środa, 10 grudnia 2014

Zakazany Owoc - Rozdział 17



-Co ty tu robisz? -spytałam zdziwiona, nie spodziewałam się wbrew pozorom tak miłego poranka.
-Przyniosłem Ci śniadanie- wow jaki on inteligenty sama bym się nie zorientowała. No ale cóż jak by nie było liczy się gest, a był on bardzo miły.
-Czy to jest w ramach przeprosin za wczoraj? - spytałam podejrzliwie zajadając się płatkami.
-Odbieraj to jak chcesz - odpowiedział oschle, strasznie nie lubiłam tego tonu.
-W takim razie wypchaj się swoim śniadankiem Uckerku - powiedziałam i z bólem oddałam mu tacę z tymi pysznościami.
-Nie to nie -no i jak to na niego przystało po prostu sobie wyszedł, zostawił mnie samą.  Głodną kobietę w ciąży. Tak się stanowczo nie powinno robić.

2 miesiące później:
Od pory naszego jakże ,,miłego" poranka nie odzywam się z Uckerem no chyba, że w sprawach koniecznych takich jak np. zrobienie zakupów. Trochę jestem nerwowa, przez co i atmosfera w domu też nie należy do najmilszych, ale wszyscy muszą się z tym pogodzić, mówiąc wszyscy mam na myśli Uckera i Juana, bo dla Anahi jestem wyjątkowo miła. Dlaczego muszą się z tym pogodzić? To proste Ucker, dlatego że jest ojcem dziecka, a Juan dlatego, że się za niego uważa. Jedyne co się zmieniło to fakt, że Ucker zamieszkał z nami na stałe tak jak planowaliśmy, wcisnęliśmy jaką ściemę Juanowi, nie oszukujmy się on uwierzy we wszystko co powiem.  Siedziałam w domu i jadłam, piłam, spałam tak od paru miesięcy wyglądało moje życie, ja osobiście uważam, że wyglądam jak ciężarówka, jednak wszyscy, a nawet lekarz próbują mi wmówić, że wyglądam niesamowcie szczupło jak na ciąże. Na szczęście już nie długo ten mały szkrab przyjdzie na świat, a ja wrócę do normalnego stanu. Siedzę sobie kulturalnie przed telewizorem i oglądam jakiś romans, przychodzi Ucker i siada obok mnie? Uuu dziwne, przecież on ma mnie dość, a bynajmniej tak twierdzi. No więc oglądaliśmy ten film już z dobrą godzinę, bez słowa i nagle nie wiem w ogóle dlaczego dostałam silnych boleści brzucha, termin porodu to napewno nie był, ale Ucker tak się tym przejął, że od razu zawiózł mnie do szpitala. Szybko trafiłam do jakiegoś lekarza, który powiedział, że muszą mnie natychmiast operować. Jedyne co zrozumiała to fakt, że muszą zrobić mi cesarkę. Nie miałam pojęcia dlaczego co mnie dodatkowo denerwowało, przecież cała ciąża przebiegła dobrze, nie miałam żadnych powikłań. Leżałam na łóżku i wieźli mnie na salę operacyjną, przy mnie szedł szybko Ucker, który trzymał mnie za rękę i mówił, że będzie przy mnie i poczeka jak urodzę, nie byłam w stanie mu nic odpowiedzieć i tylko blado się uśmiechnęłam. Ostatnią rzeczą, którą pamiętam to światło, które strasznie raziło mnie w oczy.
Obudziłam się w sali pooperacyjnej na początku miałam problem z kontaktowaniem, odruchowo dotknęłam się w brzuch, który już był płaski. Zdenerwowałam się, z resztą jaka matka nie martwiła by się gdyby jej dziecko nagle zniknęło. Rozejrzałam się po sali przy mnie na krześle siedział Ucker, zasnął. Musiał chyba długo przy mnie czuwać, nie wiem czy jakoś to wyczuł, ale gdy tak na niego patrzyłam to się obudził.
-O już się obudziłaś - powiedział, a z jego twarzy nie schodził ciepły uśmiech. Jego głos znów był taki czuły, taki jaki kochałam.
-Co z moim znaczy naszym dzieckiem?-spytałam nerwowo, a Ucker nadal uśmiechnięty wstał i podszedł do małego łóżeczka, wyjął z niego malutką istotkę, podał mi ją. To niesamowite uczucie, gdy po tylu miesiącach można trzymać w ramionach swoje własne dziecko, swój najdroższy skarb. Od razu poczułam niesamowitą więź łączącą mnie z małą, tak Any miała rację to dziewczynka. Jest przesłodka i te jej piękne brązowe oczka, które z pewnością odziedziczyła po tatusiu.
-Jak jej damy na imię? - spytał Ucker i wyrwał mnie z transu, spojrzałam na niego z uśmiechem chciałam mu zrobić niespodziankę. Nie wiedziałam o nim najwięcej, ale zdołałam zdobyć informację o jego zmarłej mamie, dlatego też postanowiłam dać naszej córeczcę imię mamy Uckera.
-Isabell - odpowidziałam i od razu zobaczyłam zaszkolne oczy Uckera.
-Nasza mała Bell - powiedziałam jeszcze raz i pocałowałam malutką w czółko.
-Dziękuje - wydusił z siebie Ucker i nachylił się nade mną i złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Uśmiechnęłam się do niego.
-Może chcesz ją wziąć ? - spytałam zadowolona.
-Mogę ?
-Jasne przecież to też twoje dziecko -powiedziałam i dałam mu malutką, trzymał ją tak delikatnie i uroczo, obserwował jej każdy ruch, uśmiech. Pierwszy raz widziałam go tak uśmiechniętego i czułego, wtedy poczułam się jakby to on był moim mężęm. Tak jak się umawialiśmy w akcie urodzenia to on jest wpisany jako ojciec. Wszystko prysnęło z chwilą pojawienia się w szpitalu Juana, on też jest dobry zdążyłaby z 10 razy rodzić, a on jeszcze by nie przyszedł. Dlaczego on zawsze pojawia się w najmniej odpowiedniej chwili? Ucker od razu zmienił wyraz twarzy i podał m Bell, do łóżka podbiegł Juan odpychając przy tym Christophera i patrzył na małą.
-Jaka ona śliczna moja kochana Carmen - spojrzałam na niego zdziwiona, dlaczego do cholery Carmen!?
-Jak to Carmen? - spytałam zdziwiona i zła równocześnie.
-No podoba mi się to imię, a naszej córeczce cudownie by pasowało - on chyba zgłupiał, żadna Carmen to jest Isabell i nic tego nie zmieni!
-Wybacz Juan, ale che aby miała na imię Isabell - powiedziałam stanowczo i widziałam jak Ucker uśmiecha się do mnie zza pleców Juana.
-Dlaczego Isabell? Carmen podoba mi się bardziej - dalej zostawał przy swoim.
-Bo to moje dziecko i chce, żeby miała na imię Isabell i koniec tematu - powiedziałam i pocałowałam Bell w czółko.
-Przypominam Ci, że to też moje dziecko i mam prawo - i tu już nie wytrzymałam.
-Jakie ty masz prawo? To ja nosiłam ją pod sercem, to ja o nią dbałam, a Ty ją tylko zmajstrowałeś ! Więc będzie Isabell i koniec - krzyknęłam, a wkurzony Juan wyszedł z sali. No cóż nie będę po nim płakać, widziałam jak Ucker cieszył się z mojej postawy.
Musiałam zostać w szpitalu jeszcze 3 dni, ale wszystko było jak należy dlatego nie leżałam tam z tydzień na szczęście, chyba bym tam zwariowała. Codziennie po parę godzin siedział u mnie Ucker. Juan przychodził na 20 minut i wracał do pracy. W dzień wypisu coś mu wypadło więc odebrał mnie także Christopher. Jechaliśmy w ciszy, a ja ciągle przyglądałam się to Bell i Uckerowi tak na zmianę. Miałam w tym momencie dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Do domu weszliśmy w ciszy, ja udałam się do mojej sypialni, którą Juan przystosował do przyjazdu dziecka. Rozpakowałam się i ogarnęłam troszeczkę. Nakarmiłam Bell i wykąpałam, słyszałam że dzieci lubią się kąpać, ale ona jest prawdziwą fanatyczką kąpieli. Ubrałam ją w piękną niebieską piżamkę i tuliłam do snu. Chyba była tak samo zmęczona tym dniem jak i ja, bo zasnęła w mgnieniu oka. Położyłam ją do łóżeczka, dokładnie otuliłam kocykiem i patrzyłam jak śpi. Wtedy poczułam jak ktoś oplata mnie swoimi rękoma, zamarłam była praktycznie pewna, że to Juan, ale po odwróceniu się zobaczyłam uśmiechniętego Uckera.
-Jest taka piękna jak i Ty -no nie tego się nie spodziewałam komplement i to bezintersowny od Uckera, mamy dziś jakieś święto, a może to cud?
-Ucker porozmawiajmy, ale tak szczerze dobrze? - spytałam niepewnym głosem.
-Jasne, ale chodź do mnie żeby jej nie obudzić - powiedział i złapał mnie za rękę. To nie był Ucker, a przynajmniej nie ten którego znam. Weszliśmy do jego pokoju i usiedliśmy na łóżku, spojrzałam mu w oczy i spytałam.
-Opowiedz mi o swoim życiu, albo chociaż powiedz dlaczego taki jesteś? - widziałam, że zaskoczyłam go tym pytaniem, ale męczy mnie to odkąd go bliżej poznałam.
-Okej ale pod jednym warunkiem- Ucker jak zawsze interesowny
-Zgadzam się na wszystko - odpowiedziałam z ciepłym uśmiechem.
-Ty mi opowiesz czemu Ty taka jesteś - huhu to mocna prośba, ale zrobię wszystko żeby dowiedzieć się czegoś o Uckerze.
-Okej, tylko mi powiedz - powiedziałam i patrzyłam na niego z wyczekiwaniem. Wziął głeboki oddech i zaczął.
-No więc może zacznijmy od początku, jak byłem mały to moja sytuacja w domu nie należała do najciekawszych. Mój ojciec nie traktował dobrze mojej matki, wracał do domu późnym wieczorem pijany i bił ją, gdy tylko śmiała spytać gdzie był, czasem nawet zdażało się, że niezaspokojny gwałcił ją, bo kochanki mu nie dogadzały, a ona zawsze zostawała wiesz dlaczego? Ze względu na mnie.Ciągle powtarzał mi, że kobiety są nic nie warte i, że nie mają uczuć. Powiedz mi co byś zrobiła jak by ktoś wtykał Ci do głowy od najmłodszych lat takie wartości? Jestem zwykłym tchórzem, który nie potrafił obronić swojej matki. Jestem nikim rozumiesz? - z jego oczu zaczęły płynąć łzy, w moich też je czułam. Pierwszy raz widziałam takiego Uckera, nie wiedziałam przez ile przeszedł, a ja jeszcze wyzywałam go od alkoholików teraz wiem czemu tak się tym denerwował. Źle się z tym czuję. Przytuliłam go, a on mocno mnie objął. Trwaliśmy w uścisku dopóki Ucker nie poczuł się lepiej, otarł mokre od płaczu policzki.
-Tak mi przykro, nie wiedziałam, ja... przepraszam - wydusiłam z siebie. No bo co mądrzejszego moglam powiedzieć w takiej sytuacji.
-Teraz dość moich żalów, teraz Ty mi powiedz - powiedział i dotknął mojej ręki.
-To dla mnie bardzo trudne wracać znów do tego - powiedziałam ze spuszczoną głową, na samą myśl o tych wydarzeniach w moich oczach stanęły łzy.
-Pamiętaj, że zawsze będę Cię wspierał niezależnie od tego co mi teraz powiesz - tym dodał mi otuchy.
-Dobrze no więc zanim poznałam Juana byłam śmiertelnie zakochana, był on starszy ode mnie nazywał się Pablo. Tak go kochałam, że zostawiłam dla niego studia, rodzinę, przyjaciół postawiłam całe moje życie do góry nogami. Myślałam, że to miłość na całe życie, jednak wtedy nie wiedziałam jak się mylę. Jak już mówiłam zostawiłam dla niego wszystko i nie przelewało nam się, dlatego postanowiłam pójsć do pracy. Pracowałam jako kelnerka w barze dla Panów. Pewnego wieczoru później kończyłam, bo była jakaś impreza. Wyszłam z pracy i szłam jak zawsze do domu, na swojej drodzę spotkałam Pabla z jego najlepszy kumplem, na początku myślałam, że przyszedł po mnie żebym nie wracała sama. Podeszłam się z nim przywitać i poczułam od niego alkohol. Był strasznie dziwny, podejrzewam że brał coś. Nie przejęłam się tym on po prostu często lubił sobie wypić, ale nigdy nie zrobił tego co tamtej nocy. Stwierdził, że pójdziemy skrótami, mieliśmy kawałek do domu więc się zgodziłam. Szliśmy jakimiś polami i wtedy on z tym kolegą. Oni rzucili się na mnie, nie wiedziałam co się dzieję, myślałam, ze robią sobie jakieś żarty, jednak po tym jak zaczęli mnie rozbierać, wiedziałam co się szykuje. Broniłam się ze wszystkich sił, kopałam, szczypałam, biłam ale to działało tylko w odwrotną stronę, to ich tylko podsycało. W końcu nie miałam już siły pozwalałam im już na wszystko, leżałam bezwładnie. Po tym jak obu panów załatwilo swoje potrzeby zostawili mnie. Rano znalazł mnie jakiś człowiek, trafiłam do szpitala moje ciało było zmasakrowane, sine z zimna, była pobita i zgwałcona. A on miał czelność przyjść do mnie rozumiesz? Ja mu wybaczyłam, kochałam go  wróciłam do niego, ponownie mu zaufałam, a on mnie zdradził wtedy odeszłam. Zostawiłam go i cierpiałam, bo dalej go kochałam nie wiem czemu, ale jak się zakocham to jestem w stanie wiele wybaczyć. Wspierała mnie wtedy Anahi bez niej pewnie teraz bym tu nie siedziała. Wtedy postanowiłam, że już przenigdy nie pokocham nikogo i pojawiłeś się Ty. - skończyłam moją opowieść na tym słowie, teraz po moich policzkach płynęły łzy. Ucker mocno mnie przytulił do siebie, nie wiem czy zrobił to bo chciał, czy dlatego, że tak wypadało.
-Dulce wiem, że to może nie odpowiedni moment, ale czy Ty no wiesz coś do mnie - jąkał się w słowach, a ja nadal byłam do niego przytulona - czy Ty mnie kochasz? - wydusił z siebie w końcu. Trudno jesteśmy szczerzy.
-Tak kocham Cię myślisz, że jak bym Cię nie kochała to bym chciała zostawić dla Ciebie Juana, przespałabym się z Tobą i chciała grać w te cholerną grę ? - spytałam głośniejszym tonem głosu.
-Spróbujmy być razem, najpierw po prostu tak na próbę bez wiedzy Juana i jeśli sprawdzi się to zostawisz go dla mnie ? - spytał Ucker, a moje serce zrobiło chyba z pięć fikołków, a w brzuchu zaczęło latać tysiące motyli. Czułam się wtedy jak w dniu, w którym poznałam Pabla. Byłam szczęśliwa.
-Dla Ciebie wszystko - powiedziałam z moich oczu poleciały łzy szczęścia, a na twarzy pojawił się uśmiech. Ucker pocałował mnie czule, tak jak kiedyś. 

 _____________________________________________________________________________ 
Rozdział specjalnie dla mojego genialnego grafika Patrycji :* i dla (napisalabym erotomana ale się obrazi ) Pelasi :* Kolejny dopiero w weekend :) Mam nadzieję że jest ok :)

5 komentarzy:

  1. Jej jaki śliczny rozdział jestem zachwycona, najbardziej podoba mi się szczera rozmowa Dul i Uckera coś cudownego wspaniałego słodkiego. Dziecko ma genialny wpływ na Uckera :). Juan to burak straszny nie lubię go na początku nawet mi go szkoda była ale teraz wcale nie jest. A i najważniejsze mam nadzieje że ten związek na próbę się uda i będą szczęśliwi razem ze swoją cudowną córeczką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju... Jak słodko <3 <3 <3 Naj naj najlepszy rozdział <3 No i co zrobiłaś? Teraz będę ciągle serduszka pisać haha :-D Nawet nie zwróciłam szczególnej uwagi na to, że darowałaś sobie wyzywanie mnie, tylko dla świętego spokoju xD Ale wracając do rozdziału: taaki słodki <3 Te poranne śniadanie dobre, haha biedna Dul została głodna xD Uckerek jaki kochany, siedział przy Duli w szpitalu <3 Dulce taką przyjemność sprawiła Uckerowi tym imieniem dla dziecka :-) Ale ta akcja z Juanem i tak najlepsza, haha to się Dula wkurzyła :-D Taka prawda, albo i nawet nie, bo to nie jego dziecko :-P Kocham Uckerka, jak jest taki czuły <3 W końcu zdobyli się na szczerą rozmowę <3 Oboje nie mieli łatwego życia, więc można im wybaczyć tą "głupotę" ;-) Ucker płakał, ma uczucia, wow! A wgl to on jest tak cholernie tępym człowiekiem... Ile razy Dulce mu dawała do zrozumienia, a nawet mówiła, że go kocha?... A ten nagle to ogarnął i zaczęło go to obchodzić. Ale mniejsza z tym... W końcu dali sobie szansę na coś prawdziwego, na miłość <3 Mam nadzieję, że żadne z nich tego nie popsuje i uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinkę <3 Tylko teraz muszą się pozbyć Juana :-D A wgl to ja chcę wcześniej rozdział, nie dopiero w weekend :-* dobra nie będę cię szantażować, bo jak już mówiłam: to bardzo nieładnie :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. boże święty właśnie skoczył mi poziom cukru.
    ten rozdział jest przeeecudowny, ale jednak Carmen mi się bardziej podoba hahha
    Ucker taki teraz bardzo odpowiedzialny tatuś ;p
    jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się dalej akcja i kiedy wyjdzie na jaw że dziecko jest Uckera a nie Juana :3

    i nie wiem jak ja dam radę pociągnąć do weekendu! -.-
    ranisz moje uczucia!

    i nie ma za co z tą grafiką :*
    jak już mówiłam - najlepszy wygląd bloga jaki kiedykolwiek zrobiłam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No cudny rozdzial ;) w końcu w życiu Dulce zaczęło się układać. Mam nadzieje, ze taka sielanka będzie trwała, a Ucker doskonale wykorzysta dana mu szanse :) Ciekawe co na to wszystko Juan, chyba się troszkę zdziwi. Do ostatniej chwili balam się, ze cos z Isabell będzie w nieporządku, ale wszystko poszło o dziwno bardzo dobrze ;) Mam nadzieje, ze tak pozostanie :) Czekam z niecierpliwoscia na nowy rozdział, który może powajawi się nieć wczesniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodałam nowy II rozdział pt.: „Walka z samym sobą.” ("Kryzysowe małżeństwo."). Serdecznie zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń