ich otworzyć.
-Nie rozumiem za co - rozsiadłam się na krześle i założyłam nogę na nogę.
-Nie udawaj, najpierw docinki nauczycielowi i ten strój. Nie uważasz, że jest on trochę nie odpowiedni do szkoły - wzrok wbił wprost w moje idealnie wyeksponowane nogi.
-Nie podoba Ci się ? - wstałam podchodząc do drzwi, chciałam się trochę podroczyć że wychodzę, ale nie miałam w cale takiego zamiaru.
-Wiem co kombinujesz - w przeciągu sekundy znalazł się przy mnie, przycisnął mnie mocno do ściany przez co miałam wrażenie iż brakuje mi oddechu. Jedną swoją ręką, usadowił moje ręce nad głową. Wpił się mocno w moje usta, jeszcze nigdy nie był tak agresywny. Jednak nie powiem, bardzo mi się to podoba. Jego język wręcz wtargnął do moich ust i toczył namiętną walkę. Ledwo co łapałam oddech w krótkich przerwach między pocałunkami. Na biodrach czułam wybrzuszała męskość mojego wychowawcy, a więc tak na niego działa tylko całowanie mnie. Nie wiem jak ale udało mi się odsunąć go od siebie.
-Nie tutaj profesorku, jestem w szkole nie chce mieć obniżonego zachowania - obsunęłam niżej sukienkę tak aby zasłaniała nieco więcej nóg.
-Nie rób mi tego, jestem twoim wychowawcą i obiecuję że nie obniże Ci zachowania - jaki z niego desperat, ale nie dzisiaj będzie po mojemu.
-Nie, nie nie Uckerku. Dziś robimy tak jak ja chce, mam jeszcze 5 godzin z czego ostatnią z Tobą przypominam Ci, iż to wf. Więc po ostatniej godzinie spotkamy się za rogiem, przyjedziesz po mnie i pojedziemy do Ciebie - wodziłam palcem po jego torsie.
-A nie możemy do Ciebie ? - zapytał, a raczej wydyszał wprost do moich ust.
-Nie u mnie jest Eli i tata, chciałbyś stracić pracę ? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.
-Niekoniecznie - skrzywił się na perspektywę bycia bezrobotnym nauczycielem.
-W takim razie widzimy się już nie długo - cmoknęłam go w policzek, szybko podbiegłam do ławki. Zgarnęłam moje rzeczy i torbę, przekręciłam kluczyk i wyszłam z sali zostawiając Uckera samego. Cóż biedny musi ochłonąć, działam na niego no cóż...bardzo.
Wszystkie lekcje tak cholernie mi się dłużyły, jednak dziś stało się coś niesamowicie dziwnego, a mianowicie cały dzień przesiedziałam z Anahi. Rozmawiałyśmy o wszystkim ona zwierzała się mi, a ja jej. Zawsze mówiłam, że przyjaźń nie jest mi do niczego potrzebna jednak Anahi ona..... ona była inna. Taka normalna, nie była zapatrzoną idiotką. Nie miała przed oczyma tylko czubka swojego nosa. Otworzyłam się przed nią do takiego stopnia, że opowiedziałam jej o wypadku mojej mamy, o tym że to moja wina, a bynajmniej o tym że tak uważam. Ona powiedziała mi o tym jak jej ojciec porzucił jej mamę i teraz ledwo co dają sobie radę. Obie wpadłyśmy na świetny pomysł, a mianowicie postanowiłyśmy umówić naszych rodziców na jakąś kolacje.
-Any chodź do nas - krzyczał jakiś pustak z korytarza.
-Valeria nie mam teraz czasu, odczep się na razie - woo blondi odmówiła swoją paczce. Nie wierzę.
-Może idź do nich, widać że nie wiedzą co bez Ciebie zrobić. Ależ oni zdesperowani, zupełnie jakby bez Ciebie żyć by nie mogli - zaśmiałam się, za co Anyśka (skąd to określenie?) dała mi ze swojej mizernej piąstki w rękę.
-Teraz mam jeszcze jedną przyjaciółkę no i chyba nawet sama myśli - teraz to ona się zaśmiała i przytuliła mnie, przez chwilę  siedziałam jak wmurowana w ławkę ale po chwili też ją objęłam. Kurczę teraz zdaję sobie sprawę jak fajnie mieć przyjaciółkę, kumpelę, siostrę. Jeden dzień, a tak ją polubiłam to u mnie niespotykane. Jednak jednego jestem pewna, na pewno nie polubię tej Vale coś tam, jest tak głupia no i ślini się na widok Uckera, czyli przekracza granicę bezwzględną. W końcu ostatnia godzina wf. Wchodzimy do szatni no i cóż czas się przebrać, ja znów postawiłam na swoim.  Żeby chociaż troszeczkę zadziałać na Uckera, zmodyfikowałam nieco swój domyślny strój do wf. W tej szkole dostaje się strój, są to krótkie dresowe spodenki i bluzka na ramiączka. Nie zrobiłam zbyt dużo, ale bluzeczkę no cóż skróciłam tak, że odsłaniała mi cały brzuch plus do tego szybko sprawiłam sobie większy dekolt. Szatnia była już pusta miałam wychodzić, gdy niespodziewanie w drzwiach pojawiła się ta idiotka Valeria, czy jak jej tam. Akurat w zwyczaju nie mam zapamiętywać imion takich wszy.
-Odczep się od Anahi - krzyknęła i śmiesznie zaczęła poruszać palcem, coś w stylu no, no, no haha. Myślałam, że wybuchnę jej śmiechem prosto w twarz ale powstrzymałam sie.
-O nie już jasne przepraszam, a tak serio masz problemy z głową ? Rzucali Cię o krawężnik jak byłaś mała? - jak zawsze objawiła się milutka strona mnie.
-Od Christophera też trzymaj się z daleka - teraz położyła mnie na łopatki.
-Idź się zbadaj, dopóki jesteś młoda a teraz wybacz takie karaluchy jak Ty tylko nadają się do zdeptania - odepchnęłam ją umożliwiając sobie wyjście z szatni. Poszłam wprost na bieżnie, na której znajdowała się już reszta damskiej części.
-Panno Dawson nie jest to odpowiedni strój na zajęcia, wpisuję Ci uwagę przy czym również twoje zachowanie ulega pogorszeniu - nie wierzyłam własnym uszom, co on w ogóle wygaduje. Mam to gdzieś zobaczymy później, czy nadal będzie taki chętny do obniżania mi zachowania.
-A swoją drogą nie widziałaś, gdzieś Panny Lopez ? - oo pyta o te zdzirę.
-Nie oglądam się za takimi szmatami.... ups wymsknęło mi się - zaśmiałam się. Widziałam, że Ucker już nie chce prowadzić dyskusji, dlatego też przemilczał temat. Wo to mój pierwszy wf, na który przybyłam. No, ale mniejsza o to, cała lekcja nie była jakaś tragiczna. Skończyła się w miarę szybko i nim się obejrzałam stałam pod szkołą z Any.
-Dobra ja już muszę lecieć, do jutra - chciałam po prostu się pożegnać, ale Ann przytuliła mnie bardzo mocno.
-Dziękuje Ci za wszystko - cmoknęłam mnie w policzek, posłałam jej ciepły uśmiech i odeszłam. Poszłam w umówione miejsce i już po chwili zjawił się tam mój wychowawca. Wsiadłam do auta, dyskretnie się rozglądając czy nikt nie  widzi.
-Witam - powiedziałam dosyć sympatycznie, jednak on patrzył przed siebie nawet mi nie odpowiadając. No chamstwo w całkowitym wydaniu. Całą drogę do jego mieszkania spędziliśmy w ciszy, nawet trochę się bałam bo jechaliśmy na prawdę długo. A może on chce mnie gdzieś wywieźć ? Jej, takie stwierdzenia jeszcze bardziej pogłębiają mój strach. Po chwili już znaleźliśmy się pod dużym blokowiskiem, nie było jakieś ekskluzywne ale takie ładne. Weszliśmy do windy, nacisnął guzik i wjechaliśmy na 4 piętro. Dokładnie 4 piętro, mieszkanie nr. 46. Jego wnętrze było urządzone gustownie, a zarazem nowocześnie. Na wejściu znajdował się mały przedpokój, podłoga była wyłożona cała w panelach aż po sam salon. Ściany były kawowe, idealnie dobrane do białych mebli. Na ścianie wisiał wielki plazmowy telewizor. Salon był połączony z kuchnią. Śliczny marmurowy aneks kuchenny. Na prawdę jest tutaj cudownie.
-Ładnie tu masz - powiedziałam cicho rozglądając się dookoła. Nie wiem nawet kiedy, a Ucker rzucił się na mnie. Leżałam teraz pod nim, a moje oczy były wielkości pięciozłotówek.
-Co, co Ty robisz? - spytałam, a raczej wydyszałam.





Hejo :) 
Przychodzę z nowym, o dziwo nie wymuszonym rozdziałem ! Co nie oszukujmy się, że jest cudem mając taką czytelniczkę jak Pelasiuk hahah. No, ale wracając do ogółów, nie będę się rozpisywać więc krótko i na temat 5 komentarzy rozdział, no i generalnie im więcej jest komów tym szybciej pojawia się rozdział :)

sobota, 5 grudnia 2015

Rendirme En Tu Amor - 13

Odwróciłam się w tempie błyskawicznym w kierunku osoby, która wyrwała nas z naszych miłosnych poczynań.
-Eli co Ty tu robisz? - spytałam zdezorientowana wpatrując się w nią jak głupia.
-Mieszkam i pracuje, ale raczej mogłabym zapytać się Ciebie co Ty tutaj robisz i to z tym mężczyzną ?
-Cóż ja tutaj mieszkam, a to jest mój... - zacięłam się, nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. Nie wiedziałam czy powiedzieć chłopak, a może nauczyciel? Każdy jeden pomysł był tak absurdalny, że aż głupi. Z opresji uratował mnie Ucker.
-Witam, jestem jej nowym chłopakiem - przywitał się i posłał Eli jeden z tych swoich zniewalających uśmiechów. Jak to usłyszałam myślałam, że się zadławię własną śliną.
-Chło..chło...chłopakiem ? - powiedziałam udając, że dławię się. Christopher podszedł do mnie i objął mnie ramieniem, na moich ustach złożył delikatny pocałunek.
-Idź na górę - szepnęłam mu do ucha, a on o dziwo mnie posłuchał. Zostałam sama z Eli, która wpatrywała się we mnie wielkimi oczami.
-Nie powiesz tacie proszę ? - podeszłam do niej patrząc na nią oczami psiaka.
-Dul wiesz, że nie lubię go okłamywać, to mój szef - patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, bylebym jej odpuściła. Jednak nie tym razem, mój ojciec byłby wściekły gdyby się dowiedział, że jego córeczka przespała się ze swoim nauczycielem. Tak znając wtyki mojego ojca, dowiedziałby się kim jest Ucker.
-Ostatni raz to się zdarzyło ?
-Obiecuję - ucałowałam ją w oba policzki i pobiegłam na górę. Wleciałam do pokoju i trzasnęłam z całej siły drzwiami.
-Wydaję mi się, że jesteś zła - siedział na łóżku i mówił a w jego głosie, wyraźnie słyszałam poważne rozbawienie.
-Myślisz, jestem twoim chłopakiem tak ? - krzyknęłam i rzuciłam w niego leżącą na szafce koło drzwi latarką. Rzuciłam się na niego z pięściami, niczym wojowniczka ze sparty. Okładałam go w sumie nawet nie wiem ile, aczkolwiek w mgnieniu oka znalazł się na mnie. Ciężar jego ciała był spory, jak na tak małą istotę jak ja.
-Czyli rozumiem, że wszystkim mężczyzną pozwalasz na takie rzeczy - złożył na moich ustach pocałunek, no właśnie i co on robi ? Zadaje mi pytanie, oczekuje odpowiedzi której przecież przez jego poczynania nie mogę mu dać. Jego ręka gwałtownie wślizgnęła się pode mnie i złapał mocno za mój pośladek. Jęknęłam cicho do jego ust. Chyba nie muszę tłumaczyć co stało się później, no ale w krótkim streszczeniu. Pozbyliśmy się resztek ubrań i ponownie staliśmy się jednością, a późeniej razem doznaliśmy spełnienia.
-To jak każdy twój kolega, czy znajomy może liczyć na taki numerek mała? - uwielbiam jak tak do mnie mówi.
-No jasne.
-Żartujesz sobie ze mnie ? - jego wzrok spoważniał i kawałek odsunął się ode mnie. Na to wybuchłam niekontrolowanym śmiechem co było jednoznaczne, z tym że po prostu żartowałam. Bardzo szybko minęła nam reszta dnia, nawet nie wiem kiedy a żegnałam się z Uckerem.
-Musisz iść ? - spytałam słodko, opierając się o próg drzwi. Musiałam wyglądać niezmiernie seksownie w końcu miałam na sobie krótką koszulkę i majtki. Jakoś nie było czasu, aby ubrać się w bardziej zakryte ubranie. Pokiwał głową po czym jeszcze przyciągnął mnie do siebie i wkradł się językiem wprost do moich ust, ręką zjechał do pośladka.
-Cześć mała - poszedł, matko nie sądziłam że będzie mi tak ciężko się z nim rozstać. Przecież spędziliśmy razem 2 dni. Po jego wyjściu Eli zasypała mnie tysiącem pytań, na które żmudnie jej odpowiadałam. Siedziałyśmy jedząc pop corn i oglądając jakiś badziewny film, gdy w drzwiach domu stanął mój ojciec. Wrócił wcześniej byłam dziś w tak dobrym nastroju, że wstałam i rzuciłam mu się ze szczęścia na szyję.
-Cześć tatusiu.
-Hej kochanie, jaka Ty dziś szczęśliwa - wiedziałam, że to zwęszy. Chociaż nie było to jakieś trudne, biorąc pod uwagę że zazwyczaj burknę mu jakieś cześć i zamykam się w pokoju. Spędziłam dziś jeszcze z tatą sporo czasu, a później jak najszybciej pognałam do pokoju. Chciałam już wstać, obudzić się i iść do szkoły. Zasnęłam w mgnieniu oka.
Rano wstałam jak nigdy energicznie, zadowolona i w ogóle taka żywsza.  Ubrałam się dziś inaczej, bardziej wyzywająco. Założyłam krótką czarną sukienkę z wycięciem na plecach, a na nogi włożyłam czarne połyskujące balerinki. Szpilki do szkoły, nie były najlepszym rozwiązaniem, a przecież trampek nie założę. Zleciałam na dół cała w skowronkach, jak zawsze na stole stało śniadanie. Jedyne co było inne to fakt, że mój tata siedział i czekał żeby zjeść ze mną śniadanie. Eli jak zawsze krzątała się po kuchni i przygotowała różne pyszności.
-Cześć tato, a Ty jeszcze w domu ?
-Chcę z Tobą zjeść śniadanie - uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam uśmiech i usiadłam naprzeciw jego.
-Dobrze Ci w takich kręconych włosach, ale czy makijaż nie jest za mocny do szkoły - wo zauważył, że zakręciłam włosy. Jestem z niego dumna.
-Jest jak w sam raz - ponownie się uśmiechnęłam w ogóle dziś było mi ciężko wygnać uśmiech z mojej twarzy. Zjadłam, ładnie się pożegnałam i jak strzała wybiłam do szkoły. Po drodze przy wejściu spotkałam Anahi siedziała sama, smutna. Nie wiem czy to było spowodowane moim dobrym humorem czy przejawem człowieczeństwa ale podeszłam do niej.
-Problemy w zamku? - usiadłam obok niej.
-Nie mam ochoty na twoje docinki.
-Przepraszam taka moja natura, nie wyglądasz najlepiej coś się stało ? - zaczęłam się na prawdę martwić, nie wiem czemu w końcu ona była dla mnie nikim. Ale widok jej smutne dołował mnie.
-Na prawdę Cię to obchodzi ? - kiwnęłam głową, żeby dodać jej trochę odwagi.
-Moja mama nie ma pieniędzy, nie radzimy sobie, a ja już nie wyrabiam. Chodzę do szkoły, wracam idę do pracy, a później po nocach robię prace domowe. Nie wiem czemu Ci to mówię, ale nie powiem o tym nikomu więcej. Chociaż znając Ciebie zaraz rozgadasz to całej szkole, śmiało biegnij - machnęła ręką, a po chwili ponownie schowała twarz w dłoniach. Odruchowo przytuliłam ją.
-Nie martw się, pomogę Ci - wyszeptałam cicho.
-Ciekawe jak - spytała nie odrywając się ode mnie.
-Zobaczysz, a teraz nie płacz już proszę - rozmawiałyśmy jeszcze długo, przez co spóźniłyśmy się na pierwszą lekcję - hiszpański.
-Rozumiem Panienka Dawson spóźniona, ale Ty panno Jones ? - przeniósł wzrok na nas, miałam tak cholerną ochotę się uśmiechnąć, ale nie mogłam, nie tutaj, nie w klasie gdzie jest cała klasa. Anahi wycedziła ciche przepraszam i udała się do ławki, ja musiałam oczywiście coś dodać.
-Stwierdziłam, że jest Pan tak stary że nie dojdzie Pan do sali, zanim my tu dotrzemy. Przepraszam przeliczyłam twój reumatyzm - uśmiechnęłam się zgryźliwie podchodząc do pierwszej ławki.
-Ktoś pozwolił Ci usiąść ? - wstałam nie tracąc z twarzy tego głupiego uśmiechu. Powtórka z rozrywki, oparłam się o parapet, uwydatniając moje atuty. Mowa oczywiście o nogach, piersiach i tych pośladkach, które mój nauczyciel lubi. Słyszałam jak głośno przełyka ślinę.
-Teraz możesz usiąść.



Witam ! :) 
Po dłuższej przerwie pojawił się rozdział ! Jak to mówią 13 pechowy, ale chyba nie w tym przypadku no nie ? :D Wracając do tego czemu, tutaj tak długo nic się nie pojawiało :D Przez to spotkanie z Dulce, po prostu nie mogłam nic zrobić, racjonalnie myśleć. Te emocje nadal są we mnie, i ciężko po takim przeżyciu wrócić do żywych. W sumie to ja nadal żyję tym dniem, w końcu po tylu latach spełniło się moje największe marzenie ! Mam nadzieję, że rozumiecie i nie jesteście jakoś źli :) 5 Komentarzy = rozdział :)