sobota, 31 października 2015

Rendirme En Tu Amor - 7

-Od kiedy Ty taka punktualna Panno Dawson?
-Daruj sobie to Pannowanie, streszczaj się nie mam czasu.
-Ja nie mam obowiązku mówić do Ciebie na Pani, ale Ty nadal masz taki obowiązek - no i wrócił sztywniak.
-Czego chcesz? Znaczy czego Pan chce - szybko poprawiłam się i spojrzałam w jego oczy. Teraz już wiem, on ma brązowe oczy. No i nawet są ładne, takie czekoladowe.
-Mogłabyś nie spóźniać się na lekcję, nie palić w damskiej toalecie, nie wyzywać nauczycieli, dalej mam wymieniać? - wo rzeczywiście, trochę się tego nazbierało. Ale z drugiej strony on jest jakimś jasnowidzem? Skąd to wszystko wie.
-Zobaczę co da się zrobić, a tak ogólnie to kiedy mam Ci oddać kurtkę ? - kurde i znów zapomniałam o tym cholernym proszę Pana.
-Ty się nigdy nie nauczysz, że masz mówić do mnie na Pan? Zostaw sobie te kurtkę mam jeszcze jedną.
-Dobrze w takim razie zmywam się no i dzięki za pomoc - przy ostatnich słowach tego zdania spuściłam głowę, nie chciałam patrzeć na niego. Teraz przypomniałam sobie, że mój wychowawca wczoraj widział mnie w samym staniku. No cóż dosyć krępujący widok. Wyszłam z sali, nie chcąc już dalej się kompromitować. Dalsze lekcję no cóż były dosyć nudne, starałam się nie kłócić z nikim ale jak wiadomo to dosyć trudne. Parę razy wymsknęło mi się za dużo słów. Jednak dziś dotrzymałam do końca i nie wyszłam sobie przed końcem lekcji. Do domu wróciłam zaskakująco szybko, w końcu nie miałam jakoś dużo czasu, a chciałam wyglądać obłędnie na imprezie. Eli czekała na mnie z pysznym obiadem. Później zaczęłam wielkie przygotowania. Czasem brakowało mi kogoś z kim mogłabym się szykować na imprezę, porozmawiać, zwierzyć się, pożartować. Prawda jest taka, że nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. No dobra nigdy nie miałam jakiej kolwiek przyjaciółki. Moi znajomi byli dosłownie tylko na imprezy czy zakupy. Większość zadawała się ze mną ze względu na pozycję mojego ojca i fakt, że mógł on załatwić wejściówkę do każdego klubu czy na każdy koncert. On mógł załatwić wszystko. Wracając do mniej ckliwej części. Wzięłam z szafy trzy sukienki i czarne szpilki. No cóż one do wszystkiego pasują. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Owinęłam się ręcznikiem. No i generalnie przygotowałam do tej imprezy. Finalnie miałam na sobie małą czarną z wycięciem na całych plecach. Włosy lekko zakręcone i jak zawsze mocny makijaż. Musiałam się nieco wysilić, gdyż ten klub był od lat 18, a jak wiadomo ja ich jeszcze nie mam. Wyszłam przed dom, gdzie już czekała na mnie taksówka. W niecałe 20 minut, byłam przed klubem
-Dowodzik proszę - odezwał się jeden z goryli. Zaczęłam teatralnie szukać w torebce dowodu, którego oczywiście nie miałam.
-Zapomniałam, kurcze damy radę jakoś ominąć ten fragment ? - spojrzałam z nad moich rzęs. Spojrzał na mój duży dekolt w sukience oraz na idealnie wyeksponowane nogi. Uśmiechnęłam się wiedząc, że jest już mój i na pewno mnie wpuści. Odpiął bramkę i przepuścił mnie przodem. Szłam w stronę wejścia kusząco kręcąc biodrami. W środku od razu podeszłam do baru. Nie wiem kiedy, ale mocno się wstawiłam. Tańczyłam na parkiecie otoczona przez jakiś mężczyzn. Było mi dosyć wesoło, jednak postanowiłam jeszcze trochę się zaprawić. Wypiłam tyle, że powoli już traciłam świadomość. Stanęłam na stole i zaczęłam zmysłowo tańczyć. Od razu wkoło mnie pojawił się wianek mężczyzn, którzy z wielkim pożądaniem patrzyli na każdy mój ruch. Po chwili nawet nie wiem czemu, zaczęłam zsuwać ramiączka z mojej sukienki. Pozbyłam się jej, a po sali zaczęły się roznosić gwizdy i okrzyki. Teraz już tańczyłam w samej bieliźnie. Tańczyłam ruszając biodrami, moje ręce powędrowały na zapięcie od stanika. Gdy już chciałam go zdjąć, ktoś zdjął mnie ze sceny, zabierając przy tym także moją sukienkę. Wtuliłam się w ramiona osoby, która mnie niosła. Nie bardzo wiedziałam z kim idę, ale średnio mnie to obchodziło. Ten ktoś władował mnie do samochodu przez co w głowie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza, jednak nie przejęłam się tym za bardzo. W drodze musiałam lekko przysnąć. Gdy zaczęła wracać mi świadomość, otworzyłam oczy i obraz zaczął nabierać ostrości. Ten ktoś kładł mnie na łóżko, w moim domu, w moim pokoju. Coś jest nie tak, jaki normalny mężczyzna nie wykorzystałby takiej okazji. Teraz już doskonale widziałam kto jest moim wybawcą.



WTAJCIE ! 
I kolejny rozdział. Matko jak ja je szybko dodaje, aż sama sobie się dziwie. Ale przynajmniej wiem, że ktoś czyta moje wypociny :D No, ale przechodząc do rzeczy 5 komentarzy = kolejny rozdział w środę. Tak w środę, pewnie zastanawiacie się czemu tak długo? Nie mogę dodawać tak szybko, bo mi się skończą i co wtedy będzie ? :D Ej, a tak w ogóle to jeszcze tylko 27 dni do spotkania z DUL! <3 Do kolejnego pysiaki <3

środa, 28 października 2015

Rendirme En Tu Amor - 6

-Skoro tak bardzo lubi Pani biegać to na dzisiejszej lekcji sobie postoisz, a później zostaniesz - ja się chyba przesłyszałam nie dość, że mam stać całą lekcję to jeszcze mam zostać na rozmowę po lekcji? Zrobiłam się cała czerwona, w moim ciele aż się gotowało. Byłam wściekła, a nie mogłam mu nic powiedzieć. Jakby nie patrzeć wczoraj spotkał mnie w dosyć żenującej sytuacji. Dlatego też odwróciłam się bokiem do ławki, opierając łokcie na parapecie, wypinając pupę wprost przed oczy mojego wychowawcy. Jakby nie patrzeć, nie jest od nas jakoś dużo starszy i jestem wręcz pewna, że to na niego działa. Kątem oka spojrzałam na niego, tym razem to jego policzki się zaróżowiły, a on nerwowo wpisywał coś w komputer poprawiając przy tym krawat. Udało się !
-Usiądź - burknął cicho.
-Nie no ja mogę stać, uwielbiam aktywność fizyczną - mojej ironii nie było końca, a ja w środku robiłam fikołki ze szczęścia. Udało mi się mu dopiec. To było cudowne!
-Siadaj - powtórzył nieco groźniejszym tonem. No więc ja jak na pożądną uczennicę przystało usiadłam. Reszta klasy była cicho, nie wiem czemu oni się tak go boją. Znaczy chłopcy, no bo wiadomo dziewczęta są dla niego miłe ze względu na fakt, że jest on najmłodszym nauczycielem uczącym tutaj, co się równa z faktem że jest on najprzystojniejszy.
-No więc do odpowiedzi poprosimy naszą sportsmenkę Panienkę Dawson - skąd ja to wiedziałam, on po prostu szuka jakiejś ofiary, a że ja już raz podpadłam no to cóż jestem jego celem do końca szkoły. Wstałam leniwie z krzesła i delikatnie obciągnęłam w dół spódniczkę.
-Ale zapraszamy na środek - mówił bardzo łagodnie, ręka wskazując mi miejsce, w którym mam stanąć. Niechętnie i wolno podeszłam pod tablicę. Patrząc na niego chciało mi się śmiać, w sumie sama nie wiem dlaczego. Chociaż wydaję mi się, że było to spowodowane tym jak potajemnie co chwila zerkał na moje nogi albo piersi. Typowy facet.
-Opowiedz nam coś o książce Sofoklesa ,,Antygona" - to mnie zgiął. Sofo czego? Nie słyszałam nigdy o tym utworze, nie lubię czytać. Ale muszę z tego jakoś wybrnąć.
-Słyszałaś o tym prawda?
-Jasne, że tak. Już mówię tylko muszę sobie ułożyć mądrą wypowiedź - gram na czas, to zawsze najlepszy sposób.
-Czekamy - ponaglał mnie, ehhh niech tak nie naciska bo mnie stresuje.
-No więc Antygona, cóż to bardzo stare imię dla kobiety jak mniemam. Ogólnie to uważam, że ta książka była strasznie nudna i nikomu więcej jej nie polecam, poważnie zasnąć było można przy niej - kurde nie mogłam wymyślić nic mądrzejszego, a przecież musiałam coś powiedzieć.
-Cóż za błyskotliwa odpowiedź, w takim razie opowiedz nam o miłości, która miała tam miejsce.
-Tak jak mówiłam książka była bardzo nudna więc w tym kawałku musiałam przysnąć, ale miłość nie istnieje zapewne jej mężczyzna chciał zaciągnąć ją do łóżka innego wytłumaczenia nie ma, na takie szkarłatne bestie jakimi są mężczyźni - trochę mnie poniosło, no ale cóż wolność słowa.
-Siadaj - i znów ten jego beznamiętny ton powrócił.
-Co dostałam?
-Siadaj, porozmawiamy o tym po lekcji.
Cóż nie powiem cieszę się, że z miejsca nie wstawił mi jedynki. Ja gdybym była nauczycielką to bankowo postawiłabym sobie pałę za te wypowiedź. Lekcja minęła zaskakująco szybko, troszeczkę pod koniec chyba oczy mi się zamknęły ale co do tego nie mam 100 procentowej pewności. Ocknęłam się jak zadzwonił dzwonek. Zabrałam swoją torbę i podeszłam do drzwi, chciałam się ulotnić, miałam cichą nadzieję, że zapomniał o tym iż miałam zostać.
-Ty zostajesz - nie no jestem pod wrażeniem pierwszy raz zwrócił się do mnie na Ty, a nie na Pani. Postępy widzę, chociaż teraz bardziej niż widzieć postępy chciałabym mieć moc znikania albo zapadania się pod ziemię. Jakoś średnio uśmiecha mi się rozmowa z moim wychowawcą. Dobrze, że dziś jest piątek. Po szkole będę mogła w końcu iść na jakąś imprezę, wyluzować, napić się w spokoju. W końcu ojca nie ma, wyjechał w sprawach biznesowych i wróci dopiero za jakiś tydzień.
-Mógłbyś..... znaczy mógłby Pan się streszczać nie długo dzwonek, a nie chcę się spóźnić na kolejną lekcję - porządna uczennica.



WITAJCIE ! 
Tak jak obiecałam dziś rozdział. Widzicie jaka ja słowna i jak dotrzymuje terminów? Szczerze jestem normalnie dumna sama z siebie. Rozdział pisany od tak, z tego co pamiętam (pisałam go stosunkowo dawno), ale chyba najgorszy nie jest. Kolejny hmmm tego jeszcze nie wiem, ale na pewno mogę wam powiedzieć, kiedy się nie pojawi - dopóki nie będzie tych naszych magicznych 5 komentarzy :) No więc, kończę już i do kolejnego miśki :) !

niedziela, 25 października 2015

Rendirme En Tu Amor - 5

Wstałam rano z lekkim kacem, jednak dużo gorszy był ten drugi: kac moralny. Jak pomyślę, że wczoraj leżałam przed moim wychowawcą w samym staniku to aż mi głupio. Zerkam na plan no i tak na dokładkę, żeby było weselej pierwszą lekcją jest....W-f. Najbardziej znienawidzony przeze mnie przedmiot, dlatego też postanowiłam na niego nie iść. Dzięki temu miałam więcej czasu na przygotowania. Z resztą dużo nie stracę w końcu jakby nie  patrzeć mam 3 w-f tygodniowo + codziennie widuje się z tym wkurzającym, prześladowczym nauczycielem ze względu na język hiszpański i matematykę czyli lekcje codzienne. Wstałam leniwie z łóżka i weszłam wprost do łazienki, jeszcze na wpół obudzona wykąpałam się, pomalowałam, jednym słowem doprowadziłam do porządku. Dziś postanowiłam nieco bardziej podkreślić swoje walory, dlatego też zdecydowałam się na bluzkę z dekoltem, a wczorajsze spodenki zamieniłam na krótką dżinsową spódniczkę. Na nogi włożyłam zwykłe baletki. Nie przedłużając zeszłam do kuchni i oczywiście śniadanie miałam już podane przez moją kochaną Eli.
-Duluś dziś zrobiłam Ci kanapeczki takie kolorowe jak lubisz - kocham te kobietę ale bez przesady, w końcu i ona doczeka się jakiegoś zgryźliwego komentarza.
-Elizabeth tyle razy mówiłam, DULCE TAK MAM NA IMIĘ !  - ostatnie pięć słów krzyknęłam, wyraźnie gestykulując przy tym dłońmi. Wzięłam gryza kanapki, popiłam herbatą, zgarnęłam pieniądze na dziś, dałam buziaka Eli i wyszłam. Do szkoły dotarłam zaskakująco szybko, wydaję mi się że wczoraj była ona jakoś dalej. No, ale wracając do tematu na korytarzu namierzyłam te wścibską blondynę z jakąś bandą idiotów. Bez opamiętania podeszłam do nich i wbiłam się w te ich kółko, przechodząc wprost do tej blondi.
-Po co to zrobiłaś ? - parchnęłam zła, jak zawsze ze swoim niezbyt przyjacielskim tonem.
-Ale co ? - jak słucham jej gadania to tylko utwierdzam się w stereotypie co do głupich blondynek.
-Nie udawaj głupiej, to że masz problemy z myśleniem to widzę ale że aż tak? Po co nagadałaś, że jestem u pielęgniarki? Po co mnie broniłaś?
-Chciałam pomóc - matka teresa się znalazła. Pomóc chciała.
-Pomogłaś, ale nie myśl że będę  Ci wdzięczna. Trzymaj się ode mnie z daleka i ta twoja paczka też, słyszałam że głupota jest zaraźliwa, a ja się w tym roku jeszcze nie zaszczepiłam - odeszłam szturchając ją ramieniem. No cóż znów się uniosłam, nie moja wina taką mam naturę. Ze względu na to, że ta banda kretynów już doszczętnie podniosła mi ciśnienie i zepsuła humor musiałam iść zapalić. Wzrokiem szukałam jak najbardziej odpowiedniego miejsca, żeby puścić sobie dymek. Matko czemu w tej szkole jest tylu ludzi. W końcu po kilkuminutowych poszukiwaniach znalazłam łazienkę. Gdy do niej wchodziłam dzwonek już zadzwonił, ale jakoś się tym nie przejęłam po w-f mamy historię z tak starą babą, że zapewne nie widzi, ani nie słyszy najlepiej więc nie zauważy mojego małego spóźnienia. Nagle usłyszałam kroki, ale że moja inteligencja troszeczkę w tym momencie przyszwankowała nawet nie weszłam do kabiny i nie miałam takiego zamiaru. Zza rogu wyłonił się nie kto inny jak ten palant Leo. Krew w moich żyłach zastygła, a oczy mało co nie wyskoczyły z orbit. Ponownie byłam przerażona, serce waliło jak oszalałe, a żołądek podchodził do gardła. Dzisiejsze śniadanie było na prawdę wyborne i nie chciałabym go zwracać.
-Czego tu chcesz? Ty też jesteś ślepy czy głupi? Nie widzisz, że to damski kibel - oczywiście mimo paraliżującego mnie strachu, moja odwaga i tak musiała wyjść na wierzch, niestety pociągnęła ona za sobą także mój cięty język.
-Jaka nerwowa, kochanie powinniśmy dokończyć to co wczoraj zaczęliśmy.
-Ty chyba zgłupiałeś już do końca, wolałabym podciąć sobie żyły niż przespać się z takim oblechem jak Ty!
-Bam zła odpowiedź, taka śliczna, a taka wyszczekana - podszedł do mnie i złożył na moich ustach szybki, niespodziewany pocałunek, przygwoździł mnie do ściany a ja nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Jego ręka gnała po moim udzie, aż do góry lekko już ocierając się o materiał majtek. Nie oszukujmy się, że dziś miał dużo łatwiej w końcu byłam w krótkiej spódniczce. Od dziś chodzę w sutannie ! Nie no dobra bez przesady, aż tak radykalnych zmian nie wprowadzę. Nie wiedziałam, za bardzo jak się ratować. Jednak po chwili do mojej głowy wpadł mały plan ucieczki. W ręku trzymałam papierosa, który jeszcze miał żar i się tlił. Niestety moje ruchy były mocno ograniczone przez to, że ten palant mi je trzymał. Musiałam wziąć go podstępem. Po nie długiej chwili zaczęłam oddawać jego pocałunki.
-Proszę też chce Cię dotykać - szeptałam zmysłowym głosem wprost do jego ust. Wtedy bez jakiego kolwiek zawahania puścił moje ręce, a ja sprytnie przypaliłam jego rękę żarem. Od razu odsunął się ode mnie, a ja jak najszybciej wybiegłam z łazienki i udałam się na historię. Lekcja jak zawsze minęła przerażająco nudno. Nie obyło się bez krótkiej sprzeczki z nauczycielką, ale na szczęście nie wylądowałam u wychowawcy ani u dyrektora. Zgadnijcie czemu? Znów ta blondyna się za mną wstawiła. Czy ona nie rozumie, że ja nie potrzebuje niańki, adwokata ani obrońcy. Na przerwie od razu do niej podeszłam.
-Co Ty sobie myślisz? Umiem mówić nie potrzebuję twojej pomocy ! - wiem, że może nie było to miłe no ale kurwa ile to można.
-Chciałam być miła, też byłam kiedyś nowa i wiem jak jest trudno się tu zaklimatyzować - filozof się znalazł, dobra wróżka.
-Bądź miła dla tej swojej śmiesznej grupki, jedno drugiego warte, banda hipokrytów.
-Od nich trzymaj się z daleka - uuu blondi pokazuje pazurki.
-Tobie też bym to radziła, nie długo zobaczysz jakich masz dobrych przyjaciół - no cóż, nie powiem wiedziałam co nieco o paru osobach z jej grupki. Wystarczy chwilę posiedzieć i udawać, że słucha się muzyki i już wiesz wszystko. Odeszłam błogo się śmiejąc. A ona? Stała jak idiotka na środku korytarza teraz dałam jej zagadkę. Niech główkuje, może ona sama w sobie nie jest zła ale jej banda no cóż brak słów. Jeszcze ten cały Alfonso jest w miarę, da się z nim porozmawiać ale do reszty po prostu brak mi słów. Wyszłam znów do łazienki musiałam ponownie zapalić, cholerny nałóg. Przez moją małą przerwę na papieroska znów spóźniłam się na lekcję. Tym razem nie było już tak kolorowo, właśnie zaczął się Hiszpański. Chyba nie muszę przypominać z kim. Weszłam do sali, no dobra wbiegłam zdyszana, bez pukania.
-Panna Dawson, któż by inny - powiedział nieco rozbawiony moim zdyszeniem. Ja jakoś nie miałam ochoty na żarty.
-Widzę, że nadrabiasz sobie w-f, na którym naturalnie Cię nie było - czy on musi być taki zgryźliwy i wygadany. Jest nauczycielem, a nie komikiem.
-Chyba minął Pan się z powołaniem Panie Uckermann - mówiłam podchodząc do swojej ławki, pierwszej ławki, dokładnie tak pierwsza ławka przed samym biurkiem. Gdy już miałam usiąść odezwał się nasz komik.


  WITAJCIE !
Tak jak obiecałam rozdział dziś. Co mogę wam tu jeszcze napisać hmm. No opowiadanie generalnie powoli się rozkręca więc mogę wam obiecać, że będzie coraz ciekawiej. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Oczywiście zasady się nie zmieniają 5 komentarzy = rozdział w środę. Nie mogę tak dodawać codziennie, bo za szybko mi się skończą :) Do kolejnego :)

czwartek, 22 października 2015

Renidrme En Tu Amor - 4

Mrużąc oczy próbowała dostrzec kto stoi, jednak jedyna rzecz którą widziała to zarys tej osoby. Wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany, w ciemnych okularach. Nie widziała nic więcej, oprócz tego. Była przerażona, krew w jej żyłach zastygła. Przez chwilę żałowała, że Leo wyszedł. Bała się, była przerażona.
-Chodź - powiedział, a jego głos wydał się jej dziwnie znajomy. Wycierając oczy pełne łez, zaczęła coraz wyraźniej widzieć swojego bohatera? Chyba tak go można nazwać, uratował ją. Teraz już doskonale widziała kto to, od razu poznała mężczyznę.
-Co Pan tutaj robi? - jej zszokowanie było nie małe, bała się już nie teraz jego jako mężczyzny a konsekwencji jakie może ponieść.
-Raczej co Ty tutaj robisz? Dziewczyno idziesz do pielęgniarki, nie wracasz na lekcje, a finalnie znajduję Cię tutaj obnażoną i napastowaną przez największego szkolnego chuligana. Wiesz kto to był? - zapytał jednak wcale nie miał zamiaru dać jej dojść do słowa sam dalej kontynuował.
-Leo, największy szkolny śmieć, wyrzucili go już z 4 szkół, zgwałcił kiedyś dziewczynę, ma kuratora i na koncie parę kradzieży. A Ty przychodzisz z nim na takie odludzie i jeszcze pijesz i palisz? - mówił jak nakręcony, a ona? Leżała i wpatrywała się w niego zdziwiona. Nie wiedziała czemu to wszystko mówi, czemu jej pomógł. Skąd się w ogóle tu wziął?
-Co Pan tutaj w ogóle robi? - w końcu i ona doszła do głosu, może nie dała aż tak spektakularnego przemówienia jak on ale zawsze lepsze to niż nic.
-Jestem twoim wychowawcą, a także nauczycielem. Uwierz mi interesuję się moimi wychowankami. Anahi powiedziała, że się źle czujesz poszedłem do twojego domu aby sprawdzić czy już lepiej i wtedy służba powiedziała, że Ciebie nie ma. Ostatnio widziano Cię z Leo, myślisz że co zostawiłbym Cię z nim ? Jesteś młoda, ładna, atrakcyjna, zgrabna czyli idealny cel dla niego - po jego komplementach Dulce aż oczy wyszły na wierzch. Ocknęła się dopiero, gdy on wyciągnął w jej stronę rękę w celu pomocy przy podniesieniu się.

---Dulce---
Byłam zszokowana, nie mogłam się pozbierać po tym wszystkim. Z  resztą skąd on się tu wziął? Ucker jest moim wychowawcą nie powinno go interesować co robię po lekcjach. I zaraz, zaraz czy ja dobrze zrozumiałam, że ta mała, głupiutka blondyneczka kryła mnie? Jestem w szczerym szoku. Mój wychowawca wyciągnął w moją stronę rękę, chciał mi pomóc się podnieść. Dałam mu swoją dłoń, pociągnął a ja znalazłam się w jego ramionach. Rozkleiłam się dopiero teraz dotarło do mnie co mogło się stać, gdyby nie on. Przecież Leo mógł mnie zgwałcić, tu nie chodzi o to że ja tego nigdy nie robiłam, bo tak nie jest. Stałam teraz w objęciach mojego wychowawcy i płakałam mu w rękaw napawając się jego zapachem. Swoją drogą ma cudowne perfumy, które delikatnie drażnią moje nozdrza. Cudowny zapach. Po moich plecach przeszedł dreszcz, który spowodowany był nagłym powiewem wiatru. Teraz zorientowałam się, że stoję w jego objęciach w samym staniku. Wcześniej mi to nie przeszkadzało, jednak teraz jestem skrępowana. Mam jednak, jeden mały zasadniczy problem. Nie mam pojęcia, gdzie jest moja bluzka.
-Zimno Ci ? - usłyszałam jego głos, który teraz wydaję się nieco cieplejszy niż parę godzin temu. Uniosłam głowę do góry wpatrując się wprost w jego oczy, których niestety nie mogłam ujrzeć, ze względu na jego ciemne okulary. Kiwnęłam głową na znak potwierdzenia, a on automatycznie zdjął swoją brązową skórzaną kurtkę i okrył mnie nią. Sam został w krótkim rękawie, zrobiło mi się głupio i od razu chciałam mu oddać jego  rzecz, ale on szybko odwiódł mnie od tego pomysłu.
-Przepraszam za dziś, byłam nieco nieprzyjemna - powiedziałam spoglądając ponownie na niego, chwyciłam za jego okulary. Chciałam je zdjąć i zobaczyć jego oczy. Nawet nie miałam chwilę się im przyjrzeć.
-Nie dotykaj i nie ma za co, chodź odwiozę Cię do domu. Już późno, a jutro masz na rano do szkoły - zbył mnie tak po prostu. Trudno. W szybkim tempie znaleźliśmy się w samochodzie, nawet nie podałam mu adresu, a on i tak wiedział gdzie mieszkam.
-Jesteśmy już u Ciebie możesz iść - mówił wciąż patrząc przed siebie, nawet na mnie nie spojrzał.
-Zostanie to między nami?
-Tak, a teraz zmykaj do domu - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek, po czym wyszłam. Gdy weszłam do domu służba od razu zrobiła mi ciepłej herbaty, czułam się trochę skołowana to pewnie przez ilość wypitych piw. Zjadłam jedną kanapkę i poszłam do siebie, ojca nadal nie było więc obyło się bez kazań. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Niestety sen wcale nie przyszedł szybko, zastanawiałam się czy kurtkę oddać mu jutro czy może lepiej nie? W końcu co by sobie pomyśleli inny. Wiem jedno jutro muszę pogadać z tą blondyną, po co ona mnie broniła?




WITAJCIE ! :)
Od teraz będę już pisała w pierwszej osobie, tak jest lepiej. Może być bardziej opisowo, a w 3 osobie no cóż ciężko się piszę :) Bardzo was przepraszam, że nie dodałam od razu wczoraj, po prostu zapomniałam. Zła ja, a tak strasznie chciałam dodać w urodziny Uckera no ! Ale i tak dla mojego Bebe Feliz Cumple :)
No i nic się nie zmienia 5 komentarzy = nowy rozdział jeszcze w tym tygodniu :)

poniedziałek, 19 października 2015

Rendirme En Tu Amor - 3

-Ale dlaczego? Przecież ona się źle poczuła i poszła do pielęgniarki - nie wiadomo z jakiej okazji wyrwała się Anahi. Gdzieś tam w środku, czuła że musi jej bronić. Początki nie są łatwe, a na pewno nie w momencie gdy od razu  tak psujesz sobie opinie.
-Skąd ten pomysł Panno Jones? - oderwał wzrok od monitora, przyglądając się wprost w niebiesko-zielone oczy Anahi. Dziewczyna starała się wyglądać jak najbardziej wiarygodnie, jednak jej nogi trzęsły się pod ławką. Na szczęście nikt nie wyrywał się, aby poinformować o kłamstwie Any.
-Wiem, bo ja..... ja ją odprowadzałam Panie Profesorze - jak na dziewczynę, która nie ma w zwyczaju kłamania wychodziło jej to bardzo dobrze.
-Rozumiem, w takim razie przekażcie Pannie Dawson, że ma się do mnie zgłosić dziś jak wróci od pielęgniarki, a jeżeli nie to jutro rano przed lekcjami - wszyscy byli, co najmniej zdziwieni faktem że z pozoru bystry Pan Uckermann tak łatwo dał się wrobić niewinnej blondyneczce.
-Dobrze przekażę jej - powiedziała Any, siadając na miejsce.

Tymczasem w jakimś zakątku, oddalonym od miasta Dulce wraz z Leo siedzą i rozmawiają. No dobra może, nie tylko rozmawiają. Na kamieniu obok nogi Duli stoją 3 puste butelki od piwa, którym uraczyła się wraz ze swoim nowym kumplem. W buzi tli jej się kolejny papieros, a ona jest w swoim żywiole? To bardzo dziwne jak brak matki może negatywnie wpłynąć na dziecko. Bo to było spowodowane brakiem matki prawda?
-Jesteś wyjątkowa - powiedział patrząc na nią, wyjął z jej ust papierosa i ręką objął jej twarz. Kciukiem gładził jej zarumieniony policzek. Jego twarz niebezpiecznie zbliżała się do niej. Gdy już ich usta miały się spotkać, Dulce ztrąciła jego rękę i się odsunęła.
-Przepraszam, ale nie chce - mówiła spuszczając wzrok wprost na splecione dłonie.
-Oj nie przesadzaj, przecież to tylko mały buziak - uśmiechnął się, pokazując rządek bielutkich zębów. Mimo małych wątpliwości Dulce zgodziła się. To taki jej oznak naiwności, czy jakoś tak. Potrzebowała czuć bliskość jakiejś osoby. Może Leo nie był jakimś wykwintnym towarzyszem, ale lepsze to niż nic.
-W sumie masz rację - przysunęła się do niego i wpiła z impetem w jego usta. Całowali się zachłannie, namiętnie. Jego ręce spoczywały na jej biodrach, podnieśli się i teraz już stali w swoich objęciach. W takiej jakże miłej atmosferze spędzili na prawdę wiele czasu, nawet nie zauważyli kiedy a zaczęło się ściemniać. Dulce wraz z towarzyszem wypili dziś na prawdę spore ilości alkoholu, co tylko owocowało coraz lepszym humorem tych dwojga. Puścili muzykę z jej telefonu i zaczęli tańczyć, jego ręce niebezpiecznie opadły na jej pośladkach, a usta spoczęły na jej ustach. Ponownie stojąc w objęciach całowali się jak szaleni.
-Jesteś taka piękna - po tych słowach automatycznie jego ręce zaczęły podążać pod jej koszulkę. Nie wiadomo czy ze względu na stan upojenia w jakim znajdowała się Dulce, czy po prostu ze względu że jego nadmierna bliskość jej odpowiadała nie protestowała. Gdy już szybkim i zwinnym ruchem pozbył się jej koszulki, patrzył na nią jak dzikus gdy ona stała przed nim w samym staniku. Jego ręka spoczęła na zapięciu od niego, gdy panienka Dawson jakby za dotknięciem magicznej różdżki otrzeźwiała.
-Nie - krzyknęła odpychając Leo od siebie, była zdruzgotana tym do czego mogło dojść.
-Ale dlaczego? Maleńka spokojnie, będę delikatny - mówił spokojnie ponownie podchodząc do dziewczyny.
-Nie chce rozumiesz?
-Nie mów, że jesteś dziewicą? - jego zszokowanie osiągało już zenit.
-Nie, ale nie chce uprawiać seksu na jakimś zadupiu z kimś kogo znam parę godzin - krzyczała, gdy ten coraz bardziej nachalnie zbliżał się do niej.
-Zostaw mnie - teraz już wrzeszczała, gdy on pchnął ją na jakiś stary, dziurawy materac. Usiadł na nią okrakiem, chwytając jej ręce umieścił je nad jej głową mocno przyciskając. Całując wyznaczał sobie drogę od ust przez dekolt aż po dół brzucha. Dulce już traciła resztki sił, krzyczała coraz ciszej nie licząc już na jaką kolwiek pomoc. W pewnym momencie poczuła, ulgę. Nie czuła już tego ciężaru na sobie. Podniosła niepewnie powieki i zobaczyła, że Leo nie ma już na niej. Podniosła się do pozycji siedzącej i zobaczyła jak Leo z podbitym okiem i krwią z nosa wychodzi, a przed nią stoi jakaś ciemna postać. Teraz była już przerażona.

-----------------------------------------------------------------------------------
Witajcie !
Tak jak obiecałam rozdział szybko :) Zapraszam do komentowania. Postanowiłam teraz zrobić taki mały myk. Chce mieć pewność, że ktoś czyta więc od teraz 5 komentarzy = kolejny rozdział :)

czwartek, 15 października 2015

Renidrme En Tu Amor - 2

Słyszeliście kiedyś powiedzenie nabrać wody w usta? Ono na sto procent pasowało teraz do panny Dawson. Jej policzki przybrały kolor dojrzałego pomidora, pierwszy raz w życiu nie mogła się nawet odezwać. Była zdziwiona? Raczej dobrym słowem byłoby powiedzenie, że jest w śmiertelnym szoku. Patrzyła na swojego wychowawcę, a zarazem nauczyciela aż od 3 przedmiotów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie mały szczegół a mianowicie że jeszcze przed chwilą zmieszała z błotem Pana Uckermanna przed Panem Uckermannem? Może i zrobiła to nie świadomie, ale mimo wszystko zrobiła to.
-Skoro już wyjaśniliśmy sobie poziom naszej szkoły, przejdźmy do matematyki. Może nowa koleżanka zapiszę temat. Dziś omawiamy funkcje trygonometryczne - mówił jak na nauczyciela przystało z wielką powagą, a przy tym wszystkim był tak cholernie przystojny. Przecież to się ze sobą nie zgadzało, nauczyciel nie może być, aż tak męski i pociągający. Mniej więcej takie myśli krążyły po głowie Duli. Dziewczyna po chwili przypomniała sobie, że ma zapisać temat. Wstała z miejsca i podeszła do tablicy, jak to na nowoczesną szkołe przystało tablicę były już na mazak, nie na kredę.
-Palcem raczej nie napiszę tego tematu - powiedziała dosyć zgryźliwie przyglądając się swojemu kciukowi, tak jakby chciała wymusić na nim jakąś magiczną funkcję pisaka do tablicy.
-A może jakieś czy mogę prosić o pisak? Musisz być taka zgryźliwa Panienko Dawson jak mniemam -spojrzał jeszcze w monitor komputera, aby na pewno upewnić się o tożsamości uczennicy.
-W takim razie sam sobie napisz ten temat - jak gdyby nigdy nic powiedziała na Ty do nauczyciela, usiadła z wielkim oburzeniem na krześle wzrok wlepiając prosto w swoje czarne cudeńka, w które opatrzone były jej stópki. Cała klasa była w szoku, pierwszy raz jaka kolwiek dziewczyna w tej szkole tak odezwała się do ich ukochanego, a raczej przystojnego nauczyciela. Zazwyczaj wszystkie puste idiotki latały za nim łasząc się, a jeśli którejś się nie podobał to już nawet dla zasady była dla niego miła. Christopher jednak postanowił przemilczeć ton jej wypowiedzi i poprosił Valerie o zapisanie tematu. Dula w jakimś stopniu była z siebie dumna tak się postawić, to już należało do jej naturalnej natury. Nie zważała nawet na to, że za takie odzywki może mieć jakie kolwiek problemy. Po dzwonku jak najszybciej pragnęła tylko opuścić te klasę, chociaż i tak ten dzień nie zapowiadał się najlepiej w końcu czekał ją jeszcze wf. Wyszła z klasy i usiadła za szkołą na jednym z murków. Wyjęła z plecaka paczkę czerwonych Malboro, wzięła jednego papierosa i zaczęła palić. Nikotyna była nie wątpliwie jej mocnym uzależnieniem, moment w którym do jej płuc trafiał dym był dla niej niezwykle kojący. Kończyła już palić, gdy ktoś podszedł do niej z tyłu. Na początku miała pewne lęki, że może to ktoś z nauczycieli, albo co gorsza jej denerwujący wychowawca. Ale po dłuższej chwili stwierdziła, że ona Dulce Dawson niczego się nie boi, trzymając już końcówkę papierosa w buzi odwróciła się.  Ujrzała młodzieńca w jej wieku, szczerze trochę jej ulżyło miała pewne obawy, że to mógł być jej wychowawca.
-Czego tu chcesz? - spytała jak to na nią przystało nie miłym tonem głosu, zaciągnęła się ostatni raz i wdeptała w ziemie kiepa. On stał i patrzył na nią nic się nie odzywając.
-Mówić nie umiesz? Czy może głuchy jesteś? - chciała odejść, gdy nasza nie mowa przemówiła. Normalnie cud.
-Jestem Leo, a Ty pewnie ta nowa co ciśnie po Uckermannie. Już Cię lubię, wiesz z tajnych źródeł wiem że teraz masz jeszcze wf, a jak również wiem nie chcesz na niego iść więc proponuję Ci małe wagary w moim towarzystwie? - na słowo wagary, nasza jakże mądra Dulinka odwróciła się w mgnieniu oka. Sam chłopak średnio ją interesował, ale teraz zrobiła by wszystko żeby tylko nie iść na wf. No w sumie to jakby nie patrzeć chce zrobić dobry uczynek, pewnie zastanawiacie się jaki? Już wam tłumaczę. A więc jeżeli Dulce nie pojawi się na wf, to uniknie kolejnej kłótni z wychowawcą i dzięki temu nie zakłóci porządku lekcji, a więc wszyscy będą szczęśliwi.
-Wagary? Wiesz mi się nie proponuje takich rzeczy, a wiesz dlaczego? Bo zawsze się na nie zgadzam - mówiła to tak entuzjastycznie jakby to był jej pierwszy raz, gdy urywa się z lekcji. Wraz z nowo poznanym kolegą wyszła tyłem przechodząc przez mała ukrytą furtkę. Sama nie wiedziała do końca co będą robić, ale wszystko lepsze od kolejnej kłótni z Panem Uckermannem.

-Ta nowa jest strasznie dziwna - jak się można domyślić Valeria nie mogła się wręcz powstrzymać, żeby kogoś nie obgadać.
-Nie prawda, ona jest po prostu nowa, samotna, nie ma przyjaciół nie wie jak sobie z tym poradzić - nasza słodka, kochana blondyneczka jak zawsze musiała kogoś bronić. Taka już jej natura, choćby człowiek był zepsuty do szpiku kości ona i tak będzie w nim szukała chociaż ziarna dobra.
-Wiecie co ja, ja chce żeby ona należała do naszej grupy. Chce jej pomóc, zaprzyjaźnić się z nią. W końcu nie taki diabeł straszny jak go malują - Anahi doskonale widziała zdziwiony wzrok swoich przyjaciół, ale w tej całej ścisłej grupie to właśnie ona miała najwięcej do powiedzenia. Ann nigdy wcześniej nie myślała o przyjęciu do nich kolejnej osoby, jednak Dulce wydawała jej się tak zagubiona, a wręcz wołająca o pomoc. Po długich dyskusjach na ten temat wszystko było już postanowione, jutro Anahi porozmawia z Dulce. Chce ją lepiej poznać, dowiedzieć się co lubi, jakie ma hobby. Zadzwonił dzwonek na lekcję, dziewczęta które miały teraz wf poszły się przebierać. Po chwili stały już na obszernej hali sportowej czekając na nauczyciela. Ten jak zawsze przyszedł niesamowicie punktualnie, lekcje zaczął od sprawdzenia obecności.
-Dulce Dawson - nikt się nie odzywał, uniósł lekko wzrok z nad zeszytu i powtórzył - Dulce Dawson.
-Nie ma jej - jako pierwsza wyrwała się Vanessa, typowy lizus profesorka. Chciała wkupić się w jego łaski, a może i nawet chciała żeby spojrzał na nią nieco inaczej niż na zwykłą uczennicę.
-W takim razie Panna Dawson ma wpisane wagary - zapewne zwykły nauczyciel wstawił by jej nieobecność, ale nie Christopher on doskonale wiedział, że się urwała. W końcu przecież nie dawno on też był młody.


----------------------------------------------------------------------------
Jeju witajcie !
Co ja wam mogę napisać? Na pewno was przepraszam za tak długą nie obecność, ale już jestem ! Mam nadzieję, że mi wybaczycie no i oczywiście zapraszam do komentowania. A i już nadrabiam wasze :) Do kolejnego :)