-Dul odezwiesz się? - wyrwała mnie z obmyśleń Ann.
-Tak, przepraszam trochę odpłynęłam - powiedziałam spoglądając na nią z wysilonym uśmiechem.
-To jak w końcu z tym Uckerem? - matko po kim ona jest taka natarczywa.
-Dobra powiem Ci, ale obiecaj że to nie wyjdzie poza ten pokój - postanowiłam, że powiem jej prawdę w sumie nie mam po co kłamać, nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic.
-Obiecuję - powiedziała zadowolona i ze szczęścia, aż podskoczyła na łóżku. Wzięłam jeden głęboki wdech i opowiedziałam jej o wszystkich zdarzeniach, które miały miejsce między mną, a Uckerem.
-....no i na koniec wysłał tego sms - tak właśnie zakończyłam moją opowieść, a Ann siedziała z otwartą buzią. Wyczekiwałam na jaką kolwiek odpowiedź, nie miałam pojęcia jak zareaguje.
-Nic nie powiesz? - spytałam już mniej pewnym głosem, niż przedtem.
-Jestem w szoku, że po tym wszystkim co miało między wami miejsce tak po prostu zostawiłaś go i poszłaś sobie z Martinem, a no właśnie jeszcze na domiar złego okłamujesz i jego, Dul to podłe - tego bałam się najbardziej, wiedziałam że Ann powie mi całą prawdę, a od nikogo ona tak nie boli jak właśnie od niej, od osoby która zna mnie najlepiej.
-Ja sama nie wiem jak to wszystko się stało, po prostu jak nie było tu Martina to uczucie do Uckera nie wiem czy to możliwe ale się... - nie wiedziałam, za bardzo jak właściwie ująć to w zdaniu, ale na szczęście moja kochana siostrzyczka mnie wyręczyła.
-Odrodziło, znów zapalił się w Tobie płomień miłości, płoniesz z pożądania gdy widzisz Uckera ? - no i jak zawsze jej trafne określenia.
-Coś w ten deseń - powiedziałam przytakując.
-Mogę zostać u Ciebie w pokoju, jakoś nie chce wracać tam, wiesz biorąc pod uwagę że Martin no jak by to ująć jest lekko napalony - powiedziałam przez śmiech.
-No jasne, że tak chodź tutaj - powiedziała wskakując pod kołdrę i poklepując ręką wolne miejsce na materacu. Długo rozmawiałyśmy, dokładnie jak za starych czasów. Brakowało mi jej, tych dobrych rad i ogólnie poczucia że mam kogoś komu mogę się zwierzyć. Po dłuższym czasie obie zasnęłyśmy, nawet nie wiem która z nas pierwsza odpłynęła. Jutro czekał mnie dosyć ciężki dzień w końcu muszę iść do pracy i zmierzyć się z Uckerem.
Wstałam rano oczywiście obudziłam się w łóżku Ann, jej już nie było obok mnie leżała tylko mała różowa karteczka domyśliłam się, że należy ona do Anahi, róż to jej kolorek :
,,Wyszłam dziś wcześniej, próbuje odzyskać Poncha, dziękuje za wczoraj - Anahi"
Dla takich chwil warto żyć, czuję się potrzebna i w sumie to nawet jestem zdania, że bez problemowo dałabym sobie radę bez facetów. Chociaż co tam z nimi życie jest ciekawsze. Leniwie jak co ranek wstałam z łóżka i dosłownie poczłapałam do swojej sypialni. Ku mojemu zdziwieniu nie było tam już Martina, zapewne obraził się czy coś w tym stylu. Wzięłam szybki prysznic i standardowo ubrałam się dosyć no co tu dużo mówić wyzywającą. Krótka sukienka sięgająca mniej więcej do połowy ud, idealnie obciskała moje ciało, założyłam do tego wysokie szpilki i biały sweterek. Parę dodatków, które były niezbędne i wszystko jak zawsze wyglądało cudownie. Włosy lekko pofalowane i dosyć mocny makijaż. Zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu na stole stał świeżo wyciśnięty sok, bułki i masa pyszności. Szybkim krokiem podeszłam w stronę stołu i usiadłam myślałam, że Martin po prostu zrobił śniadanie i poszedł jednak po chwili na przeciwko mnie dosiadł się i on.
-Przepraszam za wczoraj Ann mnie potrzebowała - mówiłam smarując masłem bułkę.
-Rozumiem miałem nadzieję, że wrócisz później no ale nie mogę Ci mieć tego za złe - dlaczego on musi być taki idealny, bez wad, rozumie każdy mój powód dla którego go zostawiam.
-To co dziś robisz? - spytałam popijając sok.
-Dziś mam tutaj interesy więc wrócę pewnie koło północy, ale jak chcesz to możesz na mnie poczekać - powiedział z uśmiechem podchodząc do mnie, odgarnął włosy i złożył na mojej szyi pocałunek.
-Zawsze tak się ubierasz do pracy - spytał patrząc mi prosto w dosyć duży dekolt.
-Tak zawsze, ale spokojnie nie masz o co się martwić - powiedziałam wstając i oplatając swoje ręce wkoło szyi Martina.
-No, a teraz szybki buziak i uciekam do pracy - powiedziałam składając krótki pocałunek na jego usta. Na szczęście droga do pracy minęła mi bez większych rewelacji co od jakiegoś czasu graniczne było z cudem, zawsze coś się działo.
Moja pewność siebie trochę zmalała, gdy weszłam do biura i byłam w windzie. Pod firmą już widziałam samochód Uckera. Bardzo powoli udałam się do gabinetu no i jak się nie myliłam Ucker już siedział za biurkiem i przeglądał papiery. Dziś wyglądał nie co inaczej, idealnie wyprasowaną koszulę zastąpił zwykłą koszulką, a spodnie od garnituru dżinsami. Muszę przyznać, że tak wyglądał jeszcze lepiej niż w pierwszym wydaniu. Usiadłam przy biurku i bez słowa włączyłam komputer.
-5 minut spóźnienia - w pewnym momencie odezwał się i jaśnie Pan.
-Cóż za miłe powitanie - powiedziałam nie spuszczając wzroku z monitora.
-Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać - no i teraz jak zawsze Ucker wypalił z jakimś mądrym pytaniem.
-Na pewno nie tutaj - wydawało mi się, że taka odpowiedź była najbardziej rozsądna ale po chwili zwątpiłam.
-W takim razie idziemy do Ciebie po pracy i tam porozmawiamy.
-Czemu akurat do mnie ? - spytałam zdziwiona.
-Mam dobre wspomnienia z tamtym miejscem z resztą chyba nie byłabyś zadowolona, gdyby twój chłopak zobaczył nas razem w miejscu publicznym - z jednej strony miał rację, ale z drugiej on sie ze mną po prostu drażnił.
-Niech Ci będzie - przytaknęłam dla świętego spokoju. Niestety albo stety dzisiejszy dzień minął zaskakująco szybko i nawet nie zorientowałam się kiedy, a siedziałam w samochodzie Uckera, a już za moment on siedział w moim pokoju na łóżku, a ja przygotowywałam coś do picia. Nawet przez chwilę przeszło mi przez myśl, żeby dorzucić mu coś na sen i odwieźć go do domu. Ale to nie był mój najmądrzejszy pomysł. Zaniosłam mu jakieś czerwone wino, tak kolejny mój mądry pomysł przecież on prowadzi.
-O czym chcesz pomówić ? - spytałam jak gdyby nigdy nic się nie stało i wzięłam łyka wina.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :)
Tak jak planowany w piątek :) Mam nadzieję, że się podoba no i że nie jest jakiś tragiczny :) Więc do następnego piątku !! :)
Ej no czemu tak zakończyłaś ?. Liczyłam że dowiem się jak ta rozmowa się skończy przecież Martin ma być dopiero o 24 mają dużo czasu halooo... Zrób coś aby ten cały Martin przestał być taki idealny niech coś zrobi...złego. Any walczy o Poncha mam nadzieje że wyniknie coś z tego fajnego :D. I to chyba tyleee :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Trochę w złym momencie zakończony, nie trzymaj nas w niepewności i dodawaj jak najszybciej kolejny rozdział. :) ;)
OdpowiedzUsuńEjejejej... Przypominam jaśnie Pani, że za to, że dodałam rozdział wczoraj, Ty miałaś dodać jeszcze jeden w środku następnego tygodnia!! Czy właśnie próbujesz mnie oszukać?... Dobra, o to się jeszcze potarguję, a tymczasem przejdźmy do rozdziału: No więc czemu tak zakończyłaś?! Mam nadzieję, że z tej rozmowy wyjdzie coś więcej xD Nie żebym kogoś faworyzowała, ale niech ta Dula się ogarnie i zostawi Martina dla Uckera ;-) Co by tu jeszcze rzec?... Dobrze, że Anahi walczy o Poncha. Przecież to oczywiste, że on za długo nie wytrzyma i w końcu ulegnie, wybaczy jej i będą razem :-D No dobra... Lecem z nadzieją na ujrzenie tutaj rozdziału 20 gdzieś tak w środę :-*
OdpowiedzUsuń