Wstałam rano z bojowym zadaniem, a mianowicie właśnie dziś wyjeżdża moja siostrzyczka, czyli właśnie dziś wprowadzam mój plan w życie. Przeciągnęłam się na łóżku, niczym dzika kotka (jak to brzmi hah).
-Dulce jedziesz z nami? - Lena weszła do mojego pokoju nawet nie pukając, od razu zadała pytanie, co strasznie mnie zirytowało, może zaczęłaby od jakiegoś hej co tam? Zdzira.
-Nie czuję potrzeby żegnania takiej pijawki - uśmiechnęłam się nadal leżąc na łóżku.
-Jesteś wredna.
-Nie martw się dobrze mi z tym, a teraz wynoś się - nakryłam głowę kołdrą, nie miałam ochoty na nią patrzeć, sam jej widok przyprawiał mnie o mdłości.
-Zołza - usłyszałam z jej ust, a ja nigdy nie jestem obojętna na zgryźliwości.
-Zdzira - odgryzłam się i czułam, że to dopiero początek.
-Idiotka - o to się popisała.
-Dziwka! Wynoś się - wstałam i już miałam jej wygarnąć i to nie koniecznie słownie, ale w pokoju pojawił się Ucker. Może i powinnam czuć się skrępowana, w końcu stałam w samej bieliźnie, ale jakoś nie miałam z tym problemu.
-Albo zabierzesz stąd tą wywłokę, albo tak ją zleje, że zamiast pojechać do ciepłych krajów, wyjedzie do zimnego szpitala ! - krzyknęłam. Ucker tylko pokręcił głową, coś w stylu żałosne, a ja nie wiele myśląc zamknęłam, dobra trzasnęłam za nimi drzwiami kląc na głos. Nie wiem jak to możliwe, ale już z rana byłam padnięta, dlatego nie wiele myśląc po prostu poszłam spać.
Nie wiem ile czasu minęło, ale otworzyłam nerwowo oczy, gdy tylko usłyszałam jak ktoś wtargnął do mojego pokoju.
-Czego tutaj chcesz?! - nie wiedziałam kto to, ale nie miałam ochoty na uprzejmości.
-Może trochę grzeczniej - usłyszałam głos Anahi. Wstałam radosna, jak już dawno nie byłam i rzuciłam się jej na szyję. Tak dawno jej nie widziałam, a tylko ona była dla mnie prawdziwym oparciem, tylko ona wiedziała co na prawdę czuje do Uckera. Miałam dziwny mechanizm zawsze swoją miłość okazywałam w ten sposób, chociaż lepszym określeniem było zawsze, gdy na prawdę kogoś kochałam.
-Jak tam? - spytała, a ja wypuściłam głośno powietrze z płuc.
-A jak myślisz? Oni biorą ślub Any, ja muszę się chyba wyprowadzić - usiadłam i spojrzałam na ręce splecione na kolanach.
-Nie możesz! Ona nie jest jego warta, na prawdę jesteś dużo lepsza od niej, ładniejsza, bardziej wartościowa i mądrzejsza.
-Dla Ciebie może i tak, ale dla reszty świata nie - tak to był ten moment, w którym całkowicie zwątpiłam w siebie, to było straszne, nie zdarzało mi się zbyt często, praktycznie nigdy.
-Wmawiasz to sobie, uwierz w końcu w siebie, masz miesiąc, jeżeli przez ten czas nic się nie zdarzy, to znaczy że nie był Ciebie wart, a wtedy możesz się wyprowadzić, znajdę dla Ciebie pokój - uśmiechnęła się. Byłam jej bardzo wdzięczna, wspierała mnie mimo tego, że byłam zimną, wredną suką. Tak! Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie należałam do najmilszych osób. Siedziałyśmy razem do późna, koło 21 odprowadziłam Ann do drzwi i się pożegnałyśmy.
-Bardzo Ci dziękuje za dziś - ucałowałam ją w policzek. Wymieniłyśmy jeszcze parę zdań i wyszła. Zostałam sama w domu, Ucker nadal nie wrócił. Ktoś zapukał, nie powiem trochę się przestraszyłam, byłam sama w wielkim domu, było ciemno. Wzięłam jeden głęboki oddech i otworzyłam drzwi, w których stał niesamowicie przystojny brunet, miał lekki zarost co tylko dodawło mu męstwa.
-Tak? - spytałam uśmiechając się do niego serdecznie.
-Hej jestem przyjacielem Christophera, a Ty zapewne jesteś Lena, Ucker mówił że jesteś niesamowicie ładna, więc powinno się zgadzać tak? - o nie jak mógł mnie z nią pomylić, no dobra nie będę wybuchać.
-Nie jestem jej siostrą Dulce miło mi - podałam mu rękę.
-Alfonso, ale mów mi Poncho, mogę wejść ?
-Jasne - nie wiem czemu wpuszczam obcego mężczyznę do domu, ale to mniejsza o to, po prostu moja mądrość przejawia się po raz kolejny.
-Chcesz coś do picia?
-Nie, dziękuje. Przyszedłem tu w dość konkretnej sprawie i mam nadzieję, że mi pomożesz - po ostatnich słowach na jego twarzy pojawił się dziwny uśmieszek.
-W czym dokładniej, miałabym Ci pomóc? - nie powiem, że niesamowicie mnie tym zaciekawił, wiedziałam że ten jego plan będzie dotyczył Uckera, no bo po co jego przyjaciel tu przyszedł i proponuje mi układzik?
to opowiadanie jest dziwne :P w pozytywnym sensie. Albo mi się wydaje albo wszyscy chcą żeby Dulce wyszła za Uckera xd A ta tak po prostu sobie pojechała xd
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział. Śmieszne są te kłótnie Dulce i Leny. Czekam na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńNo nie jak mogłaś zakończyć rozdział w takim momencie, no ale no dobra nie czepiam się już. Rozdział jak zwykle świetny, ciesze się ze dodajesz częściej niż zwykle. Życzę ogromnej weny, do następnego :3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny.
OdpowiedzUsuńUcker naogląda się tej Dulce w samej bieliźnie, ciągle mu się to przytrafia...Zabawne
Dulce zakochana w Christopherze teraz tylko czekać aż sytuacja nabierze tempa i Dulce zacznie przekonywać go do siebie.Oby miała nieodparte argumenty.
Czekam na nowy:)
Tak dramatyzowałaś, a ja już przeczytałam ostatni i chcę kolejny! Super, że ta zdzira wyjechała i Dulcia może się należycie zająć Uckerkiem xD Czekam na ich konfrontacje i może coś bardziej przyjemnego, haha :) Zaciekawił mnie Poncho. Ciekawe, co to za propozycja... Już wiem! Pewnie chce uwolnić Uckera od Leny, bo chce szczęścia swojego przyjaciela. Tak? Mam nadzieję. Ej, a może... Dobra, nic xD Ja chcę kolejny i teraz komentarze od ciebie :*
OdpowiedzUsuńOoo i Alfonso się pojawił, zaczyna się robić ciekawie. Może Dul użyje go po to aby Ucker był zazdrosny. No ciekawe, ciekawe.
OdpowiedzUsuń