Rano ledwo co otworzyłam oczy, byłam tak cholernie zmęczona. Co się dziwić w końcu poszłam spać dopiero koło 2, a może nawet i 3. Przeciągnęłam się i dosłownie stoczyłam z łóżka. Drzwi od mojej sypialni, były otwarte co już mnie zdziwiło, zawsze je zamykam. Kto jak kto, ale ja swoją prywatność cenie, aż za bardzo. Do moich nosdrzy uderzył niesamowicie przyjemny zapach. Związałam włosy w niedbałego koka i jak najszybciej zbiegłam po schodach na dół. Po tym co zobaczyłam, byłam w ciężkim szoku. W kuchni stał Ucker, miał na sobie tylko spodenki i przewiązany uroczy fartuszek. Na stole leżały porozkładane dwa talerze i sztućce.
-Co to jest? - spytałam zaspanym głosem, przez co wydał się niesamowicie spokojny. Ale nie martwcie się nadal miałam ochotę go zabić.
-Przepraszam, nie potrzebnie tak wczoraj wyskoczyłem do Ciebie, nie chciałem - podszedł do mnie i spojrzał w oczy. Było mi ciężko nie rozpłynąć się pod wpływem jego spojrzenia, ale nie mogłam się ugiąć. A jeżeli to on teraz planował na mnie jakiś zamach?
-Nie potrzebuję twoich przeprosin, znam swoją wartość - ominęłam go, totalnie zlewając na ucztę, którą nam przygotował. Wyjęłam z lodówki marchewkę, sok pomarańczowy i poszłam z tym do salonu. Rozsiadłam się na kanapie, odpaliłam telewizor i oglądałam durne programy.
-Chodź zjeść, nie unoś się swoją dumą - usłyszałam jak krzyknął z kuchni.
-Smacznego - odkrzyczałam mu, nawet nie ruszając się z kanapy. Po chwili zobaczyłam jak dosyć nieudolnie wchodzi do salonu z dwoma talerzami, na których znajdowały się smakowicie wyglądające naleśniki. Miałam ochotę się na nie rzucić, ale tak jak wcześniej mój ,,przyjaciel" wspominał nie miałam zamiaru tego zrobić z powodu mojej dumy. Wyciągnął do mnie rękę z jednym talerzem, a ja dzielnie wgryzłam się w moją marchewkę.
-Weź to i mnie nie denerwuj - wycedził już nieźle wkurzony.
-Wypchaj się - pokazałam mu język i ponownie przeniosłam wzrok na ekran. Jednak on nadal nie odpuścił. Usiadł obok mnie, jeden talerz odłożył na szafeczkę, a drugi nadal trzymał w ręku.
-Leci samolocik - zaczął się wygłupiać, widelcem zataczał jakieś dziwne kształty, aż w końcu znalazł się przy mojej buzi.
-Nie kompromituj się, takie rzeczy działają na dzieci w przedszkolu, a wykonują je osoby niedorozwinięte - odepchnęłam od siebie ten widelec, przez co cała jego zawartość wylądowała na podłogę.
-Mam Cię serdecznie dosyć! Człowiek stara się być dla Ciebie miły, za miesiąc będziemy rodziną, a Ty zachowujesz się jak suka! - krzyknął po czym wstał i walnął talerzem o ziemię, przez co cały rozprysnął się na małe kawałeczki.
-Pojebany jesteś, mogłeś mnie skaleczyć! - mimo jego słów, które niesamowicie mnie zabolały, nie miałam zamiaru zejść z tonu.
-Mam Cię serdecznie dość - powiedział i wyszedł z salonu, udał się od razu po schodach na górę. Zostałam sama, skuliłam nogi, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nawet jakbym chciała być dla niego miła, nie umiałam. Ciągle przed oczami miałam szczęśliwy obrazek, czyli jego i moją siostrę.
-Ogarnij się - wycedziłam przez zęby sama do siebie. Wytarłam oczy i również udałam się do swojego pokoju. Musiałam mentalnie przygotować się do dzisiejszego pokazu. To, że się pokłóciłam z nim, to nie znaczy że mi nie zależy. Może to jest ostatni moment, w którym mogę być z nim nieco bliżej. Siedziałam w pokoju już z dobre 3 godziny, co chwila dzwoniła do mnie Any, ale nie odbierałam, potrzebowałam totalnego wyciszenia. Po raz kolejny mój telefon, zaczął dzwonić, spojrzałam na wyświetlacz, i ujrzałam numer, którego kompletnie nie znałam.
-Halo? - spytałam dosyć mało przyjemnie.
-Dulce?
-Dzwonisz i nie wiesz do kogo? Gratuluje mądrości - powiedziałam zgryźliwie - to ja powinnam zapytać kim jesteś - dodałam.
-Alfonso, bądź gotowa za godzinkę, gdy Ucker już będzie ogarnięty zapukam do twoich drzwi, a ja się usunę. Mam nadzieję, że nie nawalisz - po tych słowach się rozłączył. To był moment, w którym musiałam się powoli ogarniać, i to już nie mentalnie. Wstałam i udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic. W szafie znalazłam ultra krótkie spodenki z wysokim stanem i crop top. Ubrałam standardowo czerwoną bieliznę, założyłam ubrania i zajęłam się makijażem. Oczy podkreśliłam niesamowicie mocno ciemnymi cieniami, zrobiłam idealną kreskę eyelinerem, wytuszowałam rzęsy i wszystko dopełniłam czerwoną szminką. Włosy zakręciłam w bujne loki, gdy na siebie spojrzałam wyglądałam jak jakaś prostytutka, no ale o to chodziło, miało być kusząco. Wsunęłam na swoje nogi, wysokie czarne szpilki. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Już możesz schodzić, a ja wychodzę - usłyszałam cichy szept Alfonso. Spryskałam się jeszcze perfumami i zeszłam. Moje szpilki rytmicznie uderzały o schody, gdy schodziłam. Weszłam do salonu, w którym było niesamowicie klimatycznie. Ciężkie zasłony, zakrywały każdy skrawek świata z zewnątrz, wszędzie stały zapachowe świece, które robiły niesamowity klimat. Ucker siedział na środku, miał zawiązane oczy, ręce również przywiązane były do tyłu krzesła. Wzięłam oddech, a w mojej głowie pojawiła się jedna myśl: ,,Przedstawienie czas zacząć"